Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziurawy budżet

Treść

Kilku miliardów złotych może zabraknąć w przyszłorocznym budżecie państwa na zaplanowane wydatki. Większa dziura budżetowa to efekt planowania przez rząd dochodów na podstawie ustaw, które nie zostały uchwalone przez Sejm lub które nawet nie trafiły pod obrady parlamentu oraz przedwyborczych pomysłów SLD. Wczoraj Sejm przeprowadził drugie czytanie ustawy budżetowej na 2005 r.
Do budżetu państwa może w przyszłym roku nie trafić około 1,8 mld zł, jakie planowano zaoszczędzić, proponując podwyżkę składki na ubezpieczenie społeczne przedsiębiorców. Podczas piątkowego głosowania posłowie odrzucili ustawę zakładającą zwiększenie składek ZUS-owskich na ubezpieczenie osób prowadzących działalność gospodarczą. Rząd nie ma jednak żadnego pomysłu, w jaki sposób załatać powstałą w budżecie dziurę. Minister finansów Mirosław Gronicki stwierdził, że odrzucenie ustawy kosztować może nie 1,8 mld, ale 1 mld zł. Zapowiedział jednocześnie, że projektem ustawy ponownie zajmie się rząd, aby go zmodyfikować i ponownie zgłosić pod obrady Sejmu. Tak więc przedsiębiorcy nadal nie mogą spać spokojnie. Mimo to teraz już wiadomo, że podwyżka składek na ubezpieczenie społeczne przedsiębiorców ma jedynie fiskalny charakter. Minister finansów nie wyklucza, że ponowne odrzucenie przez Sejm projektu ustawy będzie musiało oznaczać konieczność podwyższenia podatków.
Za odrzuceniem ustawy podwyższającej składki na ubezpieczenie społeczne przedsiębiorców zapłacił stanowiskiem minister polityki społecznej Krzysztof Pater, który z ramienia rządu pilotował ten projekt. Jego miejsce ma zająć od dzisiaj wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka.
Pod znakiem zapytania stoi też kolejny miliard złotych pochodzący z przewidzianego przez rząd zróżnicowania wielkości składek płaconych na KRUS przez rolników. Mniej więcej tyle zaplanowano w projekcie przyszłorocznej ustawy budżetowej zaoszczędzić na podwyższeniu rolnikom składek. Ustawa o zmianach w składkach na KRUS nie trafiła nawet jeszcze do pierwszego czytania w Sejmie.
Posłowie rządzącej koalicji mimo wszystko nie są zrażeni kłopotami ze zbilansowaniem budżetu państwa, gdyż w ich głowach pojawił się pomysł wydania ponad miliarda złotych praktycznie bez wskazania źródła finansowania przedsięwzięcia. SLD chce wydać 1,3 mld zł na wypłatę świadczeń dla najuboższych emerytów, rencistów i pobierających zasiłki przedemerytalne. Świadczenie wypłacane byłoby raz w roku. Według Marka Wagnera (SLD), propozycja ta jest wyjściem naprzeciw potrzebom osób najbiedniejszych. Jest jednak oczywiste, że rządzący przekonani są, iż ten ruch zaprocentuje w przedwyborczych sondażach. Inna sprawa, czy tak się stanie rzeczywiście. Nie jest takie pewne, czy jednorazowy zasiłek przyznany przez SLD przekona emerytów i rencistów, którzy cały czas mają w pamięci chociażby praktyczne zamrożenie waloryzacji emerytur i rent, które sprezentowała im rządząca koalicja, mające przynieść budżetowi państwa kilkumiliardowe oszczędności.
SLD proponuje, aby środki na wypłatę tych świadczeń pochodziły z obcięcia wydatków na obsługę długu publicznego. Co ciekawe, przeciwko takiemu pomysłowi opowiedział się rząd, o czym poinformował minister finansów, ponieważ zmniejszenie planowanych wydatków na obsługę długu może okazać się ryzykowne.
Podczas prac w sejmowej Komisji Finansów Publicznych uwzględniono dodatkowo wprowadzenie czwartej stawki podatku dochodowego.
50-procentowa stawka dla najlepiej zarabiających ma przynieść dodatkowe wpływy do budżetu w wysokości ok. 240 mln zł. Tu pojawia się kolejny problem, gdyż jest bardzo prawdopodobne, że najzamożniejsi podejmą kroki, by uniknąć płacenia wyższych podatków. W tej sytuacji nici z planowanych z tego tytułu dochodów. A należy pamiętać, że zostały już one rozdysponowane.
Niewykluczone więc, że z pomocą rządowi w szukaniu dochodów pospieszy minister skarbu Jacek Socha. Zapowiedział on, że przychody z przyszłorocznej prywatyzacji - w wyniku sprzedaży akcji PZU oraz przedsiębiorstw sektora energetycznego - mogłyby być wyższe od wcześniej planowanych.
Artur Kowalski

"Nasz Dziennik" 2004-11-24

Autor: kl