"Fachowiec" ciągnie "fachowca"
Treść
Komisja Nadzoru Finansowego, której przewodniczy Stanisław Kluza, otrzymała reprymendę z Komisji Europejskiej. Komitet Sterujący z ramienia UE projektem budowy zintegrowanego nadzoru finansowego w Bułgarii wytknął władzom KNF, że wysunęły niekompetentną osobę na stanowisko koordynatora projektu finansowanego z pieniędzy wspólnotowych. Chodzi o najbliższego współpracownika szefów KNF. To każe również stawiać pytania o fachowość i kompetencje osób odpowiadających za nadzór finansowy w Polsce.
"Pragniemy przypomnieć, że od początku podkreślaliśmy, iż należy delegować eksperta z doświadczeniem w dziedzinie nadzoru zintegrowanego, której to propozycji niestety nie spełniono" - napisał Morten Jung-Olsen, reprezentujący Komitet Sterujący projektem z ramienia UE. - To wstyd dla KNF. Taka instytucja nie powinna narażać się na zarzut braku profesjonalizmu, zwłaszcza że przejęła rolę lidera projektu - twierdzą nasi rozmówcy w Brukseli, od których pochodzi ta informacja.
Krytyczny list w tej sprawie krąży teraz pomiędzy Brukselą a uczestnikami konsorcjum, które powołano w celu udzielenia profesjonalnej pomocy Bułgarii w budowie własnej instytucji nadzorującej rynek finansowy. Oprócz Polski ekspertów dostarcza także hiszpański nadzór ubezpieczeniowy.
Kim był niefortunny kandydat wysunięty przez Komisję Nadzoru Finansowego? Otóż to niejaki Adam Płociński, którego doświadczenie zawodowe w dziedzinie finansów sprowadzało się do kilkumiesięcznej pracy w KNF, a wcześniej był specjalistą od gier losowych w Ministerstwie Finansów.
- Kilka miesięcy pracy w KNF to zdecydowanie za mało z punktu widzenia wymaganych przy tym projekcie siedmiu lat doświadczenia. Co więcej - wątpliwe jest, czy poprzednie doświadczenie wyniesione z resortu finansów pozostaje w jakimkolwiek związku z pracą w nadzorze finansowym - napisał Jung-Olsen, polecając znalezienie "bardziej doświadczonego" kandydata.
Jak mogło dojść do tego, że KNF - mając pod ręką wiele osób bardziej doświadczonych - wysunęła na tak prestiżowe z punktu widzenia Polski stanowisko osobę niekompetentną, mogącą uchodzić co najwyżej za "specjalistę od hazardu"?
O wyjaśnienie nietrudno. Otóż Płociński jest kolegą Stanisława Kluzy i jego zastępcy Marcina Gomoły ze stowarzyszenia Fair Play. Ta trójka młodych ludzi w 2000 r. założyła to stowarzyszenie, którego główną ideą jest - jak podają na stronach internetowych - "chęć wyrażenia sprzeciwu wobec działań korporacji zawodowych, zamykających praktycznie na każdym kroku drogi rozwoju młodemu pokoleniu...". To właśnie za sprawą stowarzyszenia Fair Play, grupującego początkowo głównie młodych prawników, hasło "otwarcia korporacji prawniczych" weszło do programu wyborczego PiS. Dynamikę nadał mu Przemysław Gosiewski, który zaprosił młodych prawników do współpracy nad sztandarową dla PiS ustawą o dostępie do zawodów prawniczych.
W maju 2006 r. wypączkowało z tej grupy Stowarzyszenie Doradców Prawnych, bardzo aktywnie lobbujące na terenie Sejmu i ministerstw w sprawach swego środowiska. Z Fair Play wyłonił się też Ruch Młodego Pokolenia. Uczestników tego dobrze zorganizowanego środowiska łączy fakt posiadania wyższego wykształcenia, młody wiek, brak doświadczenia i zazwyczaj poczucie frustracji z powodu niezdanych egzaminów na aplikację prawniczą. W gronie założycieli Stowarzyszenia Doradców Prawnych znajdują się Marcin Gomoła i Adam Płociński. Ich nazwiska figurują też w kapitule fundacji i wśród promotorów Ruchu Młodego Pokolenia.
