Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Fałszywe ,,ja" nie zna prawdziwej miłości

Treść

Tak małe wymagania, jakie nam Bóg stawia, okazują się jednak niezmiernie trudne, bo w nas musi się dokonać to samo, co dokonało się w życiu Jezusa. W taki sam sposób musi dokonać się zwycięstwo, co oznacza praktycznie śmierć naszego pysznego „ja”…

1 Niedziela Wielkiego Postu
Rdz 9,8–15; 1 P 3,18–22; Mk 1,12–15

Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1,15).

Pierwsze słowa Pana Jezusa, wypowiedziane w Ewangelii według św. Marka, streszczają cały sens Jego przesłania. Oto zbliża się królestwo Boże, nowa rzeczywistość, inna od dotychczasowej, królestwo sprawiedliwości i pełni życia. Aby do niego wejść, trzeba się nawrócić, to znaczy zmienić swoje dotychczasowe nastawienie, sposób patrzenia na świat. Przesłanie to brzmi nieco dziwne, a nawet śmieszne dla ludzi, którzy całkowicie żyją jedynie doczesnością. Po co, w imię czego mamy się nawracać?! Troska o nawrócenie przypomina szaleństwo Noego, który na suchej ziemi budował arkę, czyli statek, który miał pływać po morzu. To dla ludzi z zewnątrz jakiś bezsens. Podobnie jest dzisiaj, pozornie na świecie nic się nie specjalnego dzieje. Żadne gromy nie spadają na ludzi bezbożnych, oszustów, kombinatorów… Wręcz przeciwnie, wydaje się, że się im bardzo dobrze powodzi. Po co się zatem przejmować Bożym wezwaniem do nawrócenia i posłuszeństwa przykazaniu miłości bliźniego, a tym bardziej miłości nieprzyjaciela?!

Noe jednak patrzył na to, co się działo, inaczej, przez pryzmat Bożej zapowiedzi odnoszącej się do przyszłości. Podobnie my mamy patrzeć na nasze życie przez pryzmat końca. Ludzie za czasu Noego dobrze się bawili i ignorowali Boga do chwili, gdy na ziemię spadł deszcz i przyszedł potop. Uświadomił im on w sposób tragiczny, że nic nie trwa wiecznie, że kiedyś następuje koniec. Potop jest obrazem końca świata. Arka jest w tym kontekście obrazem ocalenia. W potopie, podobnie jak w wyobrażanym końcu świata, przeraża nas ogrom tragedii ludzkiej. Niestety wielkie katastrofy co pewien czas się powtarzają na świecie. Jednak nie tragedia, która była konsekwencją braku właściwego myślenia, jest punktem centralnym biblijnego opowiadania, ale zamysł ocalenia wybranych: Noego i jego rodziny, a także wszystkich zwierząt. Potop stał się w ten sposób obrazem obmycia człowieka i świata z brudu grzechu i wprowadzenia go w prawdziwą więź z Bogiem. Po opadnięciu wód, zanim człowiek zrobił cokolwiek, oddał Bogu cześć i, co jest jeszcze ważniejsze, Bóg zawarł z człowiekiem przymierze:

Oto Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie… iż nigdy już nie zostanie zgładzona żadna istota żywa wodami potopu i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię (Rdz 9,9.11).

Udział w nowym świecie rozpoczyna się od zwrócenia się do Boga, który przychodzi do nas z przymierzem, propozycją zażyłej więzi przyjaźni. I nie można osiągnąć wybawienia inaczej, jak tylko przez osobiste zbliżenie się do Boga. Na tym w istocie polega nawrócenie. Święty Piotr pisze o więzi ze Zmartwychwstałym, dzięki któremu woda chrztu osiąga moc oczyszczenia nas z grzechu. W Nim możemy wołać do Ojca, prosząc o dobre sumienie.

