Erika Steinbach potwierdza, że ustąpiła tylko taktycznie
Treść
Zgromadzenie Federalne Związku Wypędzonych jednogłośnie zatwierdziło wczoraj podczas posiedzenia w Berlinie decyzję prezydium BdV o tymczasowym wycofaniu nominacji Eriki Steinbach do rady Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie". Erika Steinbach jeszcze raz powtórzyła, że jej miejsce w radzie fundacji jest tylko czasowo wolne.
Szefowa BdV podkreśliła, że jej chwilowa rezygnacja jest krokiem nadzwyczajnym, którego wymagała obecna sytuacja, jaką jest ewentualna groźba zablokowania rządowego projektu dotyczącego centrum wysiedlonych Niemców przez szantaż SPD. - Peter Struck z SPD domagał się mojej całkowitej rezygnacji z kandydowania do rady fundacji - grzmiała Erika Steinbach. Jej miejsce w radzie Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" nie jest zagrożone. Wiceprzewodniczący Związku Wypędzonych Christian Knauer zapewnił, że będzie ono czekało na powrót przewodniczącej. Informacje te potwierdził w telewizji publicznej przewodniczący Ziomkostwa Niemców Sudeckich Berndt Posselt (CSU), który stwierdził, że do końca tego roku Erika Steinbach zasiądzie w radzie fundacji.
Przewodnicząca BdV uznała, że ostatnia dyskusja na temat jej uczestnictwa w radzie fundacji na pewno nie wpłynęła na wzrost przyjaznego nastawienia do Polski w Niemczech. - Na razie w Polsce nadal panują nacjonalistyczne trendy jako pozostałość po rządach Kaczyńskich, ale w Polsce stosunkowo wcześniej niż w innych postkomunistycznych krajach stworzono atmosferę do debaty o wysiedleniach. Mam nadzieję, że obecny rząd pozwoli na uspokojenie sytuacji - powiedziała niemiecka "wypędzona". Erika Steinbach pośrednio zaznaczyła jednak, że tylko Polska jest przeciwna i nie współpracuje w tworzeniu centrum upamiętniającego "wypędzonych". Większość niemieckich mediów jest zdania, że ostanie dni pokazały, iż kanclerz Merkel wspiera Erikę Steinbach, co w konsekwencji może doprowadzić do następnej "wojny polsko-niemieckiej".
Podczas krótkiej debaty większość delegatów nie szczędziła ostrych słów wobec Polaków i polskiego rządu. - To jest niedopuszczalne, aby pojawiały się tak brutalne ataki na kobietę w prasie innego kraju - stwierdziła Elfriede Hofmann ze Związku Wypędzonych w Saksonii Anhalt. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Hofmann zapewniła, że oczywiście jest za pojednaniem, ale musi to "odbywać się w prawdzie". Jeden z delegatów (Ziomkostwo Pomorskie - Pommersche LM) ostro skrytykował zarówno kanclerz, jak i niemiecki rząd. Zarzucił Angeli Merkel całkowity brak odpowiedniej reakcji na "dyskryminujące, niedemokratyczne i niespotykane ataki z Polski". Jednak wszystkich pobił Rudi Pawelka, szef Ziomkostwa Ślązaków, który zarzucił Polakom stosowanie wobec Niemców metod dyskryminacyjnych. Pawelka upomniał się o losy milionów Niemców, którzy rzekomo zostali po drugiej wojnie światowej zmuszani do niewolniczej pracy w polskich obozach. Poinformował również, że na ten temat rozmawiał już z Wolfgangiem Bosbachem, wiceprzewodniczącym frakcji CDU/CSU. Bosbach miał przyznać rację Pawelce w tej kwestii, lecz zaznaczył, że w obecnej koalicji taki projekt jest niemożliwy do zrealizowania, ponieważ SPD będzie przeciwna. - Trzeba poczekać do wrześniowych wyborów - przyznał szef ziomków śląskich.
Przysłuchując się poszczególnym wystąpieniom delegatów Związku Wypędzonych, nie można oprzeć się wrażeniu, że oni wcale nie myślą o jakimkolwiek pojednaniu, a porozumienie dla nich to nic innego jak po prostu bezgraniczne i bezkompromisowe zaakceptowanie niemieckiego punktu widzenia.
Waldemar Maszewski, Berlin
"Nasz Dziennik" 2009-03-19
Autor: wa