Fachowcy wyjeżdżają
Treść
Utrzymujące się ciągle wysokie bezrobocie i relatywnie niewysokie płace sprawiają, że większa liczba naszych rodaków decyduje się na wyjazd za chlebem za granicę. Coraz częściej jednak Ojczyznę opuszczają nie tylko szukający sezonowych prac, ale też wykwalifikowana kadra porzucająca swoje posady w Polsce.
Pod koniec czerwca w urzędach pracy zarejestrowanych było ponad 2,8 mln bezrobotnych, a stopa bezrobocia wyniosła 18 proc. W porównaniu z ubiegłym miesiącem liczba zarejestrowanych bezrobotnych była o niespełna 40 tys. mniejsza. Do urzędów pracy zgłosiło się jednak aż o ponad 50 tys. więcej osób niż w maju, więcej też jednak wyrejestrowano. To efekt m.in. tego, że w pełni trwa okres prac sezonowych. W związku z tym wielu naszych rodaków decyduje się na wyjazd do pracy za granicę, co również w pewnym stopniu wpływa na spadek notowanego bezrobocia. Jednak według Głównego Urzędu Statystycznego, zagraniczne wyjazdy Polaków do pracy nie mają aż tak dużego przełożenia na spadek stopy bezrobocia, gdyż najczęściej opuszczają nasz karaj ci, którzy w ogóle nie byli zarejestrowani jako bezrobotni albo którzy już pracowali. Niekoniecznie jednak rezygnujący z pracy w Polsce robią miejsce na rynku dla innych, bowiem coraz częściej porzucają swoje posady wykwalifikowani pracownicy, których nie jest łatwo zastąpić. Zdaniem prezesa GUS Tadeusza Toczyńskiego, problem braku wykwalifikowanej kadry głośno zgłaszają już firmy budowlane. - Znaczna część fachowców ma w planach wyjazd do pracy za granicę lub już wyjechała. Emigracja zarobkowa, zwłaszcza w budownictwie, może się jeszcze nasilić, stanowiąc barierę rozwoju budownictwa w Polsce - powiedział Toczyński. Emigracja zarobkowa to jednak nie tylko problem branży budowlanej. Z zagranicznych wyjazdów często korzystają też m.in. lekarze i pielęgniarki. Trudno im się jednak dziwić, jeżeli za taką samą pracę mogą dostać wyższe wynagrodzenie. Pomimo notowanego kilkuprocentowego wzrostu gospodarczego spada bowiem siła nabywcza ludności. Oznacza to, że za zarobione pieniądze mimo nominalnej podwyżki płac czy świadczeń możemy kupić mniej. W pierwszym półroczu tego roku siła nabywcza wynagrodzeń spadła o 0,2 proc., emerytur i rent pracowniczych - o 0,3 proc., a emerytur i rent rolniczych - o 1,4 proc. To z kolei stawia pod znakiem zapytania kontynuowanie przez naszą gospodarkę kilkuprocentowego wzrostu gospodarczego. Fakt, że zamożność społeczeństwa praktycznie spada, sprawia, iż nie ma przesłanek, by myśleć o wzroście popytu na produkowane dobra i usługi. Wzrost gospodarczy nie przekłada się więc na wzrost popytu konsumpcyjnego, a jak zaznaczył Toczyński, nie ma gospodarki na świecie, która bez odbudowy popytu krajowego weszłaby na ścieżkę trwałego wzrostu gospodarczego.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2005-07-26
Autor: ab