Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ewangelia. V niedziela Wielkiego Postu

Treść

V Niedziela Wielkiego Postu
Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Cały lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał ich. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz? Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz.
Jak to dobrze, że można mieć serce zamiast kamienia, że zamiast kamienować można przywrócić życie, że potępiając grzech, ocala się grzesznika.

J 8,1-11

* * *

Tak zawsze czyni Jezus.

Doświadczyła tego kobieta z dzisiejszej Ewangelii.

Jak to dobrze, że można mieć serce zamiast kamienia, że zamiast kamienować można przywrócić życie, że potępiając grzech, ocala się grzesznika. Tak zawsze czyni Jezus. Doświadczyła tego kobieta z dzisiejszej Ewangelii. Przyprowadzono ją, by straciła życie, a ona odeszła z przywróconym życiem.

Tym, co najbardziej niszczy życie, jest grzech. Najpierw swój własny. Łatwo jest bowiem widzieć grzechy innych, wytykać je palcami, wzywać drugiego do nawrócenia. Tak czynili faryzeusze i uczeni w Piśmie. Wszędzie widzieli grzech, tylko nie w sobie. I to był ich największy dramat. Nigdy nie chcieli stanąć w prawdzie, uciekali od niej. Widzimy to w dzisiejszej Ewangelii. Kiedy Jezus ukazuje im, że nie są bez grzechu, oni jeden po drugim zaczęli odchodzić… Szkoda, że nie chcieli się „wyspowiadać”.

Kto z was jest bez grzechu? – pyta nas dzisiaj Jezus. Nie pyta o grzechy innych, o grzechy sąsiadów, znajomych czy polityków. On pyta o moje grzechy. Bo nawrócenie zaczyna się najpierw od siebie samego. Od uznania, że to ja jestem pierwszy, który potrzebuje miłosierdzia Bożego. Dlatego nim zaczniemy innych przyprowadzać do Jezusa, nim zaczniemy innych osądzać i kamienować słowami, nim innym każemy się nawracać, najpierw sami uczyńmy rachunek sumienia. Bo nie jest w życiu najgorszym to, że się grzech popełni, że się upadnie i zgrzeszy. Najgorszym jest to, że się nie chce tego zobaczyć, że się nie uznaje w sobie grzechu, że grzech staje się „przyjacielem” człowieka. I że zamiast przyjść z grzechem do Jezusa, to się od Niego odchodzi, jak odeszli faryzeusze z „nierozgrzeszonym” sercem.

Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Spotkanie jak na spowiedzi. Grzesznik i Ten, który jest bez grzechu, Jezus. Co się więc stanie z kobietą? Ona wie, że Jezus ma prawo rzucić kamieniem, że zasłużyła na potępienie, że nie ma nic na swoją obronę. Zdana jest całkowicie na to, co zrobi Jezus. A co On czyni? Okazuje miłosierdzie.

Niewiasto, nikt cię nie potępił? I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz.

Nie myślała, że tak można kochać, że miłosierdzie jest większe od największego grzechu.

I Ja ciebie nie potępiam. Usłyszała kobieta najpiękniejsze zdanie świata. Zdanie, które przywróciło jej życie, które sprawiło, że grzech został jej odpuszczony. Mogła wrócić do domu i zacząć nowe życie. W oczach ludzi już była przegrana, już ją osądzono i kamienie trzymano w ręku, już ją chciano za chwilę „pochować”. Ale spotkała Tego, który przywraca życie – Jezusa. Spotkała i została przy Nim, nie odeszła jak ci, którzy ją przyprowadzili. Pozwoliła się Jezusowi „wyspowiadać”.

Ukazuje nam dzisiejsza Ewangelia, że Jezus nigdy nie potępia, nie osądza, nie każe się tłumaczyć. On zawsze okazuje miłosierdzie. Sam pozwoli się kiedyś osądzić, ubiczować i ukrzyżować, sam pozwoli, by Go inni „kamienowali”, oby tylko uratować człowieka. Takie jest miłosierdzie, bo taki jest Bóg – bogaty w przebaczanie… Trzeba tylko chcieć przyjść do Niego, uznać swoją grzeszność, nazwać grzech po imieniu, stanąć przed sobą i przed Nim w prawdzie, i powiedzieć ze skruchą: Zgrzeszyłem i chcę sięnawrócić. I usłyszymy jak kobieta: I ja odpuszczam tobie grzechy. Idź i nie grzesz więcej. Spowiedź święta – sakrament „nowego życia”.

Nikt z nas nie jest bez grzechu. Wszyscy potrzebujemy miłosierdzia. A na grzech nie ma innego lekarstwa jak Miłosierdzie Boże. Nikt poza Jezusem nie ma mocy powiedzieć: Ja odpuszczam tobie grzechy. Ani mąż, ani żona, ani przyjaciel, tylko On słowami kapłana w sakramencie pokuty. Nie znajdziemy miłosierdzia Bożego w sklepach, w aptekach, w salonach piękności. Znajdziemy je w konfesjonale. Jezus pierwszy tam miejsce zajmuje, by powiedzieć: Wybaczam. Czy długo każę Mu czekać? Co zatem zrobię ze swoją grzesznością? Odejdę jak faryzeusze i będę udawał, że u mnie „wszystko w porządku”, że nie mam się z czego spowiadać? A może zostanę jak kobieta, zrobię rachunek sumienia, pozwolę, by Jezus mnie „wyspowiadał” i odejdę z czystym sercem i nowym życiem? Błogosławieni czystego serca… Amen.

Autor: o. Stanisław Janiga CSsR
Źródło:
slowo.redemptor.pl

 

Źródło: radiomaryja.pl, 13 marca 2016

Autor: mj

Tagi: Ewangelia. V niedziela Wielkiego Postu