Faworyt? Brazylia!
Treść
Kto w tym roku zostanie piłkarskim mistrzem świata? Gdyby to pytanie zadać kibicom, fachowcom, samym zawodnikom i trenerom - ogromna większość odpowiedziałaby, "Brazylia". Ba, nie brakuje opinii, że na niemieckich boiskach toczyć się będzie walka tylko o srebrne medale, złote z góry rezerwuje się dla ekipy "Canarinhos". Brazylia jest bowiem wielkim faworytem mundialu. Przyjechała do Niemiec walczyć o najwyższe cele. Nie interesuje jej nic innego poza mistrzostwem świata.
To świetny i wyjątkowy zespół. I choć podobnie bywało już w przeszłości, choć Brazylia miała w składzie większe gwiazdy i indywidualności, chyba nigdy nie było ich tak wiele. Chyba nigdy żaden trener nie miał takiego bogactwa wyboru i tylu wspaniałych graczy pod opieką. W każdej formacji jest piłkarz ogromnego formatu - w bramce Dida (AC Milan), w obronie Cafu (Milan), Lucio (Bayern Monachium), Roberto Carlos (Real Madryt), w pomocy - Juninho Pernambucano (Olympique Lyon), Emerson (Juventus), Kaka (AC Milan), a w ataku Ronaldo, Robinho (obaj Real), Ronaldinho (Barcelona) i Adriano (Inter Mediolan). Obok nich są i inni, choćby rezerwowy bramkarz Rogerio Ceni, który w swej karierze zdobył już ponad... 50 bramek.
Czy mogą zatem dziwić słowa trenera Carlosa Alberto Parreiry, który po ogłoszeniu 23-osobowej kadry na mundial powiedział, iż "inni szkoleniowcy mają kłopot, kogo wybrać; naszym problemem jest, z kogo zrezygnować"? Nie! Oczywiście, Parreira wybrał najlepszych, najbardziej znanych, gwarantujących najwyższy poziom. Sam nie ukrywa, że drużynę oprze na genialnym "kwadracie": Ronaldinho, Ronaldo, Adriano i Kaka. Oni mają być odpowiedzialni za zdobywanie bramek, siłę ognia faworyta mundialu. Są do tego gotowi, już nie mogą doczekać się pierwszego meczu.
Parreira jednak doskonale wie, że nawet najlepsi z najlepszych nie są stuprocentową gwarancją sukcesu. Ma w składzie indywidualności, graczy wybitnych - to prawda. Ale na każdym kroku stara się ich przekonać, by nigdy na boisko nie wychodzili z przeświadczeniem, że już są zwycięzcami, by do każdego rywala podchodzili z szacunkiem. - To jest największe wyzwanie: z grupy ludzi będących gwiazdami futbolu stworzyć zespół i przekonać ich do pracy dla wspólnego celu - przekonuje selekcjoner.
Pele, legenda brazylijskiej i światowej piłki, jest przekonany, że jego rodacy wygrają mundial w Niemczech. Nie ukrywa jednak, że może czekać ich długa i ciężka droga. Taki jest bowiem żywot faworytów, którzy muszą nieść dodatkową presję i obciążenie. - W przeszłości często bywało, że faworyci swego celu nie osiągali - przypomina trzykrotny mistrz świata. Przykładów nie trzeba szukać daleko, warto przypomnieć sobie choćby zeszłe mistrzostwa świata i postawę reprezentacji Francji i Argentyny. - Obrońca tytułu i znakomita drużyna z Ameryki Południowej w ogóle nie zdołali awansować z fazy grupowej - zauważa Pele. Parreira dodaje, że zawsze los Brazylii był wyjątkowy. - Przeciw nam walczą bowiem wszyscy. Jeśli zdobędziemy szósty tytuł mistrzowski, to nikt nam nie zdoła dorównać przez najbliższe 200 lat - mówi trener.
Brazylia ma dziś na koncie pięć triumfów w mundialu. To absolutny rekord. Wygrywała mistrzostwa w 1958, 1962, 1970, 1994 i 2002 roku. Chce zwyciężyć i teraz, bo prawdę powiedziawszy, nie ma innego wyjścia. Brazylijskich kibiców nie interesuje bowiem walka o skromniejsze cele. Oni wierzą w finał, do tego zwycięski. Brazylia przyjechała do Niemiec po mistrzostwo świata, a Ronaldinho, Ronaldo (jeśli strzeli trzy gole, zostanie najskuteczniejszym graczem w historii MŚ), Kaka i Adriano chcą nawiązać do legendy, którą tworzą Pele, Garrincha, Zico czy Romario. Na pewno będą faworytami turnieju. Nikt nie ma takiej siły, tylu znakomitych graczy, dla których piłka jest nie tylko zawodem, ale i zabawą. Jeśli stworzą zespół, w którym nie zabraknie woli walki i serca, nikt nie powinien zatrzymać ich na drodze do szóstego tytułu. A być może za kilka, kilkanaście lat i o tej drużynie będzie się mówiło "legendarna"?
Do historii może przejść także sam Carlos Alberto Parreira. Jak dotąd tylko jeden trener zdobywał bowiem mistrzostwo świata dwukrotnie. To Włoch Vittorio Pozzo, który święcił triumf z reprezentacją swego kraju w 1934 i 1938 r. Parreira wygrywał już mundial w 1994, teraz ma wszelkie dane ku temu, by zwyciężyć po raz drugi.
Co i kto może stanąć na drodze Brazylijczyków? Po pierwsze - oni sami. Jeśli przed turniejem uwierzą, że już go wygrali - spotka ich niemiłe rozczarowanie. Po drugie, presja. Każdy z piłkarzy wie bowiem doskonale, że gdy wywalczy tytuł, zostanie w ojczyźnie powitany jak bohater narodowy. Ale już medal srebrny będzie niczym klęska...
Piotr Skrobisz
żródło: "Nasz Dziennik" 2006-06-08
Autor: mj