Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Fundusz to nie łaska, lecz rekompensata

Treść

Zapowiadając dyskusję nad emerytalnym zabezpieczeniem części duchownych "finansowanej przez państwo za pomocą Funduszu Kościelnego", premier Donald Tusk zdaje się zapominać, że Fundusz Kościelny to nie łaska, ale rekompensata za upaństwowienie dóbr kościelnych. Duchowni nie należą "do grup dzisiaj emerytalnie uprzywilejowanych", od 1989 roku uczestniczą w powszechnym systemie ubezpieczeń społecznych. Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", najpóźniej w czwartek Episkopat Polski ma wydać komunikat odnośnie do kwestii dotyczących duchowieństwa poruszonych w exposé premiera.

Aby zrozumieć, co to jest Fundusz Kościelny, należy spojrzeć sześćdziesiąt lat wstecz. Fundusz Kościelny ustanowiony został ustawą z 20 marca 1950 roku, na mocy której przede wszystkim dokonano upaństwowienia nieruchomości tak zwanych ziemskich, które były własnością Kościoła katolickiego i innych związków wyznaniowych. - W zamian za przejęcie nieruchomości państwo zobowiązało się utworzyć specjalny fundusz. Fundusz Kościelny miał stanowić zatem rekompensatę, gdyż na nim miały być, ale jednak nie były, gromadzone dochody z nieruchomości, które zostały przejęte na własność przez państwo. Jednak w czasach PRL, wręcz przeciwnie, państwo przekazywało środki finansowe na organizacje prowadzące walkę z Kościołem oraz na tych, którzy służyli reżimowi - wyjaśnia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" ks. prof. dr hab. Józef Krukowski z UKSW.
Fundusz Kościelny zaczął faktycznie funkcjonować na mocy rozporządzenia Rady Ministrów z 23 sierpnia 1990 roku. Środki z tego funduszu przeznaczono m.in. na: wspomaganie w Kościele działalności oświatowo-wychowawczej i opiekuńczej, inicjatywy związane ze zwalczaniem patologii społecznych, ale także pokrywanie części wydatków na świadczenia z tytułu ubezpieczeń społecznych duchownych. - To z tego funduszu - co jest przedmiotem szczególnego krytycznego zainteresowania ze strony dzisiejszych przeciwników Kościoła - zaczęto przekazywać składki w wysokości 80 proc. na ubezpieczenia zdrowotne i emerytalne duchownych pracujących w duszpasterstwie, niepodlegających ubezpieczeniom z innych tytułów, np. z tytułu umowy o pracę - tłumaczy ks. prof. dr hab. Józef Krukowski. Zatem po pierwsze - składki przekazywane z Funduszu Kościelnego dotyczą jedynie części duchownych, po drugie - nie pokrywają one ich ubezpieczenia w całości, a po trzecie - nie obejmują wszystkich rodzajów ubezpieczeń. Jedynie misjonarze w okresie pracy na terenach misyjnych mają pokrywane 100 proc. składki, dotyczy to jednak jedynie ok. 2 tys. osób.
Likwidacja Funduszu Kościelnego - na który tak naprawdę nie były odprowadzane dochody z upaństwowionych nieruchomości kościelnych, a jedynie przeznaczane pewne środki w budżecie państwa - i niezastąpienie go jakąś inną formą najbardziej uderzy w misjonarzy, kapłanów pracujących duszpastersko, czyli tych, którzy nie otrzymują wynagrodzenia na podstawie umowy o pracę. Trzeba pamiętać, że z tego rodzaju ubezpieczenia korzystają duchowni wszystkich Kościołów i wspólnot wyznaniowych, które mają sytuację prawną uregulowaną na podstawie indywidualnej ustawy lub wpisu do rejestru związków wyznaniowych prowadzonego dotychczas przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Tych Kościołów jest ponad 170, w tym wiele nowych. Z tego funduszu korzystają również te Kościoły, które nie miały żadnych nieruchomości w 1950 roku.
Państwo nadal czerpie dochody z upaństwowionych przed laty dóbr kościelnych. I nie można tego zestawiać z Komisją Majątkową, która rozpatrywała zwrot nieruchomości przejętych przez państwo wbrew ustawie z 1950 roku. Kościół ma prawo do rekompensaty za upaństwowione dobra w świetle prawa. Nie uchyla się od rozmów na ten temat.
Najpóźniej w czwartek, ale może będzie to wcześniej, księża biskupi mają wydać komunikat odnośnie do kwestii dotyczących duchowieństwa poruszonych w exposé premiera, w tym także Funduszu Kościelnego. Obecnie Episkopat Polski rozpoczął doroczne rekolekcje na Jasnej Górze, które zakończą się właśnie w czwartek.

Małgorzata Bochenek


Nasz Dziennik Wtorek, 22 listopada 2011, Nr 271 (4202)

Autor: au