Francja wita z radością decyzję Irlandczyków
Treść
Rząd w Paryżu nie kryje ulgi i zadowolenia z sukcesu zwolenników unijnego traktatu w Irlandii i jednocześnie domaga się od Polski i Czech, by jak najprędzej ratyfikowały ten dokument.
- Wynik tego głosowania zwieńcza wysiłki, zwłaszcza francuskiej prezydencji, do udzielenia odpowiedzi na niepokoje, które wyrazili Irlandczycy. To ogromna satysfakcja dla wszystkich Europejczyków - zadeklarował prezydent Nicolas Sarkozy po ogłoszeniu wyników drugiego irlandzkiego referendum. Dodał, że Francja życzy sobie, by kraje, które dotąd jeszcze nie ratyfikowały traktatu, doprowadziły do tego jak najszybszej, żeby dokument zaczął obowiązywać przed końcem 2009 roku. Także minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner i sekretarz stanu ds. europejskich Pierre Lellouche zaapelowali do "krajów, które jeszcze nie ratyfikowały traktatu, by natychmiast wprowadziły instrumenty jego ratyfikacji". Według nich, "zakończenie tego procesu i wejście w życie traktatu z Lizbony oznaczać będzie koniec długiego okresu instytucjonalnych, europejskich debat". Zdaniem Sarkozy'ego, do prezydencji szwedzkiej należy obecnie podjęcie wszelkich niezbędnych inicjatyw, zmierzających do jak najszybszego wprowadzenia w życie traktatu lizbońskiego.
Również premier Fran ois Fillon stwierdził, że referendum było "zasadniczym etapem dla wejścia w życie traktatu i że etap ten został zakończony". Wyraził uznanie dla "wkładu narodu irlandzkiego na rzecz Europy silniejszej, skuteczniejszej i bliższej obywatelom". Socjalistyczna opozycja również z zadowoleniem przyjęła wynik irlandzkiego referendum, ale - wbrew twierdzeniom rządu - nie widzi ona w tym jakościowej zmiany funkcjonowania Unii Europejskiej, która, jej zdaniem, "powinna zająć się rzeczywistymi problemami, z jakimi borykają się miliony ludzi". Tylko w ten sposób, twierdzą socjaliści, Unia będzie mogła liczyć na przychylność jej obywateli i identyfikowanie się z jej polityką.
Dla Frontu Narodowego irlandzkie referendum jest "dniem żałoby dla wolności". W wydanym komunikacie prasowym jego wiceprzewodniczący prof. Bruno Gollnisch stwierdza, że "dla zmuszenia narodu irlandzkiego, by odstąpił od swojego sprzeciwu wobec traktatu z Lizbony, wykorzystano wszelkie środki, nie bacząc na ich ocenę moralną: groźby, szantaż, liczne ingerencje w sprawy wewnętrzne, wielkie kłamstwa i półprawdy establishmentu, który triumfuje, bo Irandczycy zdecydowali się głosować 'tak'". Zdaniem FN, "ich rozczarowanie będzie wielkie, kiedy spostrzegą, że wyjątkowe klauzule, które otrzymali, nie są gwarantowane prawnie, a Unia Europejska nie jest ochroną przed kryzysem ekonomicznym, bo przez swoją politykę jedynie go wznieca i zwiększa".
Profesor Bruno Gollnisch zauważył, że gdyby inne narody mogły wypowiedzieć się w referendum, to traktat by nie przeszedł. - Nicolas Sarkozy jasno to stwierdził w trakcie prywatnego spotkania w Parlamencie Europejskim z przewodniczącymi grup parlamentarnych, w którym uczestniczyłem - zapewnia Bruno Gollinisch. I podkreśla, iż wobec Irlandczyków zastosowano wszelkiego rodzaju perswazje i szantaż, byle tylko zmusić ich do poparcia traktatu.
Franciszek L. Ćwik
"Nasz Dziennik" 2009-10-05
Autor: wa