Może nas dziwić, że przymierze Boga z Noem zawiera jedynie zobowiązanie Boga wobec człowieka. Nie ma w nim mowy o tym, co musi spełnić człowiek. Jeśli przyjrzymy się innym przymierzom Starego Testamentu, zauważymy w nich, że Boże zobowiązanie jest zawsze o wiele większe niż zobowiązanie człowieka. Nasze zobowiązanie do nawrócenia jest niewielkim ciężarem wobec tego, jakie na siebie bierze Bóg. On przyjmuje na siebie zasadniczy ciężar przymierza i związanego z nim naszego ocalenia.

Wiemy jednak z doświadczenia, że nawrócenie jest niezmiernie trudne. Ze wszystkich sił staramy się utrzymać nasz status quo i zachować siebie takimi, jakimi jesteśmy. Najtrudniejsza okazuje się praca nad sobą, która rozpoczyna się od konfrontacji z prawdą o sobie samym. Spotykamy wówczas ogromne siły zła, które zapuściły w nas korzenie. Nikt „z zewnątrz” nie może nas wybawić od nich przez wspaniałomyślny gest. Walka musi się rozegrać w nas samych, a jest to walka na śmierć i życie, walka o własne być lub nie być. Pan Jezus powtarza niejednokrotnie: kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 6,25).

Bóg włączył się w tę wewnętrzną walkę człowieka, stając się jednym z nas i przyjmując na siebie ciężar duchowej walki z szatanem na pustyni podczas postu. W Ewangelii według św. Marka nie mamy całego opisu tego wydarzenia. Ewangelista stwierdza jedynie lapidarnie:

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali (Mk 1,12n).

Mateusz i Łukasz opisują bardziej szczegółowo, na czym polegało kuszenie, aby walka Jezusa stała się dla wzorem naszego wewnętrznego zmagania. Syn Boży w naszym imieniu podjął ostateczną rozgrywkę ze Złym, nie dając w żaden sposób zaszczepić sobie jadu zła: zwątpienia w bezinteresowną dobroć Boga i liczenie na siłę, która zawsze w jakiś sposób niszczy innych. Jego zwycięstwo stało się także naszym zwycięstwem, o czym pisał już kiedyś św. Augustyn: „Pamiętaj o tym, że i ty byłeś w Nim kuszony, a wtedy zrozumiesz, że i ty w Nim zwyciężyłeś”. Zasadniczym orężem Jezusa było całkowite zawierzenie Ojcu. Ono przyniosło ostateczne zwycięstwo przez wyeliminowanie wszelkiego zła i przywrócenie życia:

Chrystus raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem (1 P 3,18).

Tak małe wymagania, jakie nam Bóg stawia, okazują się jednak niezmiernie trudne, bo w nas musi się dokonać to samo, co dokonało się w życiu Jezusa. W taki sam sposób musi dokonać się zwycięstwo, co oznacza praktycznie śmierć naszego pysznego „ja” (czyli starego człowieka w nas), które na wzór szatana chciałoby panować siłą. Fałszywe „ja” nie zna prawdziwej miłości, przebaczenia, zaufania, cierpliwości, pragnienia dobra dla drugiego. Ono zna jedynie logikę siły, panowania, władzy opartej na układach. To jednak nie niesie w sobie żadnego życia. Nawrócenie oznacza dla tego fałszywego „ja” śmierć. I to jest powodem ogromnego lęku, którego nie możemy własnymi siłami przełamać. Lęk przed utratą swojego życia paraliżuje nas i nie pozwala wejść do królestwa prawdy i pokoju. Jedyną szansą jest zawierzenie Chrystusowi i Jego obietnicy bliskości królestwa Bożego, obietnicy potwierdzonej Jego śmiercią i zmartwychwstaniem.

Rozpoczynający się okres Wielkiego Postu jest czasem uświadomienia sobie tego podstawowego zadania, przed jakim stoimy.

Fragment książki Rozważania liturgiczne na każdy dzień. T. 2a: Wielki Post

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj