Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Festiwal Muzyki Polskiej w Koszalinie

Treść

Z dyrektorem Filharmonii Koszalińskiej Robertem Wasilewskim rozmawia ks. Arkadiusz Jędrasik
W listopadzie br. na estradzie Filharmonii Koszalińskiej odbędzie się Festiwal Muzyki Polskiej "Swego nie znacie". Skąd wziął się pomysł na taką imprezę?
- Pomysł zorganizowania tego typu imprezy był zainspirowany bezpośrednimi kontaktami z panem Janem Jarnickim, wydawcą fonograficznym i prasowym, którego wiedza na temat nieznanej polskiej kultury muzycznej jest imponująca, nawet dla zawodowego muzyka. Pasja, z jaką potrafi on godzinami opowiadać o relacjach między artystami a życiem kulturalnym minionego czasu, genezie powstawania utworów, historii wykonań, losach artystów, robi wrażenie chyba na każdym rozmówcy. Niejako naturalnie pojawił się wtedy u mnie pomysł zaprezentowania na żywo, a nie tylko na płytach kompaktowych, nieznanej polskiej muzyki. Zestawienie poziomu świadomości Polaków na temat posiadanego przez nich dorobku kulturowego z częstą, niemal bezkrytyczną tęsknotą, za tym, co obce, przywołało mi na myśl aktualną od 150 lat maksymę Stanisława Jachowicza: "Cudze chwalicie, swego nie znacie,/ Sami nie wiecie, co posiadacie".
Według jakiego klucza zostały dobrane utwory, które zagracie?
- Zasadniczo szukamy muzyki, która została zapomniana, pomimo jej wcześniejszej popularności nawet na największych estradach świata czy Europy, albo nigdy takiej popularności nie zyskała, mimo jej niewątpliwych walorów artystycznych. Przy okazji festiwalu szczególny hołd pragniemy złożyć Zygmuntowi Noskowskiemu, twórcy "Stepu", z racji 100. rocznicy jego śmierci. Wykonamy np. jego trzy symfonie zupełnie niewykonywane na estradach polskich filharmonii. W kręgu naszych zainteresowań raczej nie znajduje się muzyka najnowsza.
Jakich artystów zaprosił Pan do wykonywania tych znakomitych, a zapomnianych dzieł?
- Podobnie jak w przypadku utworów naszym celem jest promowanie polskiej muzyki nieznanej, to również w przypadku wykonawców chcielibyśmy prezentować artystów polskich, którzy może nie zawsze cieszą się znaczącą popularnością, ale są warci wspierania i pokazywania. Stąd też wielu młodych wystąpi na naszej estradzie. Festiwal Muzyki Polskiej "Swego nie znacie" jest zatem wieloaspektowym projektem promocji polskości.
Jak Pan sądzi, dlaczego polska muzyka tak rzadko gości w polskich filharmoniach?
- Powodów jest pewnie wiele. Najważniejsze z nich dotyczą chyba nastawienia dyrygentów i kierowników artystycznych instytucji oraz imprez, którzy na ogół preferują sprawdzony repertuar. Jeśli jednak te osoby nie podejmą trudu poznawczego i edukacyjnego, to nie widzę innych podmiotów, które to mogą uczynić. Spada na nich nie zawsze dostatecznie uświadomiona odpowiedzialność za pielęgnowanie tego ważnego obszaru polskiej tożsamości narodowej. W przeciwnym razie utracimy coś bezpowrotnie. Jest pewnie też obawa natury marketingowej związana z odbiorem przez publiczność utworów jej zupełnie nieznanych. Wierzę jednak, że w dłuższej perspektywie ich promocja (może już nie tylko przez Filharmonię Koszalińską) przyniesie pożądane rezultaty: rozpoznawalność, wzrost liczby wykonań, wzbogacenie naszego muzycznego skarbca, zainteresowanie odbiorców spoza granic Polski. Prezentowanie takich dzieł wiąże się również z ograniczoną dostępnością do materiałów nutowych. Jeśli Polacy przez dziesiątki lat nie potrafią wydać w akceptowalnym standardzie utworów Moniuszki czy Szymanowskiego, to co dopiero mówić o twórczości Henryka Melcera, wspomnianego Noskowskiego czy Juliana Fontany.
Warto przy tej okazji zapytać, czy festiwal, który inaugurujecie, ma szansę na stałe zagościć w życiu koncertowym Koszalina, czyli stać się wydarzeniem cyklicznym.
- Takie jest moje marzenie. Chciałbym, aby estrada Filharmonii Koszalińskiej stała się w przyszłości największym polskim forum dla tego typu muzyki. Jeśli się nam uda pozyskać dalsze wsparcie finansowe ze strony ministra kultury i dziedzictwa narodowego, jestem przekonany, że listopad ze swoim ważnym dla Polaków historycznym kontekstem patriotycznym, każdego roku będzie w Koszalinie czasem promocji tego, czego jako Polacy nie znamy.
Filharmonia Koszalińska ma też znaczące sukcesy. Na Państwa koncertach jest zawsze komplet melomanów. W czym tkwi tajemnica tak znakomitej frekwencji?
- Myślę, że koszalinianie po prostu lubią muzykę. Oczywiście to raczej rzadkie w dzisiejszych czasach upodobanie nie wzięło się znikąd. Filharmonia Koszalińska od ponad 50 lat konsekwentnie je kształtuje. Nasza publiczność to powód do ogromnej satysfakcji dla muzyków i organizatorów widowni.
Wydaliście Państwo ostatnio kilka znakomitych płyt z polską muzyką. To poniekąd ewenement w skali naszego kraju. Czym są dla Państwa te płyty?
- Każdy projekt nagraniowy to wielkie wyzwanie artystyczne dla orkiestry, która nie zajmuje się tego typu działaniami na co dzień. Nagrania z jednej strony dają pewną szansę eliminowania niedoskonałości, z drugiej zaś są bezlitosne w swoim obiektywizmie. Specyfika pracy nad płytą - wyjątkowa dbałość o szczegóły, koncentracja, dyscyplina i tempo pracy, powtarzanie niektórych elementów w poszukiwaniu satysfakcjonującej wersji - przekłada się ponadto na normalną aktywność koncertową. Dzięki nagraniom sprawdzamy się i doskonalimy. W końcu są one sposobem na zatrzymanie czasu. Muzyka to sztuka ulotna, podczas koncertu można z nią nawiązać kontakt tylko "tu i teraz". Nagrania dają możliwość powrotów do tych chwil, kiedy muzyka powstawała. Płyty to też popularyzacja muzyki klasycznej, promocja samej filharmonii, no i oczywiście naszego pięknego Koszalina.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-10-20

Autor: wa