Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Francuzi, składujcie to u siebie

Treść

W proteście przeciwko transportowi odpadów radioaktywnych z Francji do byłej kopalni w niemieckim mieście Gorleben na ulice i na tory kolejowe wyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Mimo to transport dotarł wczoraj do Hesji. Zabezpieczało go ponad 16 tys. policjantów, co kosztowało podatników ponad 25 mln euro.
W związku z ostatnimi wydarzeniami komentatorzy mówią o odrodzeniu w Niemczech ruchu antyatomowego. Gdy tylko pociąg z odpadami radioaktywnymi miał przekroczyć granicę francusko-niemiecką, przeszkodzić temu próbowało około 50 tys. ludzi. Demonstranci urządzili blokady torów kolejowych, siadając na nich i ustawiając tam traktory. Były też blokady przejazdów kolejowych i wiaduktów, a także liczne antyatomowe wiece.
W dolnosaksońskim regionie Wendland doszło z tego powodu do wielu utrudnień komunikacyjnych. Większość interwencji policji odbyła się w sposób pokojowy, ale w miejscowości Dannenberg użyto siły przeciwko protestującym. Policja oprócz przymusu bezpośredniego w postaci przenoszenia demonstrantów zastosowała pałki i gaz pieprzowy wobec ludzi, którzy próbowali rozkopać drogę. W odwecie w ich stronę poleciały butelki i kamienie.
Protest zorganizowali ekolodzy we współpracy ze związkami zrzeszającymi okolicznych rolników. Przyłączyły się do nich tysiące zwykłych obywateli, którzy domagają się zaprzestania magazynowania radioaktywnych odpadów w byłej kopalni. Protest wykorzystała także niemiecka opozycja.
Zgodnie z planami uzgodnionymi w 2002 r. przez rząd koalicyjny socjaldemokratów z Zielonymi ostatni reaktor atomowy powinien zostać zamknięty w Niemczech w roku 2021. Jednak koalicja CDU/CSU i FDP wydłużyła okres eksploatacji elektrowni jądrowych o następnych kilkanaście lat.
Waldemar Maszewski
Nasz Dziennik 2010-11-08

Autor: jc