Gabinet na ruchomych piaskach
Treść
Profesor Teresa Lubińska, związana z byłą Unią Wolności, obok posła Zbigniewa Ziobry, członka komisji ds. afery Rywina; prof. Stefan Meller - dotychczasowy ambasador w Rosj, obok posła Zbigniewa Wassermanna, członka komisji śledczej ds. Orlenu - skład autorskiego rządu Kazimierza Marcinkiewicza wskazuje, że w doborze ministrów premier zastosował klucz ekspercki, a nie partyjny, zadając kłam twierdzeniom liderów Platformy Obywatelskiej, iż PiS chce całej władzy dla siebie. Mało tego - Marcinkiewicz zaprosił do swego gabinetu także ekspertów jednoznacznie kojarzonych z Platformą, jak prof. Zbigniew Religa czy dr Grażyna Gęsicka, dając dowód otwartości, której zabrakło kierownictwu PO. Jednocześnie trzeba podkreślić, że premier pozostawił w ręku PiS wszystkie resorty "siłowe" - MSWiA (Ludwik Dorn), MON (Radosław Sikorski), koordynatora służb specjalnych (Zbigniew Wassermann), ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego (Zbigniew Ziobro), co wskazuje, iż rząd nie na żarty przymierza się do oczyszczenia państwa z mafijnych układów polityczno-biznesowych i korupcji na szczytach władzy. Kropkę nad "i" postawił premier zaraz po pierwszym posiedzeniu gabinetu, zapowiadając na początek likwidację WSI i powołanie na ich miejsce nowej służby.
Ciekawie rysuje się kwestia realizacji przez rząd Marcinkiewicza prosocjalnego programu gospodarczego, który zapewnił PiS spektakularne zwycięstwo w kampanii. Wprawdzie szefem resortu finansów została była doradczyni Leszka Balcerowicza, ale jednocześnie kluczowe dla polityki społecznej sprawy związane z przygotowywaniem budżetu przejęła od resortu finansów kancelaria premiera, co wskazuje, że Marcinkiewicz zamierza sprawować nad tą kwestią osobistą pieczę. Ponadto na podkreślenie zasługuje fakt, że pani minister finansów nie otrzymała stanowiska wicepremiera, tak jak to było praktykowane od początku tzw. transformacji. Rząd będzie zatem skonsolidowany wokół osoby Marcinkiewicza i to on będzie decydował o jego polityce gospodarczej. Zwraca uwagę nominacja Piotra Woźniaka - eksperta z zakresu polityki energetycznej, na szefa resortu gospodarki oraz oddzielenie od tego resortu Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, które objął Krzysztof Michałkiewicz, absolwent KUL, działacz "Solidarności" i animator inicjatyw z zakresu pomocy społecznej. Dowodzi to, że premier nie zamierza, wzorem dotychczasowych liberalnych rządów, pozostawiać polityki społecznej i stosunków pracy w naszym kraju ich własnemu losowi.
Skład rządu jest zatem dość obiecujący z punktu widzenia realizacji obietnic PiS złożonych w kampanii. Poważnym problemem jest jednak jego zaplecze parlamentarne. Mówiąc obrazowo - gabinet Marcinkiewicza jest rządem na ruchomych piaskach, który będzie musiał zdobywać dla swoich zamierzeń to jedną, to drugą stronę sejmowej sali. Znając zacietrzewienie niektórych liderów - którego dowody raz za razem składa ostatnio szef Platformy Obywatelskiej - ten rząd nie będzie miał łatwego życia. Na polu sejmowym ważna do odegrania rola przypadnie więc szefowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego zadaniem będzie mobilizowanie poparcia. Szachy są rozstawione, to on będzie musiał prowadzić rozgrywkę, nie zapominając ani na moment, że z obecnym rządem Polacy łączą ogromne nadzieje. Oby tym razem politycy nie zawiedli. Będziemy im patrzeć na ręce.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2005-11-02
Autor: ab