Ewa Siemaszko, współautorka pracy "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945":
Treść
Uroczystość w Pawłokomie, wbrew wielokrotnym wezwaniom do prawdy wypowiadanym w jej trakcie, była uroczystością, w której prawdę zręcznie omijano.
Prezydent RP w jednej frazie najpierw enigmatycznie stwierdził, że z Pawłokomy uprowadzono Polaków, nie wskazując na sprawców, a zaraz po tym powiedział, że polskie formacje zbrojne wymordowały ukraińskich mieszkańców tej miejscowości. Wydarzenia, których następstwem była zbrodnia w Pawłokomie, określił bratobójczymi walkami, przelaną krwią w okrutnych mordach, zacierając fakt, że to OUN - UPA dokonała ludobójstwa na Polakach, a walki i odwety odbywały się na obrzeżach tej zbrodni. UPA jako sprawca nieszczęścia zarówno Polaków, jak i Ukraińców nie istniała podczas uroczystości. Postulowano prawdę, ale jednocześnie określano jako niestosowne ważenie czy liczenie litrów krwi oraz ofiar po obu stronach. Jako wzór pojednania wskazano orędzie biskupów polskich do niemieckich z 1965 r., zapominając, że było to poprzedzone denazyfikacją Niemiec, odrzuceniem ideologii nazistowskiej. Na Ukrainie jest odwrotnie - gloryfikacja ludobójców z UPA, brak potępienia ideologii OUN - UPA i zaprzeczanie ich faszystowskiej istoty, wpisywanie do tradycji historycznej zbrodniczych organizacji jako niepodległościowych. W taki sposób pomagamy Ukrainie w uznaniu UPA jako strony walczącej w II wojnie światowej, do czego tuż przed uroczystością w Pawłokomie wzywał parlament ukraiński prezydent Juszczenko.
not. MK
"Nasz Dziennik" 2006-05-15
Autor: ab