"Gazeta Wyborcza" impregnowana na fakty
Treść
Choć prokuratura i władze uczelni uznały oskarżenie profesor UMCS o  rzekome nazwanie wykładowcy hebraistyki z tej samej uczelni "żydówą" za  gołosłowne i nie wszczęły jakichkolwiek procedur karnych wobec  pomówionej pani profesor, zaś prorektor uczelni upomniał studentki  hebraistyki, które złożyły fałszywy donos w tej sprawie, "Gazeta  Wyborcza" jak pijany płotu trzyma się swojej wersji. Do dziś pisze, że  profesor użyła słów "ty żydówo", a wyjaśnienie całej sprawy jest  "odwracaniem kota ogonem".
Sprawa dotyczy incydentu z jesieni  ubiegłego roku. Profesor Barbara Jedynak, pracownik naukowy Instytutu  Filologii Polskiej, przedłużyła nieco zajęcia ze studentami, co wywołało  reprymendę ze strony dr Marzeny Zawanowskiej z Zakładu Historii i  Kultury Żydów, która musiała poczekać na salę. Między dwoma paniami  doszło do wymiany zdań, po której studentki hebraistyki złożyły  doniesienie do władz uczelni, jakoby dr Zawanowska została obrażona  przez prof. Jedynak słowami "ty żydówo". 
To wystarczyło, aby w  lubelskiej prasie rozpętała się prawdziwa histeria na temat rzekomo  rasistowskich słów i poglądów prof. Jedynak. Choć pani profesor  stanowczo zaprzeczała użyciu wmawianych jej słów, miejscowe media w  medialnej nagonce odsądziły ją od czci i wiary i z góry uznały za winną.  Rozpętała się spirala pomówień i insynuacji, której przewodził lokalny  dodatek "Gazety Wyborczej". Zastosowano cały arsenał sprawdzonych  środków medialnej nagonki. Pisano, jak to protestują "przedstawiciele  środowisk żydowskich z całej Europy", cytowano anonimowych "pracowników  Wydziału Humanistycznego UMCS" oskarżających prof. Jedynak o  antysemityzm. Zarzuty wspierano opiniami lokalnych "autorytetów" w  rodzaju Tomasza Pietrasiewicza, dyrektora Ośrodka Brama Grodzka Teatr  "NN", zajmującego się promocją kultury żydowskiej na terenie Lublina. 
Pod  wpływem medialnej presji władze UMCS, które początkowo chciały  doprowadzić do polubownego zakończenia sprawy, skierowały ją do  rzecznika dyscyplinarnego uczelni, a rektor UMCS zawiesił prof. Jedynak w  czynnościach nauczyciela akademickiego. Rozdmuchana "afera" trafiła  nawet do lubelskiej prokuratury, która wszczęła postępowanie  sprawdzające w kierunku art. 257 kk, grożącego za publiczne znieważanie  grupy ludności albo poszczególnej osoby z powodu jej przynależności  narodowej, etnicznej i innej trzema latami pozbawienia wolności. 
Prawie  pół roku trwało zniesławianie prof. Jedynak, po czym sterowana kampania  medialnego i administracyjnego szczucia pękła jak bańka mydlana.  Prokuratura po przesłuchaniach świadków odstąpiła od wszczęcia śledztwa,  a i rzecznik dyscyplinarny uczelni nie znalazł żadnych podstaw do  rozpoczęcia postępowania dyscyplinarnego. Okazało się, że studentki,  które złożyły donos na prof. Jedynak, wcale nie słyszały słów, o które  ją oskarżyły, a sama główna "poszkodowana" dr Zawanowska nie pamięta, co  konkretnie powiedziała jej w cztery oczy prof. Jedynak.
Z takim  obrotem sprawy do dziś nie może pogodzić się "Gazeta Wyborcza", która  jak gdyby nigdy nic w najnowszym numerze pisze: "Jesienią ubiegłego roku  prof. Barbara Jedynak z Instytutu Kulturoznawstwa podczas sprzeczki z  młodszą koleżanką dr Marzeną Zawanowską, prowadzącą lektorat z języka  hebrajskiego, użyła zwrotu 'ty żydówo'. Siedem studentek opisało  incydent w skardze do dziekana". "Gazeta Wyborcza" wie swoje.
Adam Kruczek, Lublin
Nasz Dziennik 2011-02-23
Autor: jc
 
                    