Fundusz jak pies ogrodnika
Treść
Pieniądze odebrane Fundacji "Lux Veritatis" wskutek wypowiedzenia umowy dotacji na wiercenia geotermalne będą zdeponowane w subfunduszu geologicznym. Nie wiadomo, kiedy zostaną wykorzystane zgodnie ze swym przeznaczeniem, jakim są badania geologiczne. Te z kolei są niezmiernie istotne dla poznania bogactw mineralnych, które kryją się pod powierzchnią ziemi. - Wywiercenie otworu mierzącego 3 tys. metrów i zrobienie pełnych badań geologicznych jest rzeczą niezmiernie cenną w wymiarze naukowym. Oznacza to, że wiemy, co znajduje się do 3 km głębokości w ziemi - a są tam po prostu skarby. Jednym z nich jest właśnie zasób gorącej wody geotermalnej - zaznacza Kazimierz Kujda, były prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Jak zaznacza o. Jan Król CSsR, wypowiadając umowę dotacji dla Fundacji "Lux Veritatis" na odwiert geotermalny w Toruniu, zarząd Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zupełnie zignorował naukowy charakter przedsięwzięcia. - Umowa zawarta między funduszem a Fundacją "Lux Veritatis" dotyczyła przede wszystkim badań, natomiast kwestia eksploatacji bogactw geologicznych to kolejny etap. Gdyby pan prezes funduszu Jan Rączka był człowiekiem merytorycznym, to by powiedział, że fundacja miała przeprowadzić badania, a nie tylko wywiercić otwór. W Polsce przecież na naukę się płaci i właścicielem tych badań miał być, zgodnie z umową, minister środowiska, któremu fundacja miała przedstawić ich wyniki - tłumaczy redemptorysta. I dodaje, że fundacja oczywiście miała świadomość, iż później trzeba byłoby wykonać drugi otwór. - Ale na tym etapie umowa dotyczyła zrobienia badań, i tylko tego. Więc uważam, że unieważniono ją niezgodnie z prawem - podkreśla o. Jan Król.
Według Kazimierza Kujdy, byłego prezesa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, pieniądze odebrane Fundacji "Lux Veritatis" spoczną w subfunduszu przeznaczonym na geologię i górnictwo, który i tak na koniec zeszłego roku posiadał około 300 mln zł niewykorzystanych. Wskazuje on również na ważne z punktu widzenia nauki znaczenie toruńskich badań. - Wywiercenie bowiem otworu na głębokość 3 km i zrobienie pełnych badań geologicznych jest rzeczą niezmiernie cenną w wymiarze naukowym. Oznacza to, że wiemy, co znajduje się do 3 km głębokości w ziemi - a są tam po prostu skarby. Jednym z nich jest właśnie zasób gorącej wody geotermalnej. Jeżeli w Gostyninie przed wierceniami określano jej temperaturę na 60 stopni, a w efekcie okazało się, iż ma ona aż 90 stopni, to w przypadku Torunia może być po prostu wrzątek - zauważa Kujda. Alarmuje jednocześnie, że jeśli pieniądze odłożone w subfunduszu są niewykorzystane, oznacza to stratę dla społeczeństwa i państwa, ponieważ są one zdeponowane jak gdyby w banku i nikt nimi nie obraca - nie są przeznaczone na żadne inwestycje.
Krzysztof Walczak z NFOŚiGW zapewnia, iż środki z opłat wpływających na subfundusz geologiczny zostaną wykorzystane, bowiem "takie są wieloletnie potrzeby polskiej geologii i gospodarki zasobami". - Wpływy na subfundusz geologiczny w 2007 r. wyniosły 113 mln zł, a wydatki stanowiły kwotę 99 mln złotych. Na koniec 2007 r. do dyspozycji pozostawało jeszcze ok. 192 mln zł, z czego w 2008 r. przeznaczono już ponad 106 mln zł na dofinansowanie przedsięwzięć zamawianych przez ministra środowiska: 65,7 mln zł na Mapę Geośrodowiskową Polski, 38,3 mln zł na System Osłony Przeciwosuwiskowej SOPO oraz System Informacji Geologicznej - INFOGEOSKARB - 2,3 mln zł - wymienia Walczak. Jak informuje, przeznaczenie środków na finansowanie potrzeb geologii wymaga zasięgnięcia opinii ministra środowiska, a na finansowanie potrzeb górnictwa - opinii ministra gospodarki oraz prezesa Wyższego Urzędu Górniczego.
Profesor dr hab. Ryszard Kozłowski z Politechniki Krakowskiej, współtwórca projektu geotermii toruńskiej, przyznaje bez ogródek, że skoro obecny rząd nie jest zainteresowany poszukiwaniem i możliwością wykorzystania w Toruniu bogactw naturalnych, trzeba szukać innego wyjścia z tej sytuacji. - Próbujemy stworzyć taką możliwość, żeby gminy mogły otrzymywać pieniądze na inwestycje na nowych zasadach. Nie tak jak dotychczas, z banku, który żąda udokumentowania pokrycia inwestycyjnego w wysokości 20-30 proc. - informuje. W opinii prof. Kozłowskiego, dobrym rozwiązaniem byłoby, gdyby banki finansowały przedsięwzięcie w całości, a potem odbierały sobie zainwestowane środki od wartości energii wyprodukowanej. - Taka jest m.in. opcja, którą proponują nam Amerykanie. Może z tego skorzystamy, aby przynajmniej na jednym przykładzie zobaczyć, jak to funkcjonuje - dodaje profesor.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2008-06-07
Autor: wa