Francja w kryzysie władzy
Treść
Mimo poparcia, jakie uzyskał w parlamencie rząd premiera Dominique'a de Villepina poprzez odrzucenie złożonego przez socjalistów wotum nieufności, afera Clearstream jest daleka od zakończenia. Bez najmniejszej przesady można mówić o poważnym kryzysie na szczytach władzy we Francji.
Afera Clearstream ujrzała światło dzienne po opublikowaniu przez francuską prasę informacji o wydaniu w 2004 r. przez ówczesnego ministra spraw zagranicznych, którym był właśnie Dominique de Villepin, polecenia sprawdzenia, czy znani francuscy politycy nie posiadają w Luksemburgu nielegalnych kont bankowych. Wśród polityków, którzy mieli być sprawdzeni, był minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy, czołowy konkurent Villepina w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
W sprawie afery Clearstream prowadzone jest intensywne śledztwo. Dzisiaj zostanie przesłuchany były wicedyrektor Europejskiego Koncernu Lotniczo-Rakietowego i Obronnego (EADS - European Aeronautic Defense and Space) Jean-Louis Gergorin, który był autorem fałszywych list osób posądzonych o posiadanie tajnych kont w Luksemburgu. Listy te trafiły w 2004 r. do sędziego Renauda van Ruymbeke'a, który powiadomił o nich ministerstwo obrony i ówczesnego ministra spraw zagranicznych Dominique'a de Villepina. Wszczęto tajne dochodzenie. Jego celem było potwierdzenie informacji dostarczonych przez Jeana-Louisa Gergorina, co łączyłoby się z kompromitacją czołowych francuskich polityków.
W związku z aferą premier ma coraz większe trudności w przekonywaniu nie tylko opozycji, ale swoich towarzyszy z UMP i francuskiego społeczeństwa o swojej niewinności. Tym bardziej że prasa wciąż publikuje dodatkowe dokumenty dotyczące afery, obciążające szefa rządu i prezydenta Chiraca. Dominique de Villepin i Nicolas Sarkozy, którzy obaj czują się pokrzywdzeni, nie zmieniają taktyki i twierdzą, że całą sprawę powinien wyjaśnić sąd.
Nad Sekwaną zanosi się więc na dalsze odcinki smutnego serialu Clearstream, ukazującego w dobitny sposób brudne kulisy francuskiej polityki, a także demaskującego małostkowość poszczególnych polityków. Komentatorzy coraz głośniej mówią o złej grze premiera, który - ich zdaniem - powinien podać się do dymisji po przegranej walce o CPE (umowach o pierwszą pracę). Odchodząc wówczas, stałby się szanowanym politykiem, symbolem wierności własnym przekonaniom. Miałby też znacznie większe szanse ubiegania się o fotel prezydencki w 2007 roku.
By uwolnić się od oskarżeń w związku z aferą Clearstream, musi on przedstawić dowody swojej niewinności. Wydaje się jednak, że obecnie Dominique de Villepin nie ma nic konkretnego do powiedzenia sędziemu prowadzącemu śledztwo. W oczach rodaków premier nie jest już podziwianym przez prasę trybunem, jakim był, występując w ONZ z krytyką amerykańskich planów wojny z Iranem. Francja, która tak łatwo poucza innych, sama stała się sceną żenującego widowiska małostkowości francuskich polityków.
Szansę na zwiększenie swoich wpływów i scementowanie szeregów dostrzegła w obecnej aferze socjalistyczna opozycja. Domaga się ona dymisji rządu i prezydenta oraz rozpisania nowych wyborów. Popiera ją w tym centrowa UDF, której przewodniczący Franois Bayrou nie pozostawia suchej nitki na rządzie Dominique'a de Villepina i prezydencie Jacques'u Chiracu.
Coraz większy niepokój wkrada się także w szeregi rządzącej UMP. Wielu jej obecnych deputowanych obawia się o wyniki swoich reelekcji w przyszłorocznych wyborach. Na obecnym kryzysie w największym stopniu może skorzystać Front Narodowy Jeana-Marie Le Pena. Możliwe jednak, że tę polityczną farsę przerwie Jacques Chirac, rozpisując nowe wybory.
Franciszek L. Ćwik, Caen
"Nasz Dziennik" 2006-05-30
Autor: ab