Europejska poprawność nakazuje przemilczanie zbrodni komunistycznych
Treść
Z dr. Bogdanem Musiałem, historykiem mieszkającym w Niemczech, pracownikiem Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej, który specjalizuje się w historii II wojny światowej, o koncepcji europejskiej historii zareprezentowanej przez ekspertów Domu Historii Europy rozmawia Waldemar Maszewski
Jak Pan ocenia założenia Domu Historii Europy, które przygotował Parlament Europejski?
- To jest prawdziwy skandal. To nie pomyłka, ta koncepcja jest skandalem. Można ewentualnie zbagatelizować sprawę w kwestii podejścia do przedstawienia historii Europy Środkowej i Wschodniej przez zachodnich historyków, gdyż oni mają z reguły bardzo nikłe pojęcie o historii tego regionu. Ale wśród nich był przecież także polski fachowiec. Dlaczego on na to pozwolił? To jest właśnie prawdziwy skandal. Cały dobór tak zwanych ekspertów przez Parlament Europejski był błędny i dlatego powstała tak zła koncepcja.
Czy ludzie ci, przecież z tytułami naukowymi, nie znają historii własnego kontynentu?
- Wydaje mi się, że historycy zachodni nie zrobili tego celowo, ale im po prostu brak wiedzy na ten temat. To nie ich zła wola, to raczej ignorancja i błędne przekonanie o własnej nieomylności, co nie zmienia opinii, że koncepcja zareprezentowana przez ekspertów jest nie do przyjęcia. Często rozmawiam z zachodnimi historykami i spotykam się u nich z jednej strony z ignorancją, a z drugiej z twardym przekonaniem o własnej wartości, pomimo niejednokrotnie słabszej znajomości tematu, jak w przypadku chociażby historii Europy Wschodniej.
W jaki sposób dobierani są do współpracy z takimi zachodnimi fachowcami historycy z krajów Europy Środkowowschodniej?
- Zachodni historycy konsekwentnie szukali wśród wschodnich historyków takich kontaktów, aby zawsze lub prawie zawsze potwierdzali ich tezy. Takim przedstawicielem polskich historyków przy projekcie Domu Historii Europy jest właśnie Włodzimierz Borodziej, który mówi to, co oni chcą usłyszeć.
Jak teraz w związku z wieloma zastrzeżeniami do tej koncepcji wspólnej historii powinna się zachować strona polska?
- Musimy ostro protestować. Podczas krytykowania przedstawionej przez unijnych ekspertów koncepcji wspólnej historii musimy być co prawda bardzo stanowczy, ale nie możemy popełnić żadnych błędów. Musimy krytykować projekt nie tylko ze względu na wiele przemilczeń i niedoróbek w polskich sprawach, ale także wielki i najważniejszy nacisk należy położyć na fakt wypaczenia całej europejskiej historii przez tych ekspertów.
W jakim okresie historycznym jest to najbardziej widoczne?
- Weźmy dla przykładu historię Europy lat 20. i 30. W dokumencie proponowanym przez ekspertów jest mowa o jakichś niezidentyfikowanych europejskich reżimach autorytarnych, natomiast o Józefie Stalinie, o Związku Sowieckim - nie ma ani słowa. Dokument mówi o wielkim kryzysie europejskim w latach 30. i w tym kontekście wspomina się wiele milionów bezrobotnych i ich ciężki los, ale ani słowa nie znajdziemy tam o milionach niewolników sowieckich, ani o milionach deportowanych, ani też o Wielkim Głodzie na Ukrainie.
Nie wygląda to na zwykłe przeoczenie...
- To już nie jest zwykła pomyłka i przeoczenie, ponieważ jeżeli się gubi około dziesięciu milionów komunistycznych ofiar tego okresu, a rozpisuje się na temat milionów bezrobotnych, to jest to wielki skandal. Jak w ogólne można, pisząc o tym okresie historycznym, wspominać o losie kilku milionów bezrobotnych, a całkowicie pominąć zbrodnie komunistyczne na milionach?
Żaden podręcznik historii nie ma takiego prawa, i to jest główny zarzut, który po prostu zdecydowanie dyskwalifikuje przedstawioną nam koncepcję wspólnej historii. To w tym miejscu leży punkt ciężkości wszelkich zarzutów do koncepcji Domu Historii Europy, gdzie całkowicie brakuje prawdziwego opisu historii Europy Środkowej i Wschodniej. W ogóle nic nie ma o żadnych ofiarach zbrodni komunistycznych. Być może można jeszcze w trakcie podobnych prac zaakceptować jakieś nieporozumienia i kłótnie w kwestiach, co było ważniejsze z punktu widzenia historycznego w przypadku obalenia komunizmu, ale całkowite pominięcie ogromu zbrodni komunistycznych jest nie do zaakceptowania. Przecież nie można zapomnieć o ponad 15 mln ludzi wymordowanych przez komunistów w latach 30.
Dlaczego w ogóle mógł powstać tak wypaczony obraz historii?
- Stworzenie tak wyglądającej koncepcji wspólnej europejskiej historii doskonale wpisuje się w obecną europejską poprawność polityczną, gdzie dla zachodnich polityków obecna Rosja (wraz z dawnym Związkiem Sowieckim) nie jest kojarzona z jakimikolwiek zbrodniami, lecz z prawdziwą demokracją. Zachodni historycy nie mają zbyt dużego pojęcia o prawdziwej zbrodniczej roli komunistycznego reżimu na wielkich obszarach Europy.
Czy osoba przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa jest gwarantem rzetelności w podejściu do tego historycznego zagadnienia?
- Jest to jednak bardzo dziwne i budzi niepokój, ponieważ Hans Poettering jest przede wszystkim politykiem i nie ma pojęcia o historii. Można odnieść wrażenie, że tak zwani eksperci zostali zatrudniani z klucza politycznego. Poza tym należy przypomnieć, że szefem unijnych ekspertów tworzących wspólną historię został także Niemiec Hans Walter Huetter, który jako dyrektor Niemieckiego Domu Historii ocenia europejską historię z perspektywy raczej niemieckiej. Tak więc co do rzetelności można mieć naprawdę wiele wątpliwości.
Co teraz możemy zrobić?
- Albo zupełnie zmienić ten projekt, albo po prostu z niego zrezygnować, ponieważ w innym przypadku straty będą nieodwracalne. Jeżeli Poettering chce tworzyć muzeum, gdzie będzie pokazywana wypaczona wspólna dla całej Unii Europejskiej historia, niech robi to za własne, a nie podatników pieniądze.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-12-03
Autor: wa