"Franek" - dalej od Niemiec?
Treść
Pod koniec stycznia Tomasz Frankowski po raz drugi w ciągu kilku ostatnich miesięcy zmienił barwy klubowe. Tym razem z hiszpańskiego Elche przeszedł do angielskiego Wolverhampton Wanderers. Identyczna pozostała tylko klasa rozgrywkowa - II liga. Miał przełamać strzelecką niemoc "Wilków", a tymczasem sam w nią wpadł.
Popularny "Franek" sporo ryzykuje. Tak było, gdy walczącą o mistrzostwo Polski Wisłę Kraków zamienił na drugoligowe Elche. Argumentował wówczas, że w nowym klubie zarobi na godziwą emeryturę (jakby pod Wawelem zarabiał mało), a ciepły i słoneczny klimat Hiszpanii posłuży całej jego rodzinie. Sam dość szybko w Elche się odnalazł, zaczął strzelać bramki (w trzynastu meczach - osiem). Równie szybko postanowił jednak zaryzykować po raz drugi. Tym razem podjął rękawicę w Wolverhampton Wanderers. Hiszpańskie słońce zamienił na angielski ziąb i deszcz, a ligę techniczną - na fizyczną i ostrą. Owszem, konto bankowe powiększył, ale czy nie stracił szansy wyjazdu na finały mistrzostw świata?
Bo choć wydaje się to mało realne, pamiętając, jaki był jego wkład w awans polskiej reprezentacji, Frankowski do Niemiec wcale pojechać nie musi! Przechodził do "Wilków", by przełamać strzelecką niemoc drużyny. - Jego skuteczność jest imponująca - zachwalał zawodnika wielki zwolennik transferu, menedżer Glenn Hoddle. Tymczasem sam "Franek" się zablokował. Od końca grudnia (a więc jeszcze za czasów Elche) nie trafił ani razu, oczywiście sztuka ta nie udała mu się także na Wyspach (mimo czterech występów). Ba, zaniepokojony Hoddle wstawia go jeszcze do podstawowego składu, ale dość szybko ściąga z boiska. W sobotnim pojedynku z Ipswich Town Polak zszedł po godzinie. Jeśli tak będzie dalej, może wylądować na ławce rezerwowych. A stąd droga do Niemiec będzie dużo dłuższa i bardziej wyboista.
Na razie Frankowski jest pewniakiem u trenera Pawła Janasa, ale niedługo wcale tak być nie musi. Kandydatów do miejsca w reprezentacyjnym ataku jest bowiem wielu. Niepodważalną pozycję ma Maciej Żurawski, ale naciskają nieustannie Euzebiusz Smolarek (nie wiadomo, dlaczego wstawiany przez selekcjonera na prawą pomoc), Andrzej Niedzielan, Marek Saganowski czy Grzegorz Piechna. Są jeszcze inni: Grzegorz Rasiak, Łukasz Sosin, Paweł Brożek i Piotr Włodarczyk. Ławka Wolverhampton nie będzie żadnym atutem...
Mam nadzieję, że wkrótce "Franek" się przełamie i zacznie strzelać bramki - bo to gracz świetny i potrzebny naszej kadrze. Boję się jednak, że wybór ligi angielskiej był po prostu zły. Pewnie, piłkarz na tym zarobił finansowo, ale nie zawsze pieniądz jest najważniejszy. Można być uboższym (w jego przypadku brzmi to śmiesznie), ale realizować swe marzenia - np. o mistrzostwach świata. Były król strzelców polskiej ligi wyjechał do Anglii fizycznie nieprzygotowany, ze zdrowotnymi kłopotami, a trafił do ligi grającej co kilka dni, w zawrotnym tempie, brutalnie i bez litości. Na razie się w niej zupełnie nie odnajduje i... oby się to rychło zmieniło. Ja mam jednak obawy.
A Niedzielan, Saganowski i Sosin zdobywają bramki jak na zawołanie. Gdy zacznie rozgrywki liga polska, ujawnią się krajowi snajperzy. Paweł Janas może nie mieć sentymentów...
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2006-02-21
Autor: ab