Gates nadal sekretarzem
Treść
Hillary Clinton i Robert Gates to dwie najważniejsze osoby, jakie znajdą się od przyszłego roku w najbliższym otoczeniu nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Husseina Obamy. Clinton zajmie fotel sekretarza stanu, zaś Gates pozostanie na stanowisku sekretarza obrony. Oznacza to, że pomimo antywojennych deklaracji Obamy osobą odpowiedzialną za narodowe bezpieczeństwo będzie człowiek pełniący tę funkcję przy "wojennym prezydencie" George'u W. Bushu.
Ta para, która w niedalekiej przeszłości miała całkowicie odmienny program w zakresie spraw zagranicznych i obronności niż Obama, będzie decydowała obecnie o dwóch najważniejszych sektorach amerykańskiej polityki. Aktualnie jednak Clinton i Gates deklarują, iż tworzą wspólny obóz wraz z prezydentem elektem i będą starali się jak najlepiej realizować jego wizję "zmiany" w USA.
Mimo że nominacje do prezydenckiej administracji toczyły się w cieniu zamachów w Bombaju, w których zginęło także pięciu obywateli USA, to ostatnie sondaże pokazują, że Amerykanów obecnie bardziej obchodzi sytuacja ekonomiczna w ich kraju niż bezpieczeństwo międzynarodowe. Dlatego też ich uwaga skupiła się bardziej na tym, kto wejdzie w skład grupy specjalistów z ekonomii, którzy będą walczyć z trwającym kryzysem, niż na tym, kto zasiądzie w fotelu sekretarza obrony. Szefem tej ekipy został mianowany były prezes Banku Federalnego (Fed) Paul Volcker. Jednocześnie będzie on także pełnił funkcję jednego z prezydenckich doradców.
Na czele resortu bezpieczeństwa stanie demokratyczna gubernator Arizony Janet Napolitano, zaś nowym prokuratorem generalnym nominowany został były wiceminister sprawiedliwości w administracji Billa Clintona Eric Holder. Funkcję doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego ma pełnić generał piechoty morskiej w stanie spoczynku James Jones. Stanowisko ambasadora Stanów Zjednoczonych przy ONZ otrzymała zaś doradca Obamy w sprawach międzynarodowych Susan Rice.
Jednakże zamachy w Indiach jasno pokazują, że naprawa sytuacji ekonomicznej to nie jedyne zadanie, jakiemu będzie musiał stawić czoła prezydent Obama. W kontekście tych wydarzeń nowego kształtu nabierają słowa przyszłego wiceprezydenta Joe Bidena, który tuż po zwycięskich wyborach stwierdził, że w ciągu pierwszych sześciu miesięcy urzędowania Barack Obama zostanie "przetestowany" w kwestii bezpieczeństwa międzynarodowego.
Media informowały, że Robert Gates, jak sugerował wcześniej, opuści zajmowane stanowisko wraz z końcem kadencji obecnego prezydenta George'a W. Busha. Obecnie wiadomo, że zamierza dalej sprawować swoją funkcję, nie zadeklarował jednak jak długo. Różnią się oni bowiem z przyszłym lokatorem Białego Domu w opiniach na wiele zasadniczych kwestii, jak choćby wojna w Iraku. Obama zadeklarował, że wycofa z tego kraju wszystkich amerykańskich żołnierzy w ciągu 16 miesięcy od objęcia urzędu. Gates zaś twierdził, że takie posunięcie nie jest dobre, gdyż naraża na poważne ryzyko bezpieczeństwo w tym kraju. A ponadto takie pospieszne wycofywanie ze spornego terenu stawia USA w pozycji przegranego. Komentatorzy sugerowali, że nominacja Gatesa zapowiada kontynuację polityki antyterrorystycznej Stanów Zjednoczonych i nie należy spodziewać się gwałtownych ruchów ze strony amerykańskiej oraz nagłych zmian w tej materii. Potwierdził to podczas wczorajszej konferencji Obama. Podkreślił, iż jest "absolutnie oddany" sprawie wyeliminowania zagrożenia terrorystycznego. Wyraził przy tym poparcie dla starań Indii w ujęciu osób odpowiedzialnych za zamachy terrorystyczne w Bombaju. - Nie możemy tolerować świata, w którym niewinni są zabijani przez ekstremistów w oparciu o wynaturzone ideologie - mówił prezydent elekt.
W kontekście nominacji na sekretarza stanu niewiadoma pozostaje reakcja Białego Domu na kwestię zagrożenia ze strony Iranu. W czasie kampanii prezydenckiej Hillary Clinton starła się w tym temacie z Obamą, mocno krytykując jego powściągliwe deklaracje. Senator z Illinois mówił wówczas o potrzebie negocjacji zarówno z Tel Awiwem, jak i Teheranem. Była pierwsza dama nazwała wówczas te słowa "naiwnymi", po czym dodała, że gotowa jest wymazać Iran z mapy świata, jeśli tylko odważyłby on się zaatakować Izrael.
Łukasz Sianożęcki, Reuters
"Nasz Dziennik" 2008-12-02
Autor: wa