Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gates krytykuje Polskę

Treść

Amerykański sekretarz obrony Robert Gates skrytykował pięciu członków NATO, w tym Polskę, za brak zaangażowania w operację militarną w Libii. Zdaniem "Financial Times", która cytuje polityka, to dowód na rosnące napięcie w szeregach Paktu Północnoatlantyckiego dotyczące odpowiedzialności za trwające już ponad dwa miesiące naloty na Libię.
Jak pisze "Financial Times", w czasie jednego z zamkniętych spotkań ministrów obrony NATO Robert Gates powiedział, że to właśnie Polska i Niemcy są krajami, które mają duże możliwości włączenia się w powietrzną wojnę nad Libią, ale w ogóle tego nie robią. Gazeta, powołując się na źródła bliskie amerykańskiemu sekretarzowi, informuje, że pozostałe kraje, które mogłyby mieć większy wkład, to Hiszpania, Turcja i Holandia. Państwa te wprawdzie wspomagają Sojusz w zabezpieczaniu strefy zakazu lotów, lecz zdaniem Gatesa, powinny rozszerzyć swoją działalność na atakowanie celów naziemnych i asystowanie przy innych zadaniach o wysokim znaczeniu, jak np. loty rekonesansowe czy zapewnienie dostaw paliwa dla maszyn koalicji przez samoloty cysterny. Krytyka ze strony USA jest niezrozumiała dla ministra obrony Bogdana Klicha. - Amerykanie dobrze wiedzą, jakie jest polskie stanowisko w sprawie zaangażowania w Libii - bagatelizował stanowisko Gatesa Klich.
- Brzemię misji uderzeniowych spoczywa obecnie na barkach zaledwie ośmiu sojuszników - dowodził sekretarz obrony USA. - Załogi zaczynają być zmęczone, poziom stresu w samolotach jest bardzo znaczący, i wtedy dowiadujesz się, że kluczowi koalicjanci jeszcze bardziej muszą rozszerzyć swoje operacje - zaznaczał. W jego opinii, szczególne zaniepokojenie budzi fakt, że główną część misji atakowania celów naziemnych ponosi Kanada oraz trzy "mniejsze" europejskie kraje: Belgia, Dania i Norwegia. Wprawdzie Kanada i Belgia swoje operacje wykonują w standardowym rytmie, to jednocześnie tempo narzucone na loty wykonywane przez Duńczyków i Norwegów jest "nienormalnie wysokie". Naraża to tamtejsze jednostki na większą eksploatację i podnosi ryzyko popełnienia błędów. W czasie spotkania ministrów NATO szef norweskiego MON zasygnalizował, że jego kraj może zostać zmuszony do zredukowania swojego zaangażowania w misję w Libii ze względu właśnie na zbyt wysokie tempo wykonywania operacji.
Jak komentuje "Financial Times", taka jednoznaczna krytyka Niemiec może jeszcze bardziej pogorszyć i tak nie najlepsze relacje pomiędzy Waszyngtonem a Berlinem. Zdaniem gazety, Biały Dom jest coraz bardziej niezadowolony z postawy Niemców, którzy wstrzymują się niemal zupełnie od zaangażowania w wykonywanie rezolucji ONZ potępiającej Muammara Kaddafiego i wzywającej członków organizacji do zapewnienia bezpieczeństwa tamtejszym cywilom. Waszyngton miał nadzieję pozyskać przychylność kanclerz Angeli Merkel podczas jej ostatniej wizyty w Stanach Zjednoczonych, lecz w trakcie wspólnej konferencji prezydent Barack Obama poinformował, że Niemcy wyrażają chęć włączenia się w pomoc dla Libijczyków dopiero wtedy, kiedy wojna się zakończy. Napięcie narasta także w szeregach Francuzów i Brytyjczyków, na których po wycofaniu amerykańskich samolotów z misji w Libii spoczął główny ciężar prowadzenia wojny. Amerykanie podkreślają jednak, że obecnie to ich kraj wykonuje większość, bo aż 75 proc. misji wspierających siły koalicji, w tym wspomniane dostawy paliwa przez samoloty cysterny. Według słów Gatesa, w czasie minionego spotkania ministrów obrony w Brukseli nie padło jednak żadne żądanie, aby amerykańskie myśliwce wróciły na niebo nad Libią. - Głównym problemem jest to, że jeśli jesteś w tej operacji i nie robisz wszystkiego, co byś mógł, powinieneś zacząć to robić. A jeśli jeszcze nie jesteś w tej operacji, najwyższy czas, byś się do niej przyłączył - apelował Robert Gates.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-06-10

Autor: jc