Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Eksperci: nieudolna akcja

Treść

Świadkowie zeznający w procesie trzech wysokich oficerów policji stwierdzili, że akcji policyjnej w Magdalence w 2003 r. nie poprzedziło należyte rozpoznanie terenu.

Na wczorajszej rozprawie przed Sądem Okręgowym w Warszawie zeznawało kilku świadków, którzy byli członkami specjalnego zespołu powołanego przez komendanta głównego policji do zbadania okoliczności akcji w Magdalence. Zespół stwierdził w raporcie, że podczas tej operacji doszło do uchybień. Potwierdził to przed sądem pierwszy świadek - Jan Borowski, który powiedział, że prowadzący akcję nie rozpoznali terenu posesji, gdzie przebywało dwóch groźnych bandytów. Zdaniem Zdzisława Bartuli, który był przewodniczącym zespołu, można było pozyskać plany budynku, wykonać zdjęcia z helikoptera, prowadzić intensywniejszą obserwację. Do policjantów niestety nie dotarła informacja CBŚ z Chorzowa o używaniu przez jednego z gangsterów ładunków wybuchowych. Inne zarzuty zespołu dotyczyły m.in. nieodpowiedniego zabezpieczenia medycznego, braku innych wariantów zatrzymania przestępców.
Akcja w Magdalence, podczas której próbowano zatrzymać dwóch przestępców zamieszanych w zabójstwo policjanta, została przeprowadzona w nocy z 5 na 6 marca 2003 r. Gdy funkcjonariusze weszli na teren posesji, natrafili na miny. W wyniku ich wybuchu zginęło dwóch policjantów, a szesnastu zostało rannych. Po dwuletnim śledztwie prokuratura obarczyła odpowiedzialnością troje wysokich rangą policjantów: Grażynę Biskupską, byłą naczelnik wydziału do walki z terrorem kryminalnym komendy stołecznej, Jakuba Jałoszyńskiego, byłego dowódcę pododdziału antyterrorystów, oraz Jana P., byłego zastępcę komendanta stołecznej policji (nie wyraził zgody na ujawnienie nazwiska). Akt oskarżenia mówi o nieumyślnym spowodowaniu zagrożenia dla życia i zdrowia podwładnych, nieumyślnym spowodowaniu uszczerbku na zdrowiu oraz niedopełnieniu obowiązków w trakcie przygotowania i przeprowadzenia akcji. Policjanci nie przyznają się do winy. Grozi im do 8 lat więzienia.
Zenon Baranowski

"Nasz Dziennik" 2005-10-13

Autor: mj