Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Gazeta Wyborcza": "nie znoszę kalek", a "niemowlętami się brzydzę"

Treść

Medioznawcy i użytkownicy forów internetowych są zszokowani komentarzami, jakie ukazały się na portalu "Gazety Wyborczej" po artykule w jej genderowym dodatku "Wysokie Obcasy" pt. "Niemowlętami się brzydzę". Nie powstydziliby się ich nazistowscy eugenicy III Rzeszy. Sam artykuł i wypowiedzi czytelników "GW" na jej portalu porażają skalą agresji wobec osób starszych, niepełnosprawnych i dzieci. Ta sama gazeta, sięgając Himalajów hipokryzji, dziwi się później, dlaczego dzieci są bite.



"Jeśli mam psa, to wychodzę z nim codziennie na półtorej godziny spaceru, kupuję karmę, zabawki, wożę do lekarza. Bardzo lubię psy, ale teraz nie mam żadnego, bo to odbiera wolność i nakłada odpowiedzialność. Dziecko jest jak pies albo i gorzej" - oto wypowiedź jednej z osób.
Inna: "O wyższości kota nad dzieckiem. Kot sam dba o higienę osobistą. Sam załatwia swoje fizjologiczne potrzeby. Jeszcze nikt nie wprawił mnie w obrzydzenie publicznym przewijaniem kota. Kota można zostawić na cały dzień w domu bez niani. I ma się przy tym pewność, że sąsiedzi nie będą się skarżyć na wrzask dobiegający zza ściany".
"Co do niemowląt to się ich brzydzę. Maluch upaprany czekoladą nie jest słodki. Jest klejący i brudny".
"Nie lubię zbędnego i bezsensownego ruchu. Irytuje mnie fikanie nogami, machanie rękoma, podskakiwanie. Nie chcę takich zachowań i takiego wyjca w domu (...) Brzydzę się dotyku obślinionych czy umazanych czekoladą dzieci, zawartości pieluchy (...)".
"Dzieci mnie wkurzają szczególnie, gdy drą mordy".
Takimi cytatami okrasiła "Gazeta Wyborcza" swój artykuł pod znamiennym tytułem "Niemowlętami się brzydzę".
- Uczucia niechęci i pogardy dla dziecka są chore. Jest to objaw dehumanizacji kultury. Trudno skategoryzować takie zjawisko jak pogarda dla dziecka. W normalnym społeczeństwie uczuć niegodnych człowieka należy się wstydzić. W naszej kulturze dziecko jest największym dobrem, które gwarantuje nam wspólnotę i ciągłość życia - zwraca uwagę Marek Jurek (Prawica Rzeczypospolitej), współautor nowelizacji Konstytucji w zakresie uszczelnienia prawnej ochrony życia dzieci.
Po artykule "GW" na portalu gazety pojawiła się fala szokujących komentarzy wpisujących się w jego poetykę. "Mam psy i one zaspokajają moją potrzebę 'macierzyństwa'. Oczywiście czasem myślę - może nieskromnie, że szkoda, że rozmnażają się głównie ludzie przeciętni lub poniżej przeciętni, natomiast wartościowi zajęci są własnym rozwojem i tego nie robią" - napisał jeden z internautów.
"Nie brzydzą mnie niemowlaki, natomiast zupełnie nie toleruję starców, zwłaszcza tych w bardzo podeszłym wieku, najbardziej zniedołężniałych. Nietrzymanie moczu, demencja, ślinienie się i także braki w higienie odpychają mnie całkowicie. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym zajmować się kimś takim. Z moją opinią nie mam zamiaru się ukrywać i tego nie robię. Jak napisałem już, prawie zawsze spotykam się z brakiem zrozumienia i zupełnie nie wiem dlaczego tak jest. Oczywiście nie znoszę też kalek i obłożnie chorych, i będąc w miejscu publicznym kiedy widzę zaślinionego człowieka na wózku (np. ze stwardnieniem zanikowym bocznym) albo głupio uśmiechającego się człowieka z zespołem Downa, to mnie bierze na wymioty. Wiem, że takich ludzi jak ja jest bardzo dużo i chciałbym żeby ukazał się w 'Wysokich' także artykuł na ten temat" - pisze inny użytkownik portalu.
"Nie jesteś sam - ja czuję dokładnie to samo. Do wszystkich oskarżycieli o brak ludzkich uczuć - taka postawa jest pod względem psychologicznym absolutnie naturalna. To kultura zmusza nas do udawania, że widok śliniących się starców nam nie przeszkadza. Wśród wielu gatunków zwierząt jednostki ułomne są eliminowane przez grupę" - odpowiada mu inny. "Też nie lubię widoku takich ludzi, osobiście bardzo mi ich żal i współczuję im... Poprosiłbym o eutanazję w takim wypadku..." - wtóruje kolejny piszący na stronie.
Zdaniem dr Hanny Karp, opinie takie prowadzą do fatalnych skojarzeń sięgających jeszcze XIX w., kiedy to Francis Galton, kuzyn Karola Darwina, wprowadził pojęcie eugeniki. To właśnie Galton zredukował istotę ludzką do zwierzęcia, które można w sposób selektywny rozmnażać, aby ulepszać gatunek ludzki. Postulował on, aby uwzględnić specyfikę "eugeniki pozytywnej", zachęcającej do częstego reprodukowania się najlepszych osobników, oraz "eugeniki negatywnej", zniechęcającej do reprodukcji osobniki "mniej wartościowe".
Opiniami zamieszczonymi na forum "GW" zszokowani są pracownicy i wolontariusze hospicjów.
- Jesteśmy po to, żeby chory nie umarł przed śmiercią. Trzeba go dowartościować, gdy stracił bardzo wiele - zdrowie, wygląd, przyjaciół. Trzeba zrobić wszystko, aby w innych wymiarach swojego życia osiągnął poczucie wartości - podkreśla dr Barbara Kopczyńska z hospicjum w Chorzowie.
Joanna Kozłowska
"Nasz Dziennik" 2008-07-19

Autor: wa