Firma jako Dom Boży
Treść
Wil Derkse podejmuje próbę – moim zdaniem bardzo udaną – przywrócenia Regule pozycji należnej jej nie tylko we wspólnotach monastycznych, ale i w życiu świeckim: rodzin, organizacji i firm.
Bardzo karkołomna myśl, którą wyłowiłem z książki autorstwa Wila Derkse Reguła Świętego Benedykta dla początkujących. Autor jest oblatem benedyktyńskim opactwa św. Willibrorda w Doetinchem w Holandii, a zarazem dyrektorem i profesorem Fundacji Radboud Uniwersytetu Eindhoven. Mnie to zestawienie firmy z Domem Bożym bardzo zaskoczyło. Podejmowane starania, by nie dzielić życia na obszary sacrum i profanum nie są mi obce, jednak z Domem Bożym zazwyczaj kojarzy się świątynia, nie miejsce, w którym praktykuje się biznes. Jeżeli wątek firmy-świątyni pojawiał się w jakiś esejach, to zazwyczaj miał wydźwięk negatywny, obnażający trendy tworzenia pewnego rodzaju kultu niepohamowanego rozwoju i ekspansji, a także bezkrytycznego konsumpcjonizmu. Tym razem chodzi o coś zupełnie innego: firma jako miejsce, w którym ludziom oraz ich pracy, niezależnie od zajmowanego stanowiska, należy się szacunek, uwaga i troska. Prowadząc działania w zakresie wspierania firm w nieustannym doskonaleniu i redukowaniu strat mam okazję obserwować, jak budowana jest i rozwijana tzw. „kultura organizacyjna”. Niestety, muszę przyznać, że w znakomitej większości przypadków ta „kultura” jest na bardzo niskim poziomie.
Być może czytający te słowa pomyślał, że książka traktuje o tym, jak przerobić firmę na klasztor. Nic bardziej mylnego. W książce, we wstępie do niej, można znaleźć taką oto anegdotę:
Einstein odwiedził Nielsa Bohra w jego letnim domu na wybrzeżu Danii. Zauważył, że nad wejściem, zgodnie z miejscowym zwyczajem, wisi podkowa, umieszczona tam, aby przynosiła szczęście mieszkańcom domu. „Niels”, powiedział Einstein, „jako fizyk z pewnością nie wierzysz, że podkowa może przynosić szczęście i wpływać na kolej wydarzeń?” Bohr odpowiedział: „Nie, oczywiście nie wierzę, ale słyszałem, że to działa nawet jeśli w to nie wierzysz / str. 13-14 /
Jaka nauka płynie z tej anegdoty. Otóż wszystko, co jest działaniem wprowadzającym więcej moralności, piękna i miłości zbliża do Boga, nawet wtedy, gdy nie jesteśmy tego świadomi. Patrząc na rozwój firmy z takiej perspektywy, można dostrzec jak powoli powstaje prawdziwy Dom Boży, nie sanktuarium pieniądza i nieograniczonej ekspansji. Skąd czerpać inspiracje do takiego rozwoju. Źródeł jest z pewnością wiele, Wil Derkse wskazuje na jedno z nich: Regułę Świętego Benedykta.
Tytuł książki zawiera jeszcze wskazanie, dla kogo przeznaczona jest Reguła. Są nimi początkujący, czyli… wszyscy. Można by się spodziewać opisu co najmniej kilku poziomów prowadzących do doskonałości, lecz okazuje się, że św. Benedykt przewidział i opisał tylko jeden, podstawowy. Może to być trochę frustrujące. Jak to? Poziom podstawowy na zawsze? Czyli po 5, 10, czy nawet 50 latach nie mam robić żadnych postępów? Tu przypomina mi się jedna z zasad metody ciągłego doskonalenia zwanej kaizen: kiedy już wprowadziłeś udoskonalenie jakiegoś działania uznaj od razu, że jest to najgorszy z możliwych sposobów jego realizacji. To również jest frustrujące: człowiek trudzi się, pracuje nad usprawnieniem, a kiedy je wdroży ma uznać, że to fatalny sposób na zrobienie czegoś. Jednak za takim myśleniem kryje się motywacja do podejmowania nieustanego trudu doskonalenia. W przeciwnym razie może się zdarzyć, że spocznę na laurach, zadowolony z efektów swojej pracy. Święty Benedykt przekazuje w Regule dokładnie to samo: każdego dnia zaczynaj od nowa, powierzając swoje trudy Bogu. Od Niego zależą twoje postępy, ty zawsze będziesz poczatkującym uczniem Pana.
