Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ewakuacja się udała

Treść

Powódź, jak wynika z pierwszych danych, choć jeszcze niekompletnych, nie spowodowała zbyt dużych strat w inwentarzu. Chociaż i tak odbije się choćby na produkcji mięsa. Tymczasem na pomoc dla rolników dotkniętych powodzią mamy wydać 400 mln zł z funduszy unijnych przeznaczonych na rolnictwo.
Inspekcja weterynaryjna nie dysponuje co prawda pełnymi informacjami na temat strat w hodowli, gdyż powódź nie ustąpiła jeszcze ze wszystkich zalanych terenów, to jednak widać już, że woda nie spowodowała znaczących szkód w inwentarzu rolników. Wiadomo natomiast, że na skutek powodzi padło ponad 400 świń, ponad 77 tys. szt. drobiu, prawie 40 krów, 19 koni, 29 owiec i 60 kóz. Do tego dochodzi też kilka tysięcy hodowlanych zwierząt futerkowych, w tym 3 tys. norek. Janusz Związek, główny lekarz weterynarii, podkreśla, że są to dane o martwych zwierzętach, które zgłosili rolnicy. Ale wielu z nich nie zdążyło tego zrobić, gdyż ich gospodarstwa są wciąż pod wodą, zatem rolnicy nie określi jeszcze wszystkich swoich strat. Nie można się też zająć utylizacją martwych zwierząt. Statystyki strat w inwentarzu w znaczący sposób raczej nie wzrosną. To przede wszystkim skutek sprawnej akcji ewakuacyjnej przeprowadzonej przez rolników, którzy w wielu przypadkach nie czekali nawet na pomoc strażaków i innych służb państwowych, ale sami ratowali swoje zwierzęta. Wielu hodowców wywoziło je z zagrożonych terenów jeszcze zanim dotarła tam fala powodziowa. Niejednokrotnie część inwentarza umieszczano na strychach domów.
Teraz podstawowym zadaniem służb weterynaryjnych i sanitarnych jest utylizacja matrwych zwierząt. Przypomnijmy, że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa uprościła procedurę - teraz nie jest wymagany podpis właściciela utopionego zwierzęcia, aby trafiło ono do zakładu utylizacji, gdyż w wielu przypadkach nie da się od razu go ustalić, a uzyskanie podpisu zajęłoby zbyt dużo czasu. Z utylizacją nie można czekać ze względu na zagrożenie epidemiologiczne, dlatego te formalności będą załatwiane w późniejszym terminie. Gdy zaś nie uda się ustalić właściciela, ewentualne koszty utylizacji pokryje gmina (ARiMR płaci część lub całość opłat związanych z transportem oraz utylizacją padłych zwierząt gospodarskich).
Tymczasem ministerstwo rolnictwa poinformowało o kolejnym pakiecie pomocy dla rolników z terenów dotkniętych przez tegoroczną powódź. Na ten cel ma zostać przeznaczonych ok. 400 mln zł z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW) na lata 2007-2013. Wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak poinformował po posiedzeniu Komitetu Monitorującego PROW, że odpowiedni wniosek w tej sprawie zostanie niezwłocznie wysłany do Komisji Europejskiej. Komisja zatwierdziła już plan podziału pieniędzy z PROW na poszczególne działania i bez jej zgody nie można dokonywać w nim zmian. Biorąc pod uwagę sytuację dziesiątków tysięcy rolników z zalanych terenów, Bruksela dość szybko wyda zgodę na przekazanie 400 mln zł na rzecz powodzian. Pieniądze te mają być przeznaczone na wydatki związane z odnowieniem produkcji rolnej. Chodzi o dotacje np. na odbudowę chlewni, obór, zakup maszyn i urządzeń, a także zwierząt czy materiału siewnego. Co więcej, resort rolnictwa proponuje, aby rolnik mógł odbudować gospodarstwo także w innym miejscu niż dotąd - jeśli chciałby przenieść swoją produkcję poza tereny zagrożone zalaniem.
Jak wynika z wstępnych założeń programu, na jedno gospodarstwo rolne mogłaby przypaść kwota dotacji nie większa niż 100 tys. zł, więc pieniędzy wystarczyłoby przynajmniej dla 4 tys. gospodarstw, ale ponieważ nie wszyscy zainteresowani rolnicy wystąpią o maksymalną kwotę, wsparcie otrzyma zapewne o wiele większa grupa gospodarzy. Kwestia wysokości dotacji ma być jeszcze konsultowana z organizacjami i związkami zawodowymi rolników. Wiadomo, że ta pomoc będzie udzielana poza uruchomionymi już przez rząd funduszami dla powodzian. I przynajmniej część rolników zapewne chętniej sięgnęłaby po dotacje z PROW niż klęskowe kredyty preferencyjne. Bo kredyt trzeba jednak bankowi zwrócić, natomiast dotacja jest bezzwrotna, oczywiście pod warunkiem wydania jej na cel zapisany w umowie.
Ławniczak jest przekonany, że zgoda KE na przeniesienie środków między działaniami PROW powinna zostać wydana szybko, i za trzy miesiące mógłby ruszyć nabór wniosków. Trudno będzie jednak liczyć na zwiększenie puli pieniędzy dla powodzian, gdyż plan finansowy PROW jest mocno napięty i nie bardzo jest z czego ciąć. A i tak trzeba będzie ograniczyć część dotacji przeznaczonych początkowo na inne zadania.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-06-15

Autor: jc