Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Europejska jedność w niemieckim wydaniu

Treść

Niemieccy rolnicy postanowili czynnie walczyć o swoje zyski. Na razie producenci mleka wstrzymali wczoraj dostawy do mleczarni, wyrażając w ten sposób sprzeciw wobec niskich cen skupu. Protesty planują także pozostali rolnicy, którym nie podobają się propozycje Komisji Europejskiej dotyczące stopniowej likwidacji limitów produkcji, wielu dopłat i subwencji.



Niemieccy producenci mleka protestowali wczoraj przeciwko niskiemu poziomowi skupu mleka, który obecnie wynosi jedynie 27 centów za litr. O zaniżanie cen rolnicy obwiniają przede wszystkim sieci supermarketów spożywczych (Lidl, Aldi, Plus i inne). Zarzucają sklepom wielkopowierzchniowym wykorzystywanie swojej pozycji monopolisty i narzucanie cen mleka. Faktem jest, że duże niemieckie dyskonty w ostatnich tygodniach obniżyły cenę mleka z 73 do 61 centów za litr, tym samym zmuszając mleczarnie do obniżenia cen skupu.
Według informacji podanych przez zrzeszenie producentów mleka (Bundeswerband Deutsche Milchviehhalter - BDM) do bojkotu przystąpiło około 88 proc. wszystkich niemieckich rolników zajmujących się produkcją mleka. W wielu dużych miastach rolnicy wyszli na ulice, protestując przeciwko niskim cenom skupu tego produktu, ale także przeciwko planowanej stopniowej likwidacji dotacji rolniczych, subwencji oraz ograniczających limitów produkcyjnych (w tym także mleka). Szef BDM Romuald Schaber stwierdził, że bojkot zostanie przerwany, gdy rolnicy doczekają się obiecanej podwyżki cen do poziomu, który chociaż pozwoli pokryć koszty produkcji, czyli do wysokości minimum 40 centów. Jego zdaniem, w najbliższych dniach w wielu niemieckich sklepach może zabraknąć mleka. Telewizja pokazała zdjęcia, na których widać, jak rolnicy, zamiast oddawać mleko do skupu, wykorzystują je jako paszę dla zwierząt lub po prostu wylewają.
Komisarz Mariann Fischer zaproponowała znaczne ograniczenie dopłat dla rolników, a tym samym wprowadzenie większej swobody rynkowej na europejskiej wsi. Zapowiedziała to podczas ostatniego spotkania ministrów rolnictwa 27 krajów członkowskich w słoweńskim Mariborze. Niemieccy rolnicy nie chcą jednak żadnych zmian. Już teraz straszą, że po wprowadzeniu zapowiadanych przez unijną komisarz do spraw rolnictwa stopniowych ograniczeń dotacji i subwencji rolniczych, a także po zlikwidowaniu limitów na produkcję mleka (tak zwanych kwot mlecznych) również inni niemieccy rolnicy ostro zaprotestują i wyjdą na ulice.
Przeciwko takim rozwiązaniom protestują nie tylko rolnicy, ale także rząd Niemiec. Ministerstwo rolnictwa jest zdecydowanie przeciwne jakimkolwiek likwidacjom dotacji i limitów, gdyż, jak twierdzą urzędnicy, najbardziej dotknie to właśnie tamtejszych rolników. Przy obecnie obowiązujących przepisach niemieckie rolnictwo do 2012 roku powinno otrzymać z kasy UE ponad 400 milionów euro, a po reformie proponowanej przez Fischer pieniądze te mogą przepaść.
Ostry sprzeciw wobec tych planów osobiście zapowiedział federalny minister rolnictwa Horst Seehofer (CSU). Niemiecki protest - zdaniem prasy - popierają także Austria, Finlandia i Słowenia.

Egoizm ważniejszy niż unijna solidarność
Niemieccy rolnicy, a także rząd pokazują wyraźnie, na czym, ich zdaniem, polega unijna solidarność. Tutejsi rolnicy najbardziej korzystają na dopłatach, a także na tak zwanych kwotach mlecznych i najwyraźniej nie mają zamiaru dzielić się tym przywilejem z nikim innym. Dlatego też za wszelką cenę chcą doprowadzić do utrzymania w Unii status quo w tej materii. Niemcy są potentatami w Unii Europejskiej, szczególnie w produkcji mleka, i dobrowolnie nie oddadzą tej pozycji, obawiając się na przykład producentów z Polski.
W 2007 roku to właśnie produkcja mleczarska była najważniejszym źródłem przychodów niemieckich rolników. Jej łączna wartość wyniosła 9,7 mld euro. Dla przykładu sprzedaż zbóż to 6,5 mld, a wartość produkcji trzody chlewnej 5,5 mld euro.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-05-28

Autor: wa