Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Erdogan tryumfuje

Treść

Zgodnie z przewidywaniami wybory parlamentarne w Turcji po raz trzeci z rzędu wygrała Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Ugrupowanie premiera kraju Recepa Tayyipa Erdogana uzyskało 326 mandatów w liczącym 550 miejsc parlamencie. Jest to niewiele mniej mandatów niż w wyborach przed czterema laty, kiedy to AKP zajęła 341 foteli w parlamencie, lecz nadal jest to większość pozwalająca na kontynuowanie dotychczasowej polityki.
Z drugiej strony partii Erdogana zabrakło kilku procent głosów, które dałyby tzw. superwiększość 367 mandatów, co pozwoliłoby na bezproblemowe przegłosowanie planowanych zmian w ustawie zasadniczej. Kierownictwo ugrupowania, sugerując się wcześniejszymi sondażami, po cichu liczyło na uzyskanie właśnie aż tak dobrego wyniku. Obecnie, aby przeforsować planowane zmiany konstytucyjne, AKP będzie musiało zdobyć poparcie jednej z partii opozycyjnych. Obok nich do parlamentu dostały się także: centrolewicowa Partia Ludowo-Republikańska (CHP) pod przywództwem Kemala Kilicdaroglu, uzyskując 135 mandatów przy 25,97 proc. głosów, oraz Nacjonalistyczna Partia Działania (MHP) z 54 mandatami.
Ogłaszając zwycięstwo w wyborach, premier Erdogan podkreślił, że jego partia w sprawowaniu władzy będzie się odznaczała "pokorą". - Obywatele wysłali nam wiadomość, że chcą, abyśmy zbudowali nową konstytucję na drodze porozumienia i negocjacji - powiedział. - Będziemy szukać tego konsensusu z największą partią opozycyjną, z resztą opozycji, partiami będącymi poza parlamentem, mediami, organizacjami pozarządowymi, uczelniami, a także z każdym, kto będzie chciał coś powiedzieć na ten temat - dodał. Szef rządu deklarował, że jego celem jest stworzenie takiej konstytucji, która będzie dokumentem "obywatelskim, wolnym i obejmującym wszystkie warstwy społeczeństwa". Jeżeli nie uda się zdobyć wymaganego poparcia w parlamencie, wówczas posiadana przez AKP większość ponad 330 głosów pozwala radzie ministrów na ewentualne rozpisanie referendum w sprawie konstytucji. Jak twierdzą przeciwnicy premiera, Erdogan dąży do zmiany ustawy zasadniczej, aby wprowadzić do tureckiego prawodawstwa niektóre przepisy z prawa koranicznego. Temu ma służyć m.in. pełne podporządkowanie armii rządowi, bo wojsko to jedna z niewielu instytucji otwarcie sprzeciwiających się "islamizacji Turcji" i walcząca o "zachowanie świeckiego charakteru państwa".
Osobę Erdogana Turcja chce ukazać jako głos Bliskiego Wschodu w dialogu z zachodnią kulturą. Premier stwierdził, że jego zwycięstwo to nie tylko wygrana jego zwolenników, ale także Bośniaków, Libańczyków, Syryjczyków i Palestyńczyków. Turcja pod jego rządami ma aspiracje, by być rzecznikiem tych narodów na forum światowym. Jest to szczególnie ważne, biorąc pod uwagę wyjątkowo napiętą sytuację, jaka panuje w tej części świata w ostatnich miesiącach.
Komentatorzy są zgodni, że tym, co zapewniło Erdoganowi kolejny sukces wyborczy, było uratowanie kraju przed ruiną gospodarczą. Turecki "cud ekonomiczny", objawiający się choćby we wzroście gospodarczym w wysokości 8,9 proc. w 2010 roku, poprawił sytuację materialną zatrudnionych w przemyśle, a to znacząca część elektoratu AKP.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-06-14

Autor: jc