Eutanazja bez katolickiego pogrzebu
Treść
Holenderski ksiądz odmówił katolickiego pogrzebu mężczyźnie, który zdecydował się zakończyć swoje życie na drodze eutanazji. W mediach niemal natychmiast rozpętała się nagonka na kapłana. Pojawiły się wyrzuty, dlaczego "śmiał odmówić". A przecież nie zrobił nic innego, jak tylko uszanował wolę zmarłego, który decydując się na eutanazję, jawnie wystąpił przeciwko nauczaniu Kościoła.
Do ks. Norberta van der Sluisa z holenderskiej parafii w miejscowości Liempde zgłosiła się rodzina zmarłego, którego ostatnią wolą było uśmiercenie go poprzez eutanazję. Kapłan, rzecz jasna, odmówił katolickiego pochówku, gdyż stanowiłby on jawne zgorszenie dla wiernych i jednocześnie byłby pogwałceniem woli nieżyjącego człowieka, który poprzez swoją decyzję o eutanazji wypowiedział swoje "nie" Bogu i Kościołowi. Nie od dziś przecież wiadomo, że Kościół stanowczo i niezmiennie potępia praktyki, których celem jest zakończenie ludzkiego życia. Stwierdza jednoznacznie, że "eutanazja jest moralnie niedopuszczalna" (KKK 2277). Również Episkopat Holandii w zgodzie z nauczaniem Kościoła jasno precyzuje, że "ktokolwiek wybiera eutanazję, nie ma prawa do katolickiego pogrzebu". Skąd więc ta medialna nagonka, która rozgorzała tuż po tym, jak ksiądz, wierny prawu Bożemu i naturalnemu, odmówił udzielenia kościelnego pogrzebu i nie zezwolił, by jakikolwiek inny ksiądz uczynił to w jego zastępstwie?
Przecież wiadomo, że każdy wybór pociąga za sobą określone konsekwencje. Jeśli więc osoba stawia się w miejscu Boga, łamiąc tym samym pierwsze przykazanie, i postanawia zadecydować o kresie własnego życia - depcząc piąte przykazanie, w sposób świadomy popełnia "zbrodniczy czyn, który zawsze należy potępić i wykluczyć" (KKK 2277).
Medialne opluwanie księdza jest kolejną formą wywierania presji na Kościół i jego pasterzy, zmierzającej do legitymizacji jednego z najbardziej niepokojących objawów "kultury śmierci", jakim jest według encykliki "Evangelium vitae" eutanazja (por. Jan Paweł II, "EV", III, 64). To ewidentna próba złamania Kościoła i przejęcia panowania nad nim.
W swoich krytykach wymierzonych w ks. van der Sluisa media powołują się również na decyzję rady parafialnej, do której należał zmarły. Tworzący ją świeccy członkowie Kościoła, protestując przeciwko decyzji proboszcza, obwieścili, że zawieszają zbiórkę na remont parafialnych organów. Oburzeni postawą kapłana byli również niektórzy świeccy pracownicy diecezjalnej kurii. W pierwszym momencie taka reakcja mogłaby dziwić. W tym kontekście warto jednak zwrócić uwagę, że taka sytuacja jest niemal naturalnym wynikiem panoszącej się w Holandii "kultury śmierci". Prawodawstwo holenderskie należy do najbardziej liberalnych w Europie, co świadczy o powszechnym zgorszeniu i zatarciu w świadomości wielu granicy między dobrem a złem. Powszechne oburzenie wobec nauczania Kościoła w tak zdemoralizowanej społeczności nieodparcie przywodzi na myśl słowa proroctwa Symeona o "znaku, któremu sprzeciwiać się będą" (Łk, 2, 34). W tym kontekście odważna postawa holenderskiego proboszcza budzi tym większe uznanie, że mimo świadomości nastawienia otaczających go ludzi stanął w obronie prawdy o wartości życia i nienaruszalności prawa Boga, który w Księdze Powtórzonego Prawa mówi: "Ja zabijam i ja sam ożywiam" (Pwt 32, 39).
Anna Bałaban
Nasz Dziennik 2011-08-26
Autor: jc