Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Formuła 1: 14 kwietnia wszystko może się zmienić

Treść

Po dwóch eliminacjach mistrzostw świata Formuły 1 Robert Kubica ma na koncie zero punktów, ani razu nie dojechał do mety. Przed rokiem w identycznej sytuacji był Brazylijczyk Felipe Massa z Ferrari, który później do samego końca zaciekle walczył o tytuł. Czy Polak ma szanse pójść w jego ślady?

Na razie trudno cokolwiek przewidywać i snuć prognozy, przynajmniej do 14 kwietnia. Tego dnia Trybunał Arbitrażowy Międzynarodowej Federacji Samochodowej ma podjąć ostateczne decyzje odnośnie do legalności podwójnych dyfuzorów (element aerodynamiczny zmniejszający opór powietrza wskutek docisku tylnej osi, co za tym idzie - poprawiający przyczepność) zastosowanych w bolidach Brawn GP, Toyoty i Williamsa. Oficjalny protest złożyły cztery zespoły - Red Bull Racing, Renault, Ferrari i BMW-Sauber, przekonane o swoich racjach. - Nowe przepisy wprowadzone przed sezonem miały na celu zmniejszenie siły docisku bolidów. Tymczasem trzy zespoły ewidentnie ją zwiększyły, zatem postąpiły wbrew zasadom - uzasadnił Flavio Briatore, szef Renault. Sprawa budzi kontrowersje, przed Grand Prix Australii stewardzi orzekli, iż konstrukcja jest zgodna z przepisami. Czy FIA to podtrzyma - zobaczymy. Gdyby wydała werdykt negatywny, w klasyfikacji mistrzostw doszłoby do rewolucji. Jenson Button w Brawn GP wygrał obie tegoroczne eliminacje, jest zdecydowanym liderem, wyprzedza swego kolegę z zespołu Brazylijczyka Rubensa Barichello oraz dwójkę z Toyoty - Włocha Jarno Trullego oraz Niemca Timo Glocka. Żeby było ciekawiej, w ubiegłym sezonie cała czwórka nie liczyła się w ogóle w walce o najwyższe cele, a Button w beznadziejnym bolidzie Hondy przeżywał prawdziwe katusze i rozterki. Ba, jeszcze na kilka tygodni przez startem obecnego sezonu wcale nie był pewien swojej przyszłości. Ross Brawn, jeden z najgenialniejszych ludzi w Formule 1, były dyrektor japońskiego zespołu, kupił go na początku marca i dopiero wtedy Brytyjczyk mógł odetchnąć. Dziś święci życiowe sukcesy.
Nie czekając jednak na 14 kwietnia, wszystkie pozostałe zespoły, łącznie oczywiście z BMW-Sauber, pracują w pocie czoła i zamierzają wprowadzić oprotestowaną konstrukcję w swoich bolidach. Podwójny dyfuzor daje ogromną przewagę, kapitalnie przygotowane pojazdy Brawn GP są szybsze na okrążeniu o około pół sekundy od konkurencji, a to przepaść. Świetnie spisują się Toyoty, a i Williamsy jeżdżą lepiej niż ubiegłoroczni mocarze: Ferrari i McLaren. Każdy team sięga zatem głęboko do kieszeni, by tę różnicę zniwelować. Jeśli FIA uzna, iż kontrowersyjny element przepisów nie przekracza, możemy być pewni, że w kolejnej eliminacji, Grand Prix Chin, na torze pojawią się zdecydowanie pozmieniane bolidy. Także Kubicy, który na lepsze auto czeka z niecierpliwością.
O ile bowiem w Australii marzenia Polaka o sukcesie brutalnie przerwał Niemiec Sebastian Vettel z Red-Bull Renault, o tyle w Malezji wyeliminowała go awaria silnika. To było pewne zaskoczenie, bo z podobnymi problemami nasz kierowca się jeszcze nie spotykał. Owszem, dwa lata temu do rozpaczy doprowadzała go wadliwa skrzynia biegów, ale w poprzednim sezonie jego samochód nie odmówił posłuszeństwa, pod względem niezawodności plasując się w ścisłej czołówce. - Robert ma prawo być rozczarowany takim obrotem sprawy, ale mam nadzieję, że w kolejnych wyścigach będzie już lepiej - przyznał Mario Theissen, dyrektor BMW-Sauber. Nie jest też wykluczone, iż już w Chinach Polak zasiądzie w aucie wyposażonym w system KERS. Jak sam podkreślił, ta technologia dawała w Malezji sporą przewagę.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-04-07

Autor: wa