Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gabinetowa konstytucja

Treść

Prawdziwa Europa - z bogactwem narodów, języków i kultur, których wspólny fundament stanowią religia chrześcijańska, grecka filozofia oraz rzymskie prawo - patrzy dzisiaj, jak w Rzymie eurokraci przygotowują jej pogrzeb. Podpisanie konstytucji Unii Europejskiej to pierwszy etap na drodze do zmiany tożsamości naszego kontynentu. Jeśli narody europejskie nie otrzeźwieją i zgodzą się na ratyfikację tej "gabinetowej konstytucji" - pogrzeb tradycyjnie pojmowanej Europy stanie się faktem.
Dzisiaj premier Marek Belka wraz z ministrem spraw zagranicznych Włodzimierzem Cimoszewiczem uda się do Rzymu, gdzie złoży podpis pod dokumentem szumnie nazwanym traktatem konstytucyjnym dla Europy.
Dzisiejsza ceremonia podpisania eurokonstytucji to pierwszy etap na drodze do narzucenia Europie zawartych tam rozwiązań. Następny to ratyfikacja dokumentu przez poszczególne kraje członkowskie. W siedmiu z dwudziestu pięciu państw o ratyfikacji zdecydują parlamenty narodowe (m.in. na Węgrzech, w Austrii, Finlandii, Grecji). W pozostałych, w tym w Polsce, zostaną przeprowadzone referenda.
- Po podpisaniu traktatu konstytucyjnego rząd przekaże go wraz z pismem przewodnim na ręce marszałka Sejmu. O dalszej procedurze zdecyduje parlament - powiedział wczoraj minister Jan Truszczyński.
W Danii, Francji, Irlandii, Luksemburgu, Wielkiej Brytanii przeprowadzenie referendum nad eurokonstytucją jest obowiązkowe. W Polsce głosowanie w sprawie traktatu międzynarodowego nie jest obligatoryjne, zgodę na ratyfikację może również wyrazić parlament. Referendum ma jednak poparcie większości sił politycznych w kraju. Formalną decyzję na temat trybu musi jednak podjąć Sejm. Na razie nie wiadomo, czy zajmie się tym obecny, czy nowo wybrany parlament. Nieznana jest też data referendum. Rozważa się m.in. połączenie referendum z jesiennymi wyborami prezydenckimi (2005 r.) lub z wiosennymi wyborami samorządowymi (2006 r.).
Wprawdzie Parlament Europejski zalecił państwom członkowskim, aby przeprowadziły ratyfikację między 5 a 8 maja 2005 r., ale - jak przyznaje Truszczyński - jest to zadanie niewykonalne. W razie odrzucenia eurokonstytucji przez przynajmniej jedno państwo dokument nie wejdzie w życie, a Unia będzie nadal funkcjonować na starych, korzystniejszych dla Polski zasadach.
"Traktat Konstytucyjny dla Europy", "Konstytucja dla Europy" - te wzniosłe określenia wymyślone przez eurokratów mają na celu wprowadzenie w błąd niezorientowanych. W rzeczywistości konstytucja UE to dokument, na którego kształt ogół Europejczyków nie miał najmniejszego wpływu. Traktat został przygotowany przez niedemokratycznie powołany Konwent UE, a w newralgicznych punktach - przeforsowany przez wąskie grono Prezydium Konwentu. Likwiduje suwerenność państw narodowych i przekreśla narodowe konstytucje, powołując w to miejsce superpaństwo europejskie. Twór ten ma otrzymać osobowość prawną, własne symbole oraz opierać się na własnym katalogu wartości, wśród których skrzętnie pominięto wartości chrześcijańskie.
Pierwszoplanową rolę w federacji eurokonstytucja gwarantuje największym państwom UE, przede wszystkim Niemcom i Francji.
Do tego napisana jest bełkotliwym, hermetycznym językiem, niezrozumiałym nawet dla prawników, i stanowi wielki krok wstecz z punktu widzenia europejskiej kultury prawnej.
Polski rząd początkowo opierał się przyjęciu tego dokumentu, a Sejm przyjął słynną uchwałę zakazującą premierowi Millerowi podpisania konstytucji (znane hasło "Nicea albo śmierć"). Miller, mimo urazów poniesionych w związku z katastrofą helikoptera, osobiście udał się do Brukseli na ów zakończony fiaskiem "konstytucyjny szczyt". W następnych miesiącach jednak rząd odstąpił od polskich postulatów w sprawie zachowania nicejskiego systemu głosowania w Radzie i wprowadzenia wartości chrześcijańskich do preambuły, zadowalając się mało znaczącymi poprawkami. Tłumaczył to opuszczeniem antykonstytucyjnej koalicji przez Hiszpanię po zamachu w Madrycie i groźbą zablokowania przez Niemcy unijnych funduszy dla Polski w wieloletnim budżecie UE.
Małgorzata Goss



Rząd wbrew Sejmowi
Podpis premiera Marka Belki pod tzw. traktatem konstytucyjnym dla Europy jest sprzeczny ze stanowiskiem Sejmu RP i nie może być traktowany jako zobowiązujący dla Polski - uważa część opozycji.
Antoni Macierewicz i Jan Olszewski, liderzy RKN i ROP, w liście do premiera, ambasadorów wszystkich państw członkowskich UE oraz do Komisji Europejskiej przywołali kolejne uchwały Sejmu z 2 października 2003 r., z 11 grudnia 2003 r. oraz z 12 marca 2004 r., w których posłowie postawili warunki, jakie muszą być spełnione, aby rząd mógł podpisać eurokonstytucję. Chodzi o wpisanie wartości chrześcijańskich i odwołanie do Boga w preambule unijnej konstytucji, wykluczenie konkurencyjnych wobec NATO systemów bezpieczeństwa w Europie, utrzymanie nicejskiego systemu głosowania w Radzie, przyznanie Europie Środkowowschodniej takich samych praw do pomocy publicznej, jakie otrzymały wschodnie landy Niemiec, odrzucenie jurysdykcji sądów UE w sprawie roszczeń niemieckich wobec Polski i utrzymanie prymatu Konstytucji RP nad eurokonstytucją.
"Żaden z tych warunków nie został spełniony. Przestrzegamy przed działaniem mającym wszelkie cechy bezprawia" - stwierdzili autorzy listu.
MaG

"Nasz Dziennik" 29-10-2004

Autor: Ku8a