Błyskotliwa kariera
Spośród założycieli Fair Play jako pierwszy błyskotliwą karierę zrobił Stanisław Kluza, który został wiceministrem finansów w miejsce odwołanego przez wicepremier Zytę Gilowską Cezarego Mecha. Trafił na stanowisko wprost z BGŻ, w którym był głównym ekonomistą (BGŻ należy do holenderskiego Rabobanku, udziałowca EurekoBV).
Po ujawnieniu kłopotów lustracyjnych wicepremier Gilowskiej Marcinkiewicz błyskawicznie powołał na jej miejsce Pawła Wojciechowskiego, współtwórcę programu gospodarczego PO, za co sam stracił stanowisko premiera. Po objęciu teki premiera przez Jarosława Kaczyńskiego - Kluza, za radą współpracowników, został kandydatem na "przejściowego ministra finansów". Być może wtedy obiecano mu, że w razie konieczności ustąpienia Zyty Gilowskiej ze stanowiska zostanie szefem nowo powołanego nadzoru zintegrowanego, czyli KNF. W krótkim czasie swego urzędowania Kluza zdążył wydelegować swego kolegę z Fair Play, szeregowego pracownika resortu finansów Płocińskiego jako przedstawiciela resortu w Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Twierdził przy tym, że kandydat wygrał konkurs, choć w MF o takim konkursie nikt nie słyszał. - Płociński w KPWiG zawsze głosował tak, jak chciały rynki - mówi jedna z osób zbliżonych do tej instytucji.
Powierzenie przez premiera stanowiska szefa KNF właśnie Kluzie zostało z niedowierzaniem przyjęte w środowisku ekonomistów zbliżonych do PiS. Kluza wybrał sobie na doradcę równie młodego i niedoświadczonego Marcina Gomolę, kolegę z Fair Play. Ten ściągnął do KNF kolejnego kolegę - Adama Płocińskiego, powierzając mu stanowisko dyrektora ds. współpracy międzynarodowej. To właśnie jego kompetencje w sferze nadzoru finansowego zostały zakwestionowane przez Brukselę, a więc ekspertów zewnętrznych. Ta ocena stawia w nowym świetle tych, którzy tego "eksperta" wypromowali. W Polsce brak profesjonalizmu w nadzorze finansowym najwyraźniej nikomu nie przeszkadza.
Nadzorcze przedszkole
- To nie pierwsza wpadka Płocińskiego. Wcześniej stracił prestiżowy dla Polski projekt na Ukrainie finansowany przez UE. Nie potrafił wskazać kompetentnej osoby jako doradcy i 150 tys. euro, które KNF powinna zarobić za pracę eksperta, przepadło - twierdzi osoba zbliżona do KNF. - Brak kompetencji i doświadczenia władz nadzoru finansowego grozi tym, że w Polsce patologie będą narastać, co negatywnie odbije się na interesach państwa i słabszych uczestników rynku. Prawo, przepisy ustaw będą dyktować potentaci, którzy z natury zmierzają do oligopolu lub monopolu, co pozwala im ściągać z rynku rentę monopolistyczną. Najpierw zawładną rynkiem, potem państwem - ostrzega ekspert nadzoru finansowego, prosząc o niepodawanie nazwiska.
Ten proces już się toczy. To właśnie dlatego eksperci rynku finansowego chcą zachować anonimowość. Dzisiaj nikt nie dostanie pracy w sektorze finansowym, jeśli się przeciwstawia dominującej tendencji. Nie dostanie jej również Kluza i jego koledzy, jeśli będą zbyt skuteczni w nadzorze nad rynkiem. Może dlatego ukuto w KNF koncepcję "miękkiego nadzoru", która bazuje na dobrej woli instytucji finansowych, a nie na władczych posunięciach KNF (perswazja zamiast kar). Przedstawił ją niedawno w wywiadzie dla "Parkietu" sam Kluza, odwołując się do doświadczeń nadzoru brytyjskiego.
- Rynek brytyjski od kilkuset lat wypracowywał pewne standardy, których nie da się przeszczepić automatycznie na rynek polski, który liczy sobie kilkanaście lat - twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2007-05-25
Autor: wa