Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Formuła 1: Hamilton zapisuje się w kronikach

Treść

Lewis Hamilton jest niewątpliwym bohaterem początku sezonu mistrzostw świata Formuły 1. W czterech pierwszych wyścigach 22-letni Brytyjczyk zawsze był na podium, w niedzielę został liderem klasyfikacji generalnej. Najmłodszym w historii! Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w najbardziej zwariowanym, szalonym i najsłynniejszym cyrku świata debiutuje. Za nim zaledwie cztery (!) wyścigi w gronie najlepszych. Talent połączony z rewelacyjnym samochodem pozwolił mu jednak znaleźć się na szczycie w niesłychanym tempie.

Przed sezonem zwrócił na siebie uwagę kolorem skóry. I nie było to oczywiście wywołane żadnymi uprzedzeniami rasowymi. Hamilton stał się bowiem pierwszym w historii czarnoskórym kierowcą Formuły 1 (jego dziadek wyemigrował do Anglii z Grenady w latach 50. ubiegłego wieku, by pracować przy rozbudowie londyńskiego metra). Szybko okazało się, że również jednym z najbardziej utalentowanych w dziejach. Już w inauguracyjnym wyścigu - Grand Prix Australii - zawodnik teamu McLarena pokazał wielkie umiejętności i charakter. Zajął trzecie miejsce, przegrywając jedynie z Finem Kimi Raikkonenem z Ferrari i kolegą z zespołu, Hiszpanem Fernando Alonso. W Malezji był już drugi, ulegając tylko Alonso. W Bahrajnie powtórzył ten wynik, lepszy okazał się jedynie Brazylijczyk Felipe Massa z Ferrari. Tego dnia Brytyjczyk zapisał się na kartach historii, bo nigdy wcześniej żaden debiutant nie ukończył trzech pierwszych wyścigów w sezonie na podium. W niedzielę w Hiszpanii Lewis poszedł (a raczej pojechał) jeszcze dalej. Znów był drugi, znów przegrał tylko z Massą, ale został nowym liderem klasyfikacji generalnej. Najmłodszym w dziejach (urodził się 7 stycznia 1985 r., jest o miesiąc młodszy od Roberta Kubicy)! Już teraz zyskał miano debiutanta roku, przewiduje się mu fantastyczną karierę. Niektórzy widzą go w mistrzowskiej koronie na koniec sezonu.
Sam Brytyjczyk jest nieco zaskoczony i zaszokowany osiąganymi wynikami. - Czuję się jak we śnie - mówił po niedzielnym wyścigu. Szczęśliwy, pełen wiary w jutro i jednocześnie dość twardo stąpający po ziemi. Po Grand Prix Hiszpanii powiedział Massie pół żartem, pół serio, iż wkrótce go prześcignie (czyli wygra pierwszy wyścig w karierze). Na razie przyznał szczerze, że czerwony bolid Ferrari jest ciut szybszy, ale... - Ale powoli zbliżamy się do jego poziomu - dodał. Kolejna eliminacja mistrzostw świata zostanie rozegrana w Monaco. Hamilton tamtejszy tor zna doskonale, w przeszłości wielokrotnie, i to z sukcesami, startował na nim w niższych klasach wyścigowych (Formuła 3, GP2).
- Być może właśnie tam uda mi się wyprzedzić Felipe - skwitował.
Hamilton jednak wie doskonale, iż przed nim ogrom pracy. Już wiele osiągnął, ale jednocześnie znacznie podniósł sobie poprzeczkę. - Jestem realistą. Mam świadomość, że spotka mnie jeszcze trochę porażek i rozczarowań - przyznał, dodając jednocześnie, że stać go na... mistrzostwo świata.
Rok temu za najlepszego debiutanta uznano Roberta Kubicę, teraz - choć sezon dopiero się zaczął - tytuł ten praktycznie zapewnił już sobie Brytyjczyk. Przykład obu kierowców doskonale obrazuje znaczenie jakości sprzętu, z którego korzystają. Umiejętności mają przecież podobne, obaj zresztą często się komplementują. Hamilton zasiada jednak za kierownicą znakomitego bolidu, niezawodnego, szybkiego, korzysta z dziesiątek lat doświadczeń zespołu McLarena. Kubica na początku sezonu walczył nie tyle z rywalami, ile ze szwankującym autem, jego team wciąż się uczy i zdobywa doświadczenie, popełniając przy okazji szkolne, zdawałoby się, błędy. Przyszłość działa jednak na korzyść obu młodych kierowców. Być może jutro będziemy pasjonować się walką Kubicy i Hamiltona o mistrzostwo świata. To całkiem miły scenariusz. I możliwy.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-05-15

Autor: wa

Tagi: formuła 1 hamilton