Francuzi nie poszli do pracy
Treść
Francuzi bardzo negatywnie zareagowali na decyzję władz, które postanowiły, że zielonoświątkowy poniedziałek nie będzie dniem wolnym od pracy. Wielu Francuzów zignorowało nakaz i pozostało w domu. Dzień wolny zrobili sobie kierowcy autobusów, pracownicy poczty, nauczyciele, pracownicy uniwersyteccy, naukowcy zatrudnieni w państwowych ośrodkach badawczych i przedstawiciele wielu innych branż.
W kilkudziesięciu francuskich miastach, w tym w Paryżu, doszło wczoraj do chaosu komunikacyjnego. Co najmniej połowa Francuzów nie stawiła się w pracy, lekceważąc decyzję rządu, który wolny dotychczas dzień zmienił na "dzień solidarności z ludźmi starymi". Decyzję tę podjęto jeszcze w ubiegłym roku, po tragicznych doświadczeniach sprzed dwóch lat, kiedy to na skutek upałów i niewydolności francuskiej służby zdrowia zmarło około 15 tys. ludzi. Rząd szacował, że z zapłaconych za dodatkowy dzień pracy składek w wysokości 0,3 proc. od całej sumy wszystkich wynagrodzeń, do kasy państwa wpłynie kwota rzędu 2 mld euro.
Rządowej propozycji zlikwidowania jednego dnia świątecznego sprzeciwiły się wszystkie francuskie centrale związkowe. Chrześcijańska CFTC zaskarżyła nawet decyzję rządu do Trybunału Administracyjnego w Paryżu, oświadczając, że jest ona "ciężkim, naocznym i nielegalnym zamachem na liczne fundamentalne wolności". Sąd jednak nie poparł związkowców i uznał decyzję rządu za legalną. Według opublikowanych w ubiegłym tygodniu sondaży, aż 68 proc. Francuzów sprzeciwiało się organizowaniu "dnia solidarności z ludźmi starymi". Utworzony "Kolektyw Poniedziałku Zesłania Ducha Świętego" zaapelował, jak się wczoraj okazało - skutecznie, o bojkot rządowej decyzji. Apel ten podpisało ponad 200 tys. osób.
Wielkie firmy sektora prywatnego - m.in. Renault i bank Societe Generale - wolały nie ryzykować i na wszelki wypadek dały wczoraj wolne swoim pracownikom. Nie uczyniły tego linie lotnicze Air France, telekomunikacyjny monopolista France Telecom, w związku z czym związki zawodowe wezwały swych członków pracujących w tych firmach do strajku. Z kolei związki zawodowe taksówkarzy i federacja lekarzy namawiały do stosowania świątecznej taryfy. Dyrekcja kolei państwowych SNCF, zamiast wyznaczania jednego dodatkowego dnia pracy, zaproponowała swojej załodze wydłużenie o jedną lub dwie minuty codziennego czasu pracy przez cały rok. Zostało to źle przyjęte przez kolejarzy.
Wczorajsze protesty, które towarzyszyły strajkom, były też kolejną okazją, aby domagać się zwiększenia nakładów na szkolnictwo wyższe i badania naukowe, zwłaszcza zwiększenie liczby etatów i stworzenie warunków rozwoju zawodowego dla młodych pracowników nauki. Protesty zorganizowały 4 centrale związkowe skupiające pracowników szkolnictwa wszystkich szczebli.
Reakcję społeczeństwa na pozbawienie go tradycyjnego święta francuska gazeta gospodarcza "Tribune" określiła jako "mocny policzek, wymierzony rządowi". Gazeta zwróciła ponadto uwagę, że cała sprawa wbrew intencjom rządu przyczyniła się do negatywnego nastawienia wobec tak bardzo popieranej przez rząd konstytucji unijnej, o której przyjęciu bądź odrzuceniu Francuzi zdecydują 29 maja w referendum. Zdaniem "Tribune", "nie" dla konstytucji UE wynika z rozgoryczenia polityką rządu i nie ma żadnego bezpośredniego związku z tekstem traktatu konstytucyjnego.
Franciszek L. Ćwik, Caen
"Nasz Dziennik" 2005-05-17
Autor: ab