Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ewangelia - I Niedziela Adwentu

Treść

Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Albowiem jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

Mt 24,37-44

* * *

Teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu … pokój

Rozpoczynamy Adwent. Który to już raz w twoim życiu? Tyle razy słyszeliśmy już wyjaśnienia samego pojęcia i wiemy, że oznacza ono przyjście. Wydaje się, że nic nowego już nie da się powiedzieć. I chyba masz rację, jeśli tak uważasz. Pytanie tylko, czy faktycznie mamy wymyślać wciąż coś nowego, czy raczej przypominać na nowo to, co dawno powiedziano.O jakim, o czyim przyjściu mówimy? Kogoś bardzo ważnego dla historii człowieka oraz świata. Tak naprawdę On już przyszedł, a nawet jest. Wielu nie zauważyło, mimo że zapowiedzi dawno wybrzmiały. To pierwsze przyjście dokonało się raz na zawsze i nie powtórzy się w taki sam sposób. Dlatego Kościół u początku Adwentu zwraca uwagę na inne przyjście. To ostateczne, kiedy zakończy się historia człowieka. Zwiemy je paruzją. Tego przyjścia nikt nie będzie w stanie przegapić!

To dlatego dziś Izajasz odsyła nas aż do końca czasów. Stanie się na końcu czasów…

Co takiego ma się wtedy stać? Coś ważnego, bo oto wszystkie ludy idą do świątyni po naukę. Nie byle czego uczyć się mają. Mają uczyć się dróg Pańskich. Jeśli to się stanie, nadejdzie era mesjańskiego pokoju. Takiego, o którym możemy tylko pomarzyć w naszym świecie. Odkąd sięgam pamięcią, mówiło się o wojnach. Najpierw tej wielkiej światowej, której skutki odczuwaliśmy przez całe lata, a nawet w jakiś sposób do dziś odczuwamy. Potem były wojny w Wietnamie i na Bliskim Wschodzie. Nie tak znów dawno na Bałkanach i w Zatoce Perskiej. Nie lepiej było w Afryce, by wspomnieć choćby nieszczęsną wojnę na wytępienie między Hutu i Tutsi w Rwandzie. Daleko zatem światu do prawdziwego pokoju, bo i dziś coraz więcej mówi się o zagrożeniach dla Europy i świata. Aż chciałoby się powtórzyć raz jeszcze za niezapomnianym Zagłobą z „Potopu”:

Panie! Panie! Kiedy Ty dasz spokój tej Rzeczypospolitej, a staremu Zagłobie ciepły przypiecek i piwo grzane… niechby i bez śmietany…

Gdzie ratunek? Nauczyć się dróg Pańskich. Niestety, człowiek nie chce za bardzo tymi drogami chodzić, nawet nie bardzo chce się tych dróg uczyć. Stąd daleko jeszcze do czasu, gdy kuźnie zaczną pracować pełną parą, przekuwając narzędzia wojny w narzędzia rolnicze.

Sobór Watykański II naucza, że „pokój nie jest prostym brakiem wojny (…) lecz słusznie i właściwie zwie się dziełem sprawiedliwości”. I tu widzimy, jak dzisiejszemu światu i człowiekowi daleko do tak rozumianego pokoju. Za wiele jeszcze niesprawiedliwości zarówno w życiu społecznym, politycznym jak i w rodzinnym. I znów św. Paweł przychodzi ze swoją trafną diagnozą, jak powinniśmy żyć.

Nie wyuzdanie i hulanki – tego niestety wiele obserwujemy, a może i stajemy się uczestnikami. Przykładów nie potrzebujemy tu przytaczać, wystarczy patrzeć, czym karmi nas kino, teatr, książka czy film, a nawet (niby) niewinna reklama. Czystość i umiarkowanie winny stawać się naszym codziennym doświadczeniem.

Nie kłótnie i zazdrości, czego tak wiele w naszym narodzie, w naszych rodzinach czy miejscach pracy. Znów przykłady niepotrzebne, bo mamy ich na pęczki, oglądając obrady sejmu, jakiekolwiek programy publicystyczne, gdzie pojawią się ludzie z przeciwnych obozów politycznych. Tylko zgoda i szacunek dla każdego człowieka mogą prowadzić do prawdziwego pokoju.

