Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Finał bez Radwańskiej

Treść

Agnieszka Radwańska pożegnała się wczoraj z Australian Open. Polka z Rosjanką Marią Kirilenko przegrały 1:6, 6:1, 3:6 w półfinale rywalizacji deblistek z rozstawionymi z jedynką Carą Black z Zimbabwe i Amerykanką Liezel Huber. Do finału gry pojedynczej awansowały Amerykanka Serena Williams i Belgijka Justine Henin oraz Brytyjczyk Andy Murray.
Radwańska i Kirilenko stanęły wczoraj przed arcytrudnym zadaniem. O ile jeszcze Isia czuła się dobrze, o tyle Rosjanka mocno odczuwała trudy wcześniejszych spotkań. Tymczasem rywalkami polsko-rosyjskiego teamu były najlepsze deblistki świata, mające na koncie mnóstwo wygranych turniejów, grające ze sobą od wielu lat. Wyraźnie górowały doświadczeniem, obyciem, sprytem i było to widać na korcie. - Rywalizując z takimi zawodniczkami, praktycznie nie można sobie pozwolić na chwilę słabości i błędy - przyznała Radwańska. Tymczasem po polsko-rosyjskiej stronie niedokładności nie brakowało. Myliła się szczególnie zmęczona Kirilenko, ale i krakowiance przytrafiały się gorsze momenty. Black i Huber wykorzystały to bezlitośnie. Co prawda w drugim secie zapachniało niespodzianką, polsko-rosyjska para znalazła sposób na rywalki, zaczęła grać agresywniej, z większą wiarą, ale w trzeciej partii role się odwróciły. Faworytki osiągnęły cel, zwyciężyły i w finale spotkają się z siostrami Venus i Sereną Williams. Po porażce Radwańskiej w rozgrywanym w Melbourne turnieju nie ma już Polaków. Agnieszka oczywiście żałowała, że nie udało się jej osiągnąć historycznego finału, ale ze swej postawy mogła być zadowolona. W Australii osiągnęła półfinał debla i trzecią rundę singla, czyli było nieźle.
Wczoraj poznaliśmy finalistki gry pojedynczej pań. Zarówno Williams, jak i Henin pokonały tenisistki z Chin, ale oba mecze wyglądały zupełnie inaczej. Belgijka nie miała żadnych problemów i pokonała Jie Zheng 6:1, 6:0 w ciągu zaledwie 51 minut. - To jak sen - cieszyła się, przypominając, że w Melbourne dopiero wraca do zawodowego sportu po długiej przerwie. Z kolei starcie Williams z Na Li przypominało thriller. Amerykanka ostatecznie wygrała, ale po ciężkim boju 7:6 (7-4), 7:6 (7-1).
W finale jest już Murray, który zwyciężył 3:6, 6:4, 6:4, 6:2 Chorwata Marina Cilica. Szkot swego rywala pozna dziś; będzie nim Szwajcar Roger Federer lub Francuz Jo-Wilfried Tsonga.
Pisk
Nasz Dziennik 2010-01-29

Autor: jc