Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Formuła 1: BMW nadal w miejscu

Treść

Weekend na Węgrzech pozwolił wrócić do gry wielkim Formuły 1, czyli McLarenowi i Ferrari. Niestety, nic nie drgnęło w BMW, które ma być szybsze i bardziej konkurencyjne w niedalekiej przyszłości. Czyli pod koniec sierpnia, podczas Grand Prix Europy.

Takie są przynajmniej plany i obietnice. Ekipa z Hinwil pracuje nad kolejnymi poprawkami i modyfikacjami i wypada tylko mieć nadzieję, że z lepszym skutkiem niż dotychczas. Od początku sezonu bolidy w barwach BMW spisują się bowiem zadziwiająco słabo, źle się prowadzą, są wolne. Liczby nie kłamią: w dziesięciu tegorocznych wyścigach Robert Kubica tylko raz (!) dojechał do mety w czołowej ósemce, zgromadził na koncie zaledwie dwa punkty. W analogicznym okresie poprzedniego sezonu Polak miał ich aż 48, zajmował czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej, mógł się pochwalić wygranym wyścigiem i kwalifikacjami, kilkoma miejscami na podium. Czy w ciągu kilku miesięcy zapomniał, jak się jeździ? Oczywiście nie, dostał jedynie do dyspozycji dużo słabsze auto. Wystarczyło. Na Węgrzech nie zmieniło się nic. Jeszcze po pierwszej piątkowej sesji treningowej wydawało się, że może wreszcie będzie trochę lepiej, Polak chwalił bolid bodaj pierwszy raz w roku. Niestety, dwa dni później mina mu zrzedła. - Miałem olbrzymią podsterowność i spore zużycie przednich opon przez cały wyścig - mówił. W efekcie punktów nie zdobył, choć taki scenariusz zakładały już bardzo nieudane, sobotnie kwalifikacje. Lepiej ma być za miesiąc, po krótkiej letniej przerwie. Na GP Europy BMW szykuje modernizacje, które mają pomóc choć w części uratować sezon.
Tymczasem inni wielcy przegrani ostatnich miesięcy powoli wracają do gry. W niedzielę pierwsze od miesięcy zwycięstwo odniósł Lewis Hamilton. Brytyjczycy uporali się z kryzysem, znów zaoferowali swojemu mistrzowi bolid szybki i niezawodny. - To było niesamowite uczucie wrócić i znów walczyć o najwyższe miejsce na podium po tak długim czasie i tylu kłopotach. To był jeden z moich najlepszych wyścigów - nigdy się nie poddałem i - co było równie ważne - nie poddał się nikt w zespole. Przyznam, że nie spodziewaliśmy się zwycięstwa, nie sądziliśmy, że będziemy mieć takie tempo, ale samochód spisywał się perfekcyjnie - cieszył się triumfator zmagań na Hungaroringu. Tuż za Brytyjczykiem finiszował inny wielki kierowca z wielkiej firmy, Kimi Raikkonen. Ferrari udowodniło, iż złe dni też ma za sobą i oby pod koniec sierpnia mogła powiedzieć to samo dwójka z BMW.
Pisk
"Nasz Dziennik" 2009-07-28

Autor: wa