Wil Derkse podejmuje próbę – moim zdaniem bardzo udaną – przywrócenia Regule pozycji należnej jej nie tylko we wspólnotach monastycznych, ale i w życiu świeckim: rodzin, organizacji i firm. Warto przypomnieć, że monastycyzm rodził się jako inicjatywa zwykłych ludzi, pragnących w swoim życiu jak najpełniej oddychać Duchem Żyjącego Boga. Takie pragnienie rodzi się także w Holandii, w której o wiele łatwiej natknąć się na wiatrak, niż znaleźć kościół, nie wspominając o klasztorze. Pisząc „kościół” mam na myśli świątynię, w której odprawiana jest Liturgia Święta, nie sam budynek. Tych jest całkiem sporo, poprzerabianych na galerie, restauracje, kawiarnie, a nawet miejsca do uprawiania skateboardingu.
Prezesi dużych korporacji lubią podkreślać, że najważniejsi są w firmie ludzie. Podtytuł jednej z książek opisujących nowoczesne metody rozwoju produktu zawiera ciekawą deklarację: …integracja ludzi, procesów i technologii. Tak, ale jak? Jeżeli w dobie cyfryzacji i robotyzacji to przede ludzie są kluczowym czynnikiem sukcesu w biznesie, co należy zrobić, by chciało im się chcieć? Co kilka lat pojawiają się nowe, odkrywcze koncepcje, a to work-life balance, która próbuje znaleźć złoty środek pomiędzy zaangażowaniem zawodowym i życiem prywatnym, a to turkusowa firma, w której zarządzanie jest maksymalnie zdecentalizowane. Są to pewne mody biznesowe, w zasadzie pożyteczne, ponieważ pokazują jakby w błysku flesza, jak by to było dobrze gdyby… Podczas gdy Reguła św. Benedykta ma już kilkanaście wieków i przez cały ten czas inspiruje kolejne pokolenia mnichów i świeckich. Z powodzeniem mogłaby – z odpowiednim komentarzem – służyć jako przewodnik dla biznesu w zakresie integrowania ludzi i procesów. Technologie zmieniają się coraz szybciej i jako takie nie stanowią istotnego czynnika, ponieważ są powszechnie dostępne. Jedną z takich interpretacji Reguły jest książka Wila Derkse. Gdybym miał wskazać myśl przewodnią tego opracowania, to zwróciłbym uwagę na często podkreślane współistnienie elastyczności i stałości w podejściu zarządzających do ludzi, z którymi współpracują i kierują nimi. W zabawny sposób ujął to senator Everett Dirksen, republikanin, reprezentujący przed laty stan Illinois: Jestem człowiekiem stałych i nieugiętych zasad, z których pierwsza brzmi: Zawsze bądź elastyczny. Myślę, że zarówno św. Benedykt z Nursji, jak i Wil Derkse zgodziliby się z nim.
Henryk Metz – kierownik projektów i programów w branży IT oraz ekspert/trener metod ciągłego doskonalenia. Ikonopisarz, członek Senatu Śląskiej Szkoły Ikonograficznej, reprezentuje Wydział Światło i Zbawienie ŚSI. Wraz z żoną Zofią pomaga zainteresowanym poznawać i doskonalić się w sztuce pisania ikon we wspólnocie Ikonopisarzy Wszystkich Świętych przy parafii pw. Wszystkich Świętych w Gliwicach.
Żródło: cspb.pl, 21
Autor: mj