Formuła 1 - dobry sezon BMW-Sauber, ale i tak...
Treść
- Robert Kubica to nieoszlifowany diament, który chcemy zamienić w wygrywającego kierowcę - przyznaje Mario Theissen, dyrektor BMW Motorsport. Za Polakiem pierwszy pełny sezon mistrzostw świata Formuły 1. Zakończył go na wysokim, szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej, lecz ani jednego wyścigu nie ukończył w czołowej trójce. Rok bez podium przytrafił mu się po raz pierwszy w sportowej karierze. Sam krakowianin ocenia go raczej dobrze, ale nie ukrywa zarazem lekkiego rozczarowania.
Wszystko rozpoczęło się źle. W inaugurującym sezon Grand Prix Australii Kubica nie dojechał do mety. Trzy tygodnie później uplasował się na dalekim miejscu w GP Malezji. W obu eliminacjach zawiodła technika, konkretnie skrzynia biegów, która Polakowi napsuła sporo krwi również w kolejnych miesiącach. Problemy z bolidem prześladowały krakowskiego kierowcę niestety często. Przez to nie mógł w pełni zaprezentować swego talentu i... pierwszy raz w karierze stanąć na najwyższym stopniu podium Grand Prix. Tak, tak, historyczne wydarzenie mogło nastąpić podczas GP Chin. - Odpadłem na prowadzeniu, jadąc o sekundę szybciej niż kierowca za mną, więc wynik mógłby być dosyć dobry. Podium, a może i lepiej - opowiadał później zawiedziony polski kierowca. Przewodzący stawce krakowianin miał wszelkie atuty w ręku i wydawało się, że nic i nikt go nie zatrzyma. A jednak w pewnym momencie jego bolid stanął w miejscu i Robert musiał wycofać się z walki. W pozostałych wyścigach trzy razy był tuż za podium (GP Hiszpanii, Francji i Wielkiej Brytanii), ale nigdy na nim nie stanął. Taka sytuacja spotkała go po raz pierwszy w karierze. Wcześniej w każdym roku startów - w różnych seriach wyścigowych - zawsze plasował się w czołowej trójce. Także w debiutanckim sezonie w Formule 1, gdy był trzeci w niezapomnianym GP Włoch na torze Monza. Teraz tego zabrakło i Kubica nie ukrywał, że odczuwa lekkie rozczarowanie. - To był udany sezon dla naszego zespołu, lecz nie do końca dla mnie. Zdobyłem 39 punktów - to niezły wynik, ale bardziej myślę o punktach straconych, których było prawie drugie tyle. Mogło być lepiej, ale z drugiej strony mogło być też gorzej, więc ogólnie nie było źle - tak podsumował minione miesiące.
Mimo to o Kubicy było w minionym roku bardzo głośno. Nieraz dał próbkę swego talentu, a pojedynek z Felipe Massą na ostatnich okrążeniach GP Japonii przeszedł do historii. To była walka dwóch gladiatorów, w której nikt nie chciał ustąpić i bił się o swoje do samego końca. Ostatecznie trochę lepszy okazał się Brazylijczyk z Ferrari, ale Polak pokazał wielkie umiejętności i takiż charakter. Chwile grozy Robert i wszyscy fani Formuły 1 przeżyli podczas GP Kanady. Pędzący z prędkością ponad 300 km na godzinę bolid krakowianina stracił kontakt z podłożem i z ogromną prędkością uderzył w barierę. Widok był dramatyczny, wydawało się, że może stać się najgorsze. Ale oto wydarzył się cud. Kubica, owszem, na chwilę stracił przytomność, ale poza tym nie doznał żadnych obrażeń. Wielu fakt ten natychmiast powiązało z osobą naszego Ojca Świętego. Robert miał bowiem na kasku napis "Jan Paweł II". Niesamowite, ale już po tygodniu Polak chciał startować w GP USA. Nie zgodzili się na to jednak lekarze, słusznie uznając, że upłynęło zbyt mało czasu po wypadku. Trzy tygodnie później Kubica był już czwarty we Francji. - Dla Roberta rok 2007 był pierwszym pełnym sezonem startów w najwyższej kategorii wyścigowej. W ciągu krótkiej kariery w Formule 1 udowodnił, że potrafi dorównać Nickowi Heidfeldowi. Jest niezwykle szybki i jak na tak młodego kierowcę bardzo dobrze rozumie wszelkie techniczne zagadnienia. Robert to nieoszlifowany diament, który chcemy zamienić w wygrywającego kierowcę - nie ukrywa Mario Theissen. Z Kubicą i Heidfeldem zespół chce w przyszłym roku wykonać kolejny krok naprzód. Na razie dyrektor BMW Motorsport jest zadowolony z tego, co było. - Dla zespołu BMW Sauber był to udany sezon. Możemy być dumni z naszych osiągnięć, zarówno w kwestii rozwoju podczas przerwy zimowej, jak i w trakcie sezonu. W czasie naszych dwóch lat osiągaliśmy nasze cele. W 2007 r. startowaliśmy z pozycji piątego zespołu, po zdobyciu 36 punktów w zeszłym sezonie. Czwarte miejsce było celem, trzecie byłoby sukcesem. Było wspaniale móc oglądać nas jako trzecią siłę już od początku sezonu, potwierdzając tę pozycję w każdych zawodach. Decyzje administracyjne dały nam na tacy drugą lokatę, ale nie znaczy to dla nas wiele, bo wiemy, że są wciąż cztery samochody szybsze od nas. Naszym zadaniem jest pokonać je na torze - dodaje.
Rok temu zespół BMW-Sauber wywalczył łącznie 36 punktów, teraz aż 101. Różnica jest ogromna. W ubiegłym sezonie był w klasyfikacji konstruktorów piąty, w zakończonym przed tygodniem - drugi (to oczywiście mylące, bo jest trzecią siłą za Ferrari i zdyskwalifikowanym za szpiegowską aferę McLarenem). Postęp jest zatem widoczny gołym okiem, ale nie zaspokaja ambicji teamu i jego kierowców. Celem na przyszły rok będzie zatem dalsza pogoń za dwoma liderami i zmniejszenie do nich dystansu. Prace nad nowym (niezawodnym) bolidem trwają już od dawna. Kubica i Heidfeld wiążą z nim ogromne nadzieje. Na razie obaj udali się na zasłużone wolne, ale jest to oczywiście odpoczynek czynny. Sezon 2008 rozpoczną tradycyjnie w Melbourne, gdzie 16 marca rozegrane zostanie Grand Prix Australii. Później wystąpią w Malezji i Bahrajnie, a do Europy - a konkretnie na tor Catalunya pod Barceloną - pierwszy raz zawitają 27 kwietnia. 9 października po raz pierwszy w historii wyścig F1 (GP Chin) rozegrany zostanie przy sztucznym świetle. Sezon zakończy się jak zwykle 2 listopada w Brazylii. Łącznie kierowcy wystąpią w osiemnastu eliminacjach.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-10-27
Autor: wa
Tagi: kubica