Fascynujące odkrycia
Treść
Ze znakomitą polską pianistką Joanną Ławrynowicz rozmawia ks. Arkadiusz Jędrasik
Jest Pani znana z ogromnej miłości do muzyki polskiej, co potwierdzają liczne nagrania. Dlatego pewnym zaskoczeniem jest fakt, że zaciekawiła się Pani obecnie dziełami Norwega Thomasa Tellefsena. Skąd takie zainteresowanie?
- Tym razem zainteresowanie obudziła ciekawość. Pomysł poddany oczywiście przez szefa Acte Prealable Jana Jarnickiego wydał mi się co najmniej interesujący: Norweg przesiąknięty do kości Chopinem i do tego jedyny uczeń naszego największego mistrza pochodzący z północy Europy. Zderzenie chopinowskiego romantyzmu z norweską introwertycznością. Przekartkowałam więc pobieżnie Sonatę i znalazłam od razu kilka współbrzmień harmonicznych, które mnie zachwyciły. Postanowiłam więc, że się jej nauczę.
Na tej płycie gra Pani Sonatę na dwa fortepiany wraz ze swoją matką, Krystyną Makowską. Jak się Wam układała współpraca?
- Najtrudniej było nam się po prostu... spotkać! Obie jesteśmy nadmiernie zapracowane, trudno jest umówić się z mamą w ogóle, a co dopiero na próbę Tellefsena! Ale kiedy się wreszcie spotkałyśmy, praca szła bardzo szybko, obie jesteśmy bardzo energiczne i choć bardzo się różnimy, w muzyce odnajdujemy zazwyczaj dobre porozumienie. Mama jest świetnym muzykiem, a praca z kimś takim jest bardzo twórcza.
Z tego co wiem, grała już Pani muzykę Tellefsena, i to w Szwecji. Jak tamtejsza publiczność przyjęła tę twórczość, na dodatek w wykonaniu Polki?
- Grałam w Szwecji kilka Mazurków Tellefsena. Były mi szczególnie bliskie ze względu na elementy naszego folkloru. To proste i melodyjne miniaturki, przyjemne w odbiorze. Publiczności bardzo się podobały.
Czy posiadanie w repertuarze utworów tego przecież nieznanego kompozytora, na dodatek Norwega, wzbudziło zainteresowanie u Szwedów?
- Tak! Bardzo wiele osób pytało o Tellefsena, byli bardzo zdziwieni istnieniem skandynawskiego ucznia Chopina. Czasem wyczuwałam też nutkę zawodu, gdy moi rozmówcy dowiadywali się, że był Norwegiem, a nie Szwedem...
Co sądzi Pani o samym Tellefsenie, uczniu i przyjacielu Fryderyka Chopina?
- To był bardzo muzykalny i utalentowany człowiek, a jego rozwiązania harmoniczne w bardzo ciekawy sposób łączą panujące wówczas w muzyce romantycznej kanony i to niepowtarzalne w innej części Europy, skandynawskie zabarwienie harmoniczne zaczerpnięte z folkloru północy.
Jakich kolejnych Pani odkryć mogą się spodziewać melomani?
- Od niedawna jestem pod ogromnym wrażeniem twórczości Emanuela Kani, polskiego kompozytora końca XIX wieku. Dzięki Andrzejowi Wróblowi odkryłam najpierw jego Sonatę wiolonczelową, której nagrania dokonaliśmy wspólnie w ubiegłym roku, a obecnie jesteśmy w trakcie pracy nad Trio fortepianowym. To wspaniała muzyka! Myślę, że trafi do serc wielu melomanów... Zaangażowana jestem też w przedsięwzięcie swego życia, o którym niebawem zrobi się głośno, a za dwa miesiące nagrywam dwa romantyczne koncerty fortepianowe znakomitego polskiego kompozytora.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-09-21
Autor: wa