Gaz ma znów popłynąć
Treść
Rosja, Ukraina i Unia Europejska sfinalizowały umowy, które mają doprowadzić do wznowienia tranzytu gazu przez Ukrainę do krajów UE i innych państw Europy. Według wszelkich ustaleń Gazprom zacznie pompować gaz już dziś, lecz najprawdopodobniej do krajów Wspólnoty dotrze on najwcześniej jutro. Opóźnienie związane jest z koniecznością ponownego uruchomienia sieci przesyłowych. Problemy stwarza także Gazprom, który twierdzi, iż nie otrzymał jeszcze kopii podpisanego w Kijowie dokumentu. Tymczasem Komisja Europejska potwierdziła, że porozumienie zostało przekazane wszystkim stronom, zatem nie ma "żadnego powodu", by wznowienie dostaw się opóźniło.
Podpisane wczoraj porozumienie obejmuje zgodę Kijowa na rozmieszczenie wzdłuż ukraińskich gazociągów zagranicznych obserwatorów, w tym ekspertów z Rosji. Był to jeden z podstawowych warunków, jaki stawiała Moskwa w związku ze wznowieniem przesyłu surowca. Z drugiej strony Ukraina wnosiła, by w dokumencie znalazły się zapisy, które zabezpieczą Naftohaz przed przejęciem przez Gazprom. Według przypuszczeń Kijowa, w pierwszej wersji porozumienia miały się bowiem znaleźć zapisy, na podstawie których Ukraina stałaby się częścią międzynarodowego zespołu, w którym prócz Naftohazu miałoby uczestniczyć około 12 innych firm gazowych. Kijów nie zgadzał się na takie rozwiązanie, gdyż prawie wszystkie wymienione w protokole firmy były własnością lub pozostawały pod kontrolą Gazpromu. Zdaniem ukraińskiego wiceministra spraw zagranicznych Konstiantyna Jelisiejewa, takie zapisy jeszcze bardziej powiększałyby monopol rosyjskiego giganta. Ostatecznie Moskwa zrezygnowała z forsowania tych punktów.
Dokument ze strony Unii Europejskiej podpisał premier Czech Mirek Topolanek. W stolicy Rosji szef unijnej prezydencji uzgodnił warunki porozumienia z premierem kraju Władimirem Putinem.
Gazprom ma wątpliwości
Wątpliwości co do natychmiastowego wznowienia tranzytu budzą deklaracje Gazpromu, który twierdzi, iż nie otrzymał jeszcze kopii tego trójstronnego porozumienia. Przedstawiciele monopolisty obawiali się, że do ostatecznej wersji dokumentu mogły zostać wprowadzone poprawki, które nie były z nimi uzgadniane. Obawy Rosjan miały się potwierdzić kilka godzin później, gdy otrzymali dokument z dołączonym do niego oświadczeniem Kijowa, które miało nie być uzgodnione z Moskwą.
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew polecił wczoraj wieczorem rządowi, aby nie realizował protokołu o monitoringu tranzytu rosyjskiego gazu ziemnego do UE przez terytorium Ukrainy, dopóki strona ukraińska nie wycofa dołączonego do niego oświadczenia.
Jeśli jednak i te wątpliwości zostaną rozwiane i przesył gazu zostanie wznowiony, kraje Europy Zachodniej nie powinny się go spodziewać wcześniej jak w ciągu 36 godzin. Tyle bowiem zajmie wyrównanie ciśnienia na całej długości rurociągu. Także dopiero wtedy rozpocznie się właściwa praca komisji monitorujących. Obserwatorzy zostali już rozlokowani w najważniejszych tłoczniach gazu na Ukrainie.
Kijów nadal bez gazu
Mimo że wznowiony zostanie tranzyt na Zachód, Kijów nadal pozostanie bez dostaw z terytorium Rosji. Przedstawiciele Nafothazu i Gazpromu wciąż nie mogą dojść do porozumienia. Zdaniem prezesa ukraińskiej spółki paliwowej Ołeha Dubyny, ostatnie rozmowy z przedstawicielami Rosjan nie przyniosły zmian. Jak dodał, przełom w tej sprawie mogą przynieść jedynie rozmowy na wyższym szczeblu. Ukraińcy nie chcą się bowiem zgodzić na warunki dyktowane przez Gazprom, który nalega, aby od tego roku za tysiąc metrów sześciennych gazu płacili oni 450 dolarów. Władze Ukrainy zapewniają jednak, że posiadają zapas tego surowca w zupełności wystarczający do zaspokojenia potrzeb obywateli do końca tej zimy.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-01-12
Autor: wa