Forma? Wcale nie optymalna!
Treść
Na kilka dni przed rozpoczęciem igrzysk Justyna Kowalczyk jest w wielkiej formie, ale sama przekonuje, że optimum wciąż nie osiągnęła. W rozegranym w sobotę w kanadyjskim Camnore sprincie na 1,45 km techniką klasyczną zdeklasowała rywalki i powiększyła przewagę w klasyfikacji Pucharu Świata. Były to ostatnie zawody przed olimpiadą.
W minionych latach sprint był domeną Petry Majdic. Nawet w poprzednim sezonie, zakończonym fantastycznym triumfem Kowalczyk, Słowenka wygrała łączną rywalizację w sprincie i to z wielką przewagą nad rywalkami. Polka uchodziła za zawodniczkę, która na najkrótszym dystansie nie czuje się najlepiej, ba, przez chwilę trwała nawet publiczna dyskusja, czy powinna na nim startować w Vancouver. Kowalczyk jest jednak osobą szalenie ambitną i upartą w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Pomyślała: "Uważacie, że jestem słaba, to wam udowodnię, że się mylicie". Udowodniła i udowadnia nadal. W sobotę w Canmore dzieliła i rządziła w sposób absolutny. Począwszy od kwalifikacji, poprzez ćwierćfinały, półfinały, aż do finału nie pozostawiała konkurentkom złudzeń, zwyciężając w wielkim stylu i z gigantyczną przewagą. Kibice, coraz liczniejsi, z uwagą przypatrujący się zmaganiom biegaczek, pamiętali, że na mecie sprintu prawie zawsze różnice między zawodniczkami bywały minimalne: sekunda, góra dwie. Tymczasem Kowalczyk rywalki "nokautowała". W finale drugą Szwedkę Idę Ingemarsdotter wyprzedziła aż o 7,6 s, trzecią Kanadyjkę Sarah Renner o 8,4. To była przepaść, doskonale obrazująca dominację reprezentantki Polski.
Majdic? Zabrakło jej w najważniejszym biegu. W półfinale dość nieszczęśliwie zderzyła się z Amerykanką Kikkan Randall i minęła metę na ostatniej pozycji. Słowenka pozostała liderką klasyfikacji sprintu, ale nad Kowalczyk ma zaledwie siedem punktów przewagi. Tyle co nic. - Szkoda, że Petry zabrakło w finale, ale nie umniejsza to mojej radości ze zwycięstwa. Jestem zadowolona, biegało mi się znakomicie, szczególnie na podbiegach. Tam przyspieszałam, atakowałam ostro i uciekałam rywalkom. Mimo to wciąż nie uważam, abym była w optymalnej formie. Ta ma przyjść dopiero w Vancouver - powiedziała Polka. Mistrzyni z Kasiny Wielkiej oczywiście pozostała na pierwszym miejscu w klasyfikacji generalnej PŚ, Majdic uciekła na dystans aż 404 punktów, a trzeciej Fince Aino-Kaisie Saarinen - 586. To bardzo dużo, druga w karierze Kryształowa Kula jest już na wyciągnięcie ręki, ale Kowalczyk o niej nie myśli. Temat numer jeden na dziś to igrzyska, na których Polka chce powalczyć o najwyższe cele. Medal, medale, miejsce w historii - wszystko to jest w jej zasięgu.
Do Whistler, gdzie odbędzie się olimpijska rywalizacja, Kowalczyk dotrze w środę.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-02-08
Autor: jc