Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Feministyczna konwencja

Treść

Niepokój wobec "ideologicznych i niezgodnych z prawdą" zapisów w konwencji w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet wyrazili polscy biskupi. Podpisanie dokumentu, którego treść uderza w tradycję chrześcijańską, oznaczałoby zagrożenie nie tylko dla rodzin, ale także dla dorobku cywilizacyjnego i suwerenności naszego kraju.

"Konwencja, choć poświęcona jest istotnemu problemowi przemocy wobec kobiet, zbudowana została na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, których w żaden sposób nie można zaakceptować" - czytamy w oświadczeniu Prezydium Rady Biskupów.

Taką reakcję hierarchów wywołała zapowiedź premiera o podpisaniu "Konwencji w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet". Szczególny niepokój biskupów wzbudza promowanie homoseksualizmu i transseksualizmu.

Księża biskupi nie zgadzają się również z zawartym w niej zapisem, który wskazuje, że "przemoc wobec kobiet jest systemowa, zaś jej źródłem są religia, tradycja i kultura". Jak czytamy w oświadczeniu prezydium, "artykuł 12 zobowiązuje sygnatariuszy do walki z dorobkiem cywilizacyjnym, traktowanym jako zagrożenie i źródło przemocy".

Antoni Szymański, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski, analizując treść konwencji, którą - jak dotąd - podpisały tylko niektóre państwa Europy, a ratyfikowała jedynie Turcja, zwrócił uwagę na poważne zagrożenia i skutki jej przepisów dla przyszłości, trwałości i tzw. modelu rodziny.

Zauważył, że "tak liberalne kraje jak Belgia czy Holandia nie przyjęły konwencji". Podkreślił też bezzasadność jej wdrażania, ponieważ polskie prawo dysponuje odpowiednimi instrumentami, by zwalczać przemoc stosowaną wobec kobiet. W treści konwencji akcentuje się walkę z cywilizacją chrześcijańską, a więc "obowiązek walki z tradycją" (art. 12.1) - co grozi zerwaniem z korzeniami i utrwalonymi pozytywnymi wzorcami kulturowymi".

Jak ocenia senator Szymański, konwencja narzucałaby też naszemu państwu "obowiązek edukacji i promowania m.in. w zakresie "niestereotypowych ról płci" (art. 14), czyli np. homoseksualizmu czy transseksualizmu".

W swoim uzasadnieniu Szymański dodaje, iż jej przyjęcie oznaczałoby utratę części suwerenności, gdyż nad egzekwowaniem zapisów czuwałaby instytucja międzynarodowa.

Zaznaczył on, że podpisanie dokumentu będzie dyskryminacją i naruszaniem powszechnie uznanej zasady prawa "w imię ideologicznej walki z niejasno definiowaną dyskryminacją".

Biskupów niepokoi fakt, iż wbrew wcześniejszej obietnicy sprawa podpisania konwencji wydaje się przesądzona, jedyne środowisko Ăzaś, z którym premier konsultował dokument, to Kongres Kobiet Polskich skupiający środowiska feministyczne. O niepodpisywanie dokumentu apelowały do premiera wielokrotnie organizacje prorodzinne oraz obrońców życia.

Agnieszka Gracz

Nasz Dziennik Wtorek, 10 lipca 2012

Autor: au