Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gazociąg Północny - podwójne zagrożenie

Treść

Z Piotrem Woźniakiem, ministrem gospodarki, rozmawia Aneta Jezierska

Jakie potencjalne zagrożenia niesie budowa Gazociągu Północnego w wyłącznej polskiej strefie ekonomicznej?
- W polskiej wyłącznej strefie ekonomicznej zagrożenia są takie same jak na całej planowanej trasie przebiegu gazociągu. Najważniejsze zagrożenie z punktu widzenia rynku gazu w Polsce dotyczy powstania na zachodniej rubieży Polski źródła rosyjskiego gazu. W dodatku jego przesył będzie się odbywał na takich samych zasadach jak przesył rosyjskiego gazu do naszej wschodniej granicy. Według naszych informacji koszt przesyłu surowca Gazociągiem Północnym będzie niezwykle wysoki, co oznacza, że warunki konkurencji rynkowej mogą zostać zaburzone. Obawa o wzrost cen gazu w Europie jest uzasadniona.
Estonia wskazuje, że istnieje zagrożenie militarne związane z powstaniem gazociągu, gdyż pod pretekstem ochrony gazociągu Kreml może szpiegować kraje bałtyckie i rozbudowywać przeciw nim swoją marynarkę wojenną...
- Jesteśmy przekonani, że istnieje zagrożenie tego typu, ale jego ocena nie leży w naszych kompetencjach.

Czy Nord Stream dotrzymał słowa danego jeszcze w kwietniu tego roku i nadesłał wyniki dodatkowych analiz?
- Niestety, niczego nie otrzymaliśmy. Wysłaliśmy po raz kolejny list monitujący, bo obiecane analizy rzeczywiście bardzo by nam się przydały. To, co do tej pory Nord Stream przysłał, było - delikatnie mówiąc - oszczędne pod względem zawartości. Otrzymaliśmy jedynie około 80-stronicowe amatorskie opracowanie, bardziej reklamowe muszę przyznać niż informacyjne. Jest to dokument wyjątkowo niechlujnie przygotowany, zupełnie niewyczerpujący tematu.

Czy w obliczu zagrożeń, o których Pan mówi, istnieje możliwość zablokowania inwestycji?
- Przede wszystkim musimy w końcu wiedzieć, jaki jest planowany przebieg gazociągu. Dlatego pilnie śledzimy prasę, bo dyrektor zarządzający w firmie Nord Stream, Matthias Warnig, bardzo chętnie udziela informacji, ale mediom. Jeżeli okaże się, że Nord Stream faktycznie zaplanował przebieg przez polską wyłączną strefę ekonomiczną, to będzie zobowiązany spełnić wszystkie wymogi prawne, które obowiązują na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej - przede wszystkim "środowiskowe" i budowlane.

Co rozumieć przez to, że strefa, przez którą ma przechodzić rurociąg, jest strefą "sporną"?
- Jest to strefa, co do której nie określono przebiegu granicy państwowej między Danią a Polską. Oznacza to, że w tej chwili obowiązuje tam podwójna jurysdykcja - i duńska, i polska.

Czy istnieje podejrzenie, że Dania może mieć inne, bardziej liberalne stanowisko w kwestii ochrony Bałtyku w kontekście budowy Gazociągu Północnego?
- Nawet gdyby tak było, nie ma to żadnego znaczenia. Pozycja jednego państwa nie odbiera drugiemu prawa do zajęcia stanowiska. W rejonie podwójnej jurysdykcji, z którą mamy w tym przypadku do czynienia, dużo trudniej jest prowadzić inwestycje. Trzeba bowiem spełnić wymagania, które obowiązują i w jednym, i w drugim kraju.

Mówi Pan, że od Nord Streamu niezwykle trudno uzyskać jakiekolwiek informacje. Czy wobec tego strona polska współpracuje z innymi krajami, również zainteresowanymi przebiegiem tej inwestycji?
- Tak, wymieniamy się informacjami, chociaż wszyscy jesteśmy na tym samym poziomie niedoinformowania. Współpracujemy z Danią i Szwecją, z Estonią rozmawialiśmy na ten temat dwa tygodnie temu.
Warto przypomnieć, że według Konwencji z Espoo, określającej wymagania, jakie należy spełnić przy inwestycji transgranicznej, rozróżniamy dwie kategorie krajów: kraj pochodzenia, czyli ten, przez którego terytorium (wyłączną strefę ekonomiczną) ma przebiegać planowana inwestycja, i kraj narażony, tzn. taki, na którego środowisko inwestycja może mieć jakikolwiek wpływ. Polska ma podwójny status - jesteśmy stroną narażenia, w związku z ewidentnym zagrożeniem środowiska naturalnego poprzez inwestycję, oraz stroną pochodzenia, ponieważ inwestycję zaplanowano zapewne przez naszą wyłączną strefę ekonomiczną na południe od Bornholmu.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

"Nasz Dziennik" 03.07.07

Autor: aw