Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Europa zaczyna dbać o dzieci

Treść

Europa się starzeje i wymiera. Choć na pierwszy rzut oka Polska nie różni się in minus od pozostałych krajów Europy, jesteśmy państwem o jednym z najniższych wskaźników dzietności na kontynencie. Niestety, ilość środków z budżetu na poprawę tej sytuacji również plasuje nas w dolnych rubrykach statystycznych tabel.

Jeżeli obecne trendy nie ulegną zmianie, w 2050 r. liczba ludności Polski spadnie do 31,5 mln - to tyle, ile nas było w latach 20., a potem, po katastrofie II wojny światowej, w latach 60. XX wieku. Jednak wówczas byliśmy młodym, dzietnym Narodem. W połowie stulecia będzie więcej Polaków starszych wiekiem. Starzenie się społeczeństwa wynika oczywiście w części z poprawy warunków życia (już dziś przeciętna Polka żyje prawie 80 lat, Polak kilka lat krócej), jednak nie jest to najistotniejszy czynnik. Prawdziwym problemem jest brak dzieci, który powoduje oba opisane wyżej efekty: zwiększa odsetek ludzi starszych i prowadzi do spadku liczby ludności
w ogóle.
W przypadku Polski wspomniana liczba 31,5 mln w 2050 r. oznacza spadek o 17 proc. w stosunku do wielkości dzisiejszych. Nieco gorzej jest za wschodnią granicą, gdzie w Rosji oczekuje się spadku o 22 proc., a na Ukrainie aż o 28 proc., ale na tle Wspólnot Europejskich Polska wypada bardzo źle. Najszybciej wyludniający się kraj bogatszej części Unii - Niemcy - straci do 2050 r. 9 proc. ludności. Francja już dziś zbliża się do poziomu rozrodczości, który zagwarantuje zastępowalność pokoleń, i w połowie wieku liczba ludności wzrośnie tam o 5 procent.
Statystyczna Francuzka ma obecnie 1,9 dziecka. Ta wysoka jak na Europę liczba może być w pewnej mierze zasługą imigrantów mających zazwyczaj kilkoro dzieci. Jednak zasadniczym czynnikiem jest konsekwentnie prowadzona od wielu lat polityka prorodzinna, na którą Paryż przeznacza duże sumy z budżetu. Polska jest tu wręcz przeciwieństwem. W naszym kraju wydaje się na politykę prorodzinną niewiele, i to również w porównaniu z państwami na podobnym poziomie rozwoju. Według Eurostatu, Polska wydaje rocznie na zasiłki dochodowe związane z urodzeniem dziecka 105 mln euro, podczas gdy 4-krotnie mniejsze Czechy 130 mln, również 4-krotnie mniejsze Węgry 93 mln, zaś 10-krotnie mniejsza Litwa 20 mln. W przypadku Niemiec, Francji czy Hiszpanii różnica jest wielokrotnie wyższa, niż wynikałoby to z różnicy PKB: kraje te przeznaczają na wspomniane zasiłki odpowiednio 2 mld, 2,5 mld i 1,25 mld euro. Nawet uwzględniając różnice kursowe, niespełna dwa razy bogatsza od Polski Hiszpania wydaje aż 6,5 razy więcej środków w przeliczeniu na mieszkańca, Czechy 5 razy więcej, Litwa ponad dwa razy więcej.
Podobnie ma się rzecz z innymi formami pomocy. Jeśli chodzi o zasiłki na urlopy wychowawcze i/lub macierzyńskie, polski budżet przeznacza na ten cel 366 mln euro, podczas gdy czeski 327 mln, węgierski 410 mln, a litewski 40 mln. Francja wydaje 3 mld, a Niemcy 3,3 mld euro. Na zasiłki dziecięce i rodzinne wydajemy 1,1 mld euro, Węgrzy 960 mln, Czesi 360 mln, Francuzi 27 mld (25-krotna różnica przy niespełna 4-krotnej różnicy w PKB), a Niemcy 41 mld. 32 mln euro Polska wydaje na zapomogi wypłacane z powodu urodzenia dziecka. W Czechach suma ta wynosi 26 mln, na Węgrzech 19 mln, na Litwie 6,5 mln, zaś we Francji 670 mln. Niewielkie kwoty figurują w tym przypadku w budżetach Hiszpanii (22 mln) i Niemiec (1,2 mln).
Z powyższych danych wynika, że niezależnie od tego, czy porównujemy się do krajów bogatych, czy do krajów naszego regionu, wydatki na pomoc dla rodzin związaną z urodzeniem dziecka są w Polsce 2-6-krotnie niższe, niż powinny. Ponieważ chodzi o wielkości proporcjonalne do PKB, nie można tego tłumaczyć jego niskim poziomem. Pewnym wytłumaczeniem może być niewielki budżet, w Polsce kasa państwowa obejmuje znacznie mniejszy procent PKB niż w innych krajach. Jednak zasadnicza konkluzja jest taka, że polską gospodarkę stać na znacznie lepsze zabezpieczenie dla rodzin wydających na świat potomstwo niż obecnie. Co więcej, jest to niezbędne do dalszego rozwoju tej gospodarki - przyszłe pokolenia nie będą potrzebowały mieszkań, gazu, ropy, energii odnawialnej i innych inwestycji, o które dziś zabiegamy, jeśli tych przyszłych pokoleń w ogóle nie będzie. Dziś w mity o przeludnieniu nikt nie wierzy, zaś tykająca bomba demograficzna staje się coraz bardziej aktualnym zagrożeniem.
Oczywiście same fundusze nie wystarczą, o czym świadczy przykład Niemiec przeznaczających na politykę prorodzinną spore środki z dość miernym wynikiem. Jednak w przypadku Polski to brak stosownych zapisów w budżecie jest najpoważniejszą trudnością. Środki na te cele Polska jest w stanie wygospodarować. Istnieje na pewno problem wpływowych lobbies, które starają się przedstawiać w złym świetle każdą prorodzinną inicjatywę, a także same rodziny wielodzietne, traktując je jak "patologię".
Krzysztof Jasiński
"Nasz Dziennik" 2007-06-06

Autor: wa

Tagi: europa