I jeszcze jedno warto zauważyć. Trudno zbudować pokój w świecie, jeśli brakuje pokoju w sercu człowieka. Tego pokoju brak tam, gdzie zło i grzech. To dlatego Kościół nieustannie wzywa do nawracania się, to dlatego nawołuje do pojednania się z Bogiem. To dlatego w parafiach proponowane są rekolekcje, które mają odnawiać naszą więź z Chrystusem przychodzącym i obecnym.

Teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu … czuwanie.

Św. Paweł Apostoł wzywa nas byśmy rozumieli chwilę obecną. Niełatwo jest rozumieć to, co dzieje się teraz na świecie. Tyle rozmaitych spraw dzieje się, tyle wiadomości spływa nieustannie, że nie nadążamy nie tylko przemyśleć, ale czasem nawet porządnie zapamiętać. W tym natłoku różnych informacji może nam umknąć ta istotna: że Adwent to także czas czuwania. To dlatego nosimy lampiony mające symbolizować gotowość do drogi. Najpierw tej do kościoła na roraty, gdy jeszcze ciemno, gdy zimno. Lampion ma oświetlić drogę, czasem również nieco ogrzać dłonie. To prawda, że dziś ta symbolika nieco przygasła w światłach ulicznych lamp, samochodowych reflektorów czy wreszcie oświetlenia kościoła. Jednak symbol to symbol. Pokazuje, że czuwam teraz w Adwencie. I czuwam w perspektywie wieczności. Tu jednak chodzi o to wewnętrzne światło Bożej miłości. To światło pozwala nam dostrzegać czas zbawienia, czas łaski, ale zarazem przyjmować możliwość powrotu Jezusa już teraz. To dlatego św. Paweł mówi, że noc już się posunęła, zbawienie jest bliżej nas. I to jest głęboka prawda. Każdy dzień przybliża nas na spotkanie z Panem, to ostateczne.

Czy będziemy się dziwić tym wszystkim wezwaniom do czuwania?

Dobitnie wybrzmiało ono w Ewangelii. Przywołanie potopu kieruje naszą myśl w tamte odległe czasy. Ludzie patrzący jak Noe buduje arkę mogli sobie z niego żarty stroić. Widzisz – tyle roboty już włożyłeś w tę swoją arkę, a tu nic się nie dzieje. Po co się męczysz i ponosisz koszty? A i on sam mógł się zniechęcić, skoro pracował, lata mijały, a zapowiedzianej kary nie było. Jednak nadszedł ten dzień, który znał tylko Bóg. Zapowiedź się spełniła. Ocaleli tylko ci, co czuwali, ci, co weszli do arki.

Przywołajmy też historię Sodomy i Gomory, bo podobne musi w nas budzić uczucia. Wszystko biegło swoim trybem, ludzie jakby zapamiętali się w złu, w grzechach, w przewrotności. Żyli w poczuciu bezkarności, ale tylko do czasu. Prawda, że wstawiał się za nimi Abraham, targował z Bogiem, ale nie znalazło się dziesięciu sprawiedliwych i przyszła zagłada.

Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

Przed nami wyjątkowo długi Adwent, najdłuższy z możliwych. Sporo czasu na pracę nad własnym czuwaniem. Sporo czasu na wprowadzanie pokoju wokół siebie i w sobie. Sporo czasu nie tylko na bieganie po sklepach i na zewnętrzne przygotowania. Wykorzystajmy to dla własnego wzrostu, dla otwierania oczu na duchowe sprawy. A jak wiemy – najważniejsze widzi się sercem! Zobacz więc sercem własnego męża czy żonę; ojca czy matkę, a może sąsiada czy współpracownika. Niech zapanuje prawdziwie Boży pokój, a jeśli już taki jest – niech rozlewa się na innych. Wszystko zaś po to, byśmy z radością mogli iść na spotkanie Pana, do czego wzywa nas dziś refren psalmu responsoryjnego. Amen.

o. Marian Krakowski CSsR
źródło: slowo.redemptor.pl

Źródło: radiomaryja.pl, 27 listopada 2016

Autor: mj

Tagi: Ewangelia I Niedziela Adwentu