Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Formuła 1 - niebywałe emocje na koniec sezonu

Treść

- Mogło być lepiej, ale z drugiej strony mogło być też gorzej, więc ogólnie nie było źle - tak, nieco filozoficznie, podsumował zakończony w niedzielę sezon Formuły 1 Robert Kubica. Polski kierowca zespołu BMW-Sauber w ostatnim wyścigu, Grand Prix Brazylii, uplasował się na piątej pozycji. Wygrał Fin Kimi Raikkonen z Ferrari i po niebywałym zbiegu okoliczności został mistrzem świata. To jednak nie był koniec emocji.

Najpierw o Kubicy, bo krakowianin w niedzielę na torze Interlagos dostarczył swym kibicom wielu wrażeń. Pojechał bardzo dobrze, stoczył świetne i wygrane pojedynki z Fernando Alonso, Markiem Webberem oraz swym kolegą z zespołu, Nickiem Heidfeldem. Pod koniec kilka razy "bił się" z Nico Rosbergiem i ostatecznie musiał Niemcowi ustąpić pola. Metę minął na piątym miejscu. Później okazało się, że bardziej niż o czwartą lokatę Robert walczył o utrzymanie się w obrębie toru. Znów dopadły go przeciwności technicznej natury. Konkretnie - zużyte opony. - Start był udany i pierwsza część Grand Prix Brazylii układała się pomyślnie. Ze względu na trzypostojową strategię, po nieudanej czasówce musiałem atakować od samego początku. Szło mi dobrze do momentu, kiedy dowiedziałem się, że muszę ograniczyć obroty silnika, ponieważ temperatura wody i oleju jest zbyt wysoka. Przez to traciłem mnóstwo czasu. Na ostatnich dziesięciu okrążeniach miałem duże problemy z oponami, które były mocno zniszczone. Pojawiło się granulkowanie. Walczyłem z Rosbergiem o czwarte miejsce, ale on był szybszy o trzy sekundy na okrążeniu, więc nie mogłem się obronić - powiedział Kubica. Na gorąco Polak pokusił się o pierwsze podsumowanie minionych miesięcy. - To był udany sezon dla naszego zespołu, lecz nie do końca dla mnie. Zdobyłem 39 punktów - to niezły wynik, ale bardziej myślę o punktach straconych, których było prawie drugie tyle. Mogło być lepiej, ale z drugiej strony mogło być też gorzej, więc ogólnie nie było źle - przyznał. Krakowianin zakończył zmagania na szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej, ustępując jedynie Heidfeldowi (cóż, Niemcowi bolid zazwyczaj posłuszeństwa nie odmawiał, Kubicy dość często) oraz kierowcom McLarena i Ferrari. BMW-Sauber uplasowało się na drugim miejscu wśród konstruktorów, przegrywając z Ferrari. Oczywiście to mylące, bo niemiecki zespół jest w świecie trzeci. Absolutnymi liderami są Włosi oraz McLaren - zdyskwalifikowany jednak za szpiegowską aferę.
Mistrzem świata w niebywałych okolicznościach został w niedzielę Kimi Raikkonen. Emocje jednak nie skończyły się wraz z momentem, gdy Fin minął metę jako pierwszy, a dotychczasowy lider, Brytyjczyk Lewis Hamilton (McLaren) - siódmy. Niedługo po wyścigu Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) wszczęła dochodzenie przeciw zespołom BMW-Sauber i Williams-Toyota w związku z podejrzeniem przekroczenia przepisów technicznych. FIA uznała, że oba teamy mogły naruszyć jeden z punktów regulaminu technicznego, mówiący, iż "paliwo na pokładzie bolidu nie może mieć temperatury więcej niż 10 stopni Celsjusza niższej niż temperatura otoczenia". Zimne paliwo tankuje się szybciej. Okazało się, że dopuszczalna wartość została przekroczona! Gdyby zatem choć jeden z kierowców wspomnianych zespołów został zdyskwalifikowany (Rosberg, Kubica bądź Heidfeld) - a taka możliwość istniała w przypadku wszystkich - mistrzostwo świata przypadłoby Hamiltonowi! Poddawana ostatnio ogromnej krytyce za rzekome (większość obserwatorów uważa, że słowo "rzekome" jest zbyt łagodne) faworyzowanie Brytyjczyka FIA postanowiła jednak nie wymierzać kary. Ale na tym sprawa się nie skończyła, bo do akcji wkroczył McLaren, żądając apelacji. To oznacza, że emocje nie skończyły się na torze Interlagos...
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-10-23

Autor: wa