Falstart i lekcja
Treść
 			Polscy siatkarze w efektownym stylu pokonali Kanadę 3:1 na  zakończenie rozgrywanego w Toronto pierwszego turnieju grupy B Ligi  Światowej. Dzięki temu Biało-Czerwoni awansowali na pierwsze miejsce w  tabeli, ale po drodze przekonali się boleśnie, że bez maksymalnego  zaangażowania nie zrealizują wszystkich zamierzonych celów. 
Nasi przeżyli w Toronto prawdziwą huśtawkę nastrojów. Najpierw pokonali  Brazylię, przerywając trwającą od dziesięciu lat niemoc w starciach z  tym rywalem. To był wielki sukces, który chyba umocnił w Polakach  przekonanie, że skoro wygrali z "Canarinhos", to potem pójdzie już z  górki. Nie poszło. Dzień później ponieśli porażkę z niedocenianą  Finlandią. I żeby było ciekawiej, ostatni mecz turnieju, z Kanadą,  wyglądał tak jak dwa wcześniejsze razem wzięte. Rozpoczął się fatalnie.  Co prawda w pierwszym secie nasi prowadzili 8:4, ale potem nagle  stanęli. Przestali kończyć ataki, psuli zagrywki, nie stawiali bloku,  słowem - pokazali, jak nie należy grać w siatkówkę. Partię przegrali  wyraźnie, a kiedy w kolejnej przegrywali 2:5, trudno było o optymizm. Na  dodatek w tym momencie kontuzji kolana doznał Piotr Nowakowski.  Sytuacja zrobiła się ciężka, bardzo ciężka, ale Polacy wzięli się w  garść. Jakby powiedzieli: "Panowie, co my robimy? Zacznijmy grać  swoje!". Na parkiecie pojawił się Grzegorz Kosok, a Biało-Czerwoni  złapali wiatr w żagle. Kanadyjczycy jeszcze prowadzili 7:6, ale kilka  minut później było już 11:8 dla Polaków, którzy systematycznie  powiększali przewagę. Fantastycznie spisywał się Zbigniew Bartman,  siejąc prawdziwy popłoch po drugiej stronie siatki. W całym spotkaniu  zdobył aż 31 punktów, drugi zaś najskuteczniejszy w naszym zespole  Michał Winiarski... 10. W trzecim secie Bartman prawie się nie mylił, 73  procent jego ataków osiągało cel. Polacy kontrolowali przebieg tej  odsłony od początku do końca, ani na chwilę nie dając rywalom nawet  cienia nadziei na nawiązanie walki. Czwarty set wyglądał podobnie,  Kanadyjczycy poderwali się tylko na chwilę, gdy wyrównali na 4:4 (po  początkowym 3:0 dla naszych), jednak z biegiem czasu opuszczały ich  siły, a Biało-Czerwoni pewnie i w dobrym stylu postawili kropkę nad i. -  Dostaliśmy dziś lekcję siatkówki. Czasami odnosiłem wrażenie, jakby to  juniorzy rywalizowali z seniorami - przyznał trener gospodarzy Glenn  Hoag. Andrea Anastasi nie ukrywał za to zadowolenia, choć podkreślił,  jak wiele elementów jego podopieczni muszą jeszcze poprawić. - Cieszę  się, że wróciliśmy do gry po bardzo słabym pierwszym secie. Może nie  było to perfekcyjne spotkanie w naszym wykonaniu, ale obrona i blok  funkcjonowały naprawdę dobrze. Cały turniej był ciężki, a my  przekonaliśmy się, że niezależnie od tego z kim, musimy mocno walczyć,  by zwyciężyć - powiedział włoski szkoleniowiec reprezentacji Polski.  Zasadniczo w Toronto było zaskakująco, kto bowiem spodziewał się, że  Kanada pokona Brazylię, a Polska przegra z Finlandią?
Kolejny turniej z udziałem Biało-Czerwonych odbędzie się w Katowicach  (1-3 czerwca). Do jego rozpoczęcia nasi będą trenować w Spale.
Piotr Skrobisz
Wyniki
Brazylia - Finlandia 3:1 (23:25, 25:13, 25:22,  31:29), Polska - Kanada 3:1 (17:25, 25:19, 25:21, 25:19). Nowakowski  (1), Winiarski (10), Bartman (31), Kubiak (9), Żygadło (2), Możdżonek  (9) i Ignaczak (libero) oraz Michał Ruciak, Grzegorz Kosok (8).
Tabela
1. 	Polska 	3 	6 	8:6  	2. 	Kanada 	3 	5 	7:5  	3. 	Brazylia 	3 	5 	7:7  	4. 	Finlandia 	3 	2 	4:8
Nasz Dziennik Wtorek, 22 maja 2012, Nr 118 (4353)
Autor: au
 
                    