Gaz niekontrolowany
Treść
Liberalizując rynek gazu w Polsce, Urząd Regulacji Energetyki udzielił ośmiu firmom, oprócz Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, koncesji na całkowicie niezależny handel tym paliwem z zagranicą. Jednocześnie, zgodnie z przyjętymi zobowiązaniami, Polska po ewentualnej integracji z Unią Europejską zezwoli m.in. elektrowniom i innym dużym przedsiębiorstwom na samodzielny wybór dostawcy gazu. Może to narazić PGNiG na poważne kłopoty ze zbytem zakontraktowanego surowca i konieczność zapłaty dostawcy za nieodebrany towar, a w konsekwencji rozregulować rynek gazu w Polsce.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo już za kilka lat może mieć poważne kłopoty ze zbytem zakontraktowanych ilości gazu ziemnego. Powody są dwa. Pierwszym z nich jest prawo energetyczne, na mocy którego Urząd Regulacji Energetyki udzielił ośmiu innym firmom koncesji na niezależny handel gazem z zagranicą.
Pierwsze koncesje wydała jeszcze poprzednia ekipa rządowa. Najwcześniej, bo w lutym 2001 r., uzyskała koncesję firma Adam Alfut - ADAMEX z Wrocławia, by ją niedługo później stracić, a następnie spółka Energia S.A., należąca do holdingu Jana Kulczyka. W gronie tym znajdują się także Zakłady Azotowe PUŁAWY S.A., wyjątkowo zainteresowane własnym gazowym kontraktem ze względu na wysokie ceny dyktowane przez PGNiG. Koncesją na samodzielny handel gazem dysponuje również firma Aleksandra Gudzowatego - PHZ Bartimpex S.A. Pozostałe to: JAC EnTra Sp. z o.o., System Gazociągów Tranzytowych EUROPOL GAZ S.A., Karpacka Spółka Gazownictwa Sp. z o.o., MEDIA ODRA WARTA Sp. z o.o. oraz Dolnośląska Spółka Gazownictwa. Wszystkie te podmioty mają prawo niezależnego od PGNiG importu gazu. PGNiG musi zgodnie z prawem zapewnić jego przesył. Wszystko wskazuje na to, że firmy te będą niebawem samodzielnie sprowadzać gaz do Polski, najprawdopodobniej z Rosji. Zdaniem byłego prezesa PGNiG Jerzego Tombaka (prawie dwudziestoletni staż na tym stanowisku), może to zagrozić realizacji kontraktu jamalskiego i narazić firmę na konieczność zapłaty za nieodebrany surowiec.
Sprawę pogarsza fakt, iż zgodnie z obowiązującą w Unii Europejskiej dyrektywą gazową Polska tuż po przystąpieniu do Wspólnoty będzie musiała zliberalizować rynek handlu. Chodzi o możliwość swobodnego wyboru dostawców gazu przez dużych odbiorców, np. zakup gazu z Rosji niezależnie od kontraktu jamalskiego. W pierwszym pięcioleciu po ewentualnej integracji, tj. od maja 2004 r., ze swobody zakontraktowania gazu będą korzystać wszystkie elektrownie i elektrociepłownie oraz firmy zużywające ponad 25 mln m sześc. gazu rocznie. Później do grupy tej dołączą firmy, które zużywają 15 mln m sześc. gazu, a po dziesięciu latach firmy potrzebujące 5 mln m sześc. gazu w ciągu roku. Zliberalizowanie rynku gazu przy jednoczesnym zawarciu kontraktów długoterminowych może nie tylko pogrążyć PGNiG, ale całkowicie rozregulować rynek gazu w Polsce.
Drugim powodem kłopotów PGNiG może być malejące zapotrzebowanie na gaz polskiej gospodarki, związane z jej kryzysową sytuacją. Ten nadmiar wynika z podpisanych przez faktycznego monopolistę na rynku, Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, długoterminiowych kontraktów gazowych, których wielkości przewyższają realne zapotrzebowanie naszej gospodarki. Oprócz tego unijne dyrektywy oraz dopasowane do nich polskie prawo energetyczne otwierają możliwość dodatkowego sprowadzania gazu przez inne podmioty. Może to narazić PGNiG na poważne kłopoty ze zbytem zakontraktowanego gazu i konieczność zapłaty dostawcy za nieodebrany surowiec.
Według szacunków resortu gospodarki, pracy i polityki społecznej zapotrzebowanie na gaz spada. Wynika to z osłabienia tempa rozwoju gospodarczego Polski. - Aktualne zużycie gazu jest zdecydowanie mniejsze od prognozowanych w założeniach polityki energetycznej Polski do 2020 roku. A przecież założenia te stały się podstawą do zawarcia kontraktów - twierdzi wiceminister gospodarki Jacek Piechota. Obecnie polska gospodarka wykorzystuje 10,5-11,5 mld m sześc. gazu rocznie. Zgodnie z prognozami resortu w 2005 r. import tego surowca ma wynieść 12,1 mld m sześc., z czego 7 mld m sześc. ma pochodzić z Rosji. Według dotychczasowych szacunków, w 2020 r. Polska miała zużywać 26 mld m sześc. gazu, tymczasem wszystko wskazuje na to, że będzie to raczej 16,5 mld m sześc. rocznie. PGNiG zleciło opracowanie prognoz zapotrzebowania na gaz w najbliższych latach. Ekspertyza ma być gotowa w połowie kwietnia.
Dywersyfikacja źródeł
Mimo renegocjacji kontraktu jamalskiego ilość gazu rosyjskiego, który ma trafić do Polski, jest i tak zbyt duża. W latach 2003-2020 zakupimy ok. 143,4 mld m sześc. zamiast planowanych wcześniej 218,8 mld m sześc. Jednocześnie rząd zobowiązał się, że PGNiG zakupi od Rosji przez kolejne dwa lata jeszcze ok. 18 mld m sześc. W 2001 r. podpisaliśmy także kontrakt z Norwegią. W sumie od 2008-2024 do Polski trafi 74 mld m sześc. gazu ziemnego z Norwegii. Mamy również ośmioletni kontrakt z duńską firmą DONG na dostawę rocznie 2 mld m sześc. gazu rocznie. Oba te kontrakty, mimo iż nie są na razie realizowane, pozostają ważne. Wspomnieć wypada także o niemałym wydobyciu z polskich z złóż. PGNiG, które wydobywa dziś tani polski gaz w ilości 4 mld m sześc., zamierza zwiększyć wydobycie do 6 mld m sześc. PGNiG posiada 103 koncesje na eksploatację polskich złóż, zagraniczni konkurenci PGNiG - już 105.
PGNiG może próbować przeciwdziałać niezależnemu odeń napływowi gazu do Polski. Prezes URE zgodnie z prawem energetycznym może uznać wniosek PGNiG o czasowe wyłączenie lub ograniczenie obowiązków przesyłowych firmy w sytuacji, gdy ich realizacja zagrozi zawartym przez nią kontraktom. Trudno jednak spodziewać się, by we wszystkich możliwych przypadkach PGNiG składało taki wniosek. Zarząd PGNiG jest w dość trudnej sytuacji. Z jednej strony, musi godzić się na dopuszczenie konkurencji do rynku, bo tak stanowi prawo i chcą odbiorcy, zaś z drugiej musi liczyć się z poważnymi kłopotami w realizacji rządowych kontraktów.
Robert Knap
Ostrożnie z gazem
O tym, że obrót gazem powinien być urynkowiony, nie trzeba nikogo przekonywać. Zarówno duzi, jak i mali odbiorcy nie mogą być skazani na dyktat cen, które w warunkach monopolu są często zawyżane. Najlepiej wiedzą o tym kupujące gaz przedsiębiorstwa. Każdy powinien mieć prawo wyboru, od kogo i za jaką cenę kupi ten surowiec.
Handel gazem ma jednak bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Polski. Reguły jego obrotu powinny być zatem klarownie określone. Strategiczne znaczenie ma w tym przypadku to, skąd gaz napływa do Polski i ile go jest. Silna państwowa firma gazowa, poddana zasadom wolnej konkurencji, pełni rolę wentyla bezpieczeństwa. W normalnych warunkach zapewniałaby równy dostęp do sieci i konkurowała w handlu gazem, zaś w sytuacjach wyjątkowych chroniła przed próbami gospodarczego szantażu.
Tymczasem, w Polsce zgodnie z dyrektywami Unii Europejskiej wprowadza się wolny handel gazem przy jednoczesnym utrzymaniu kontraktów długoterminowych, system w zachodniej Europie całkowicie nieznany. Posiadające koncesje niezależne firmy, a później także i inne duże przedsiębiorstwa, będą swobodnie kupować gaz, zaś Państwowe Górnictwo Naftowe i Gazownictwo będzie musiało realizować kontrakty długoterminowe. Jednocześnie PGNiG zostanie rozparcelowane i sprzedane.
W takich warunkach nikt nie jest w stanie przewidzieć, skąd gaz napłynie do Polski i ile go będzie. Może się okazać, że handlujące nim w sposób nieskrępowany firmy będą kupować go tylko z jednego źródła, choć z różnych kierunków. A wtedy bezpieczeństwo energetyczne Polski oraz konstytucyjna zasada "społecznej gospodarki rynkowej" staną się fikcją.
Robert Knap
Nasz Dziennik 4-03-2003
Autor: DW