Formuła 1: z Budapesztu do... Warszawy
Treść
W niedzielę na torze Hungaroring pod Budapesztem Robert Kubica zamknął swój pierwszy pełny sezon startów w mistrzostwach świata Formuły 1. Niemal dokładnie rok wcześniej w Grand Prix Węgier debiutował, teraz pojechał w tych zawodach już po raz drugi. Mimo kilku przygód i przeciwności minął metę na wysokim, piątym miejscu. Teraz, podobnie jak pozostali kierowcy, krakowianin udaje się na trzytygodniowy urlop, który... wypełnią mu obowiązki wobec sponsorów i kibiców. Dobra wiadomość dla fanów w Polsce: w połowie sierpnia w Warszawie będzie można zobaczyć BMW Sauber F1 Team Pit Lane Park i spotkać się z Kubicą oraz jego kolegami z zespołu.
Najpierw były przygody złe i spore kłopoty. W sobotnich kwalifikacjach krakowianin musiał radzić sobie z kiepsko funkcjonującym bolidem, przez co przeżył nieco stresujących chwil. Niewiele brakowało, a w ogóle nie zakwalifikowałby się do finałowej dziesiątki, co byłoby już prawdziwą porażką. - Problemy dotyczyły zmiany biegów i trwały cały czas - czasem były mniejsze, czasem większe. Okazało się, że przed czasówką powinniśmy byli wymienić całą skrzynię. Mechanicy zmienili jednak tylko pojedyncze podzespoły i okazało się, że to nie one szwankowały w porannym treningu. A za błędy się płaci - przyznał Kubica. Na szczęście w samym wyścigu było już prawie dobrze. Prawie, bo pojawiły się małe kłopoty z oponami. Polak jako jedyny zawodnik z czołowej dziesiątki nie miał na starcie nowego ogumienia. - Wszystkie komplety zużyłem już podczas kwalifikacji, w wyniku problemów przy zmianie biegów. Pierwsze okrążenia w wyścigu były zatem bardzo ciężkie, ponieważ od razu pojawiło się granulkowanie. Z trudnością utrzymywałem się na torze - dodał. Między innymi z tego powodu w początkowej fazie zmagań Kubica nie podjął zdecydowanej walki z próbującym go wyprzedzić Hiszpanem Fernando Alonso. - Nie była to taka sytuacja, jak na Silverstone, kiedy na ostatnich okrążeniach musiałem utrzymać za sobą Massę. Czasem trzeba myśleć perspektywicznie o całym wyścigu. Gdybym zaczął się bronić, to mógłbym stracić sporo czasu, a wiedziałem, że na mecie Alonso i tak będzie przede mną. Zaoszczędzone w ten sposób sekundy pomogły mi za to w pokonaniu Ralfa Schumachera - powiedział. Ostatecznie Polak minął metę jako piąty. Jako że na trzeciej pozycji finiszował Nick Heidfeld, team BMW-Sauber zaliczył najlepszy występ w historii. - To fantastyczny wynik. Każdy element funkcjonował jak należy, mieliśmy agresywną strategię wyścigową. Bardzo ważne były także perfekcyjne pit-stopy - podsumował dyrektor zespołu Mario Theissen.
Co dalej? Formuła 1 udaje się teraz na krótki urlop, podczas którego kierowcy i cały sztab ludzi pracujących na ich sukces odpoczywać za bardzo... nie będą. Inżynierowie wrócą do fabryk, by jeszcze bardziej udoskonalić bolidy, a kierowcy wypełnią wszelkie zobowiązania sponsorskie. I tu mamy świetną wiadomość dla kibiców w Polsce. Między 17 a 19 sierpnia na warszawskim Bemowie będzie można zobaczyć BMW Sauber F1 Team Pit Lane Park - czyli niezwykłe miasteczko F1. Nie zabraknie bolidów i sprzętów, jakimi posługują się zespoły, oraz - co najważniejsze - kierowców. Główną atrakcją ma być prawie stumetrowy tor z dwoma nawrotami, na którym popis umiejętności dadzą m.in. Kubica i Heidfeld.
Kolejna eliminacja mistrzostw świata, Grand Prix Turcji, rozegrana zostanie 26 sierpnia.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-08-07
Autor: wa