Dzisiaj wystąpiłem do ministra obrony narodowej o przedstawienie listy spraw, które są związane z likwidacją WSI, m.in. wykazu nielegalnej agentury
Treść
Z posłem Markiem Biernackim (PO), przewodniczącym sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, byłym ministrem spraw wewnętrznych, rozmawia Wojciech Wybranowski
Widział Pan część nieujawnionych do tej pory dokumentów z tzw. szafy Lesiaka?
- Z jednej strony ten materiał wcale nie świadczy o profesjonalizmie instytucji, która to zbierała, z drugiej strony jest to zbiór plotek, zniewag, pomyj. Zawsze byłem za tym, żeby te dokumenty odtajnić, by opinia publiczna sama mogła ocenić zawartość "szafy Lesiaka" i wpływ tego mitycznego pułkownika na kreowanie polityki. Po zapoznaniu się z zawartością "szafy" każdy mógłby sobie sam wyrobić zdanie - bez pomocy komentatorów, bez dziwnych przecieków.
Lesiak twierdzi, że dokumenty, które ujawniono, zostały do akt sprawy podrzucone, że on ich nie zbierał.
- Odtajnienie całej "szafy", wszczęcie pewnych procedur prokuratorskich i sądowych powinno sprawę rozstrzygnąć. I na pewno będzie to lepsze rozwiązanie problemu i wyjaśnienie sprawy niż pewne "medialne przebicia", do których dochodzi dzisiaj.
Z dokumentów, które Pan widział, można wyciągnąć wniosek, że w latach 90. prawica była przedmiotem zakrojonej na szeroką skalę operacji inwigilacji przez służby specjalne?
- Jest mi trudno to oceniać; jak podkreśliłem, widziałem tylko część dokumentów z "szafy Lesiaka". Mogę jedynie powtórzyć to, co mówiłem wcześniej: najlepszym rozwiązaniem jest odtajnienie całości "szafy Lesiaka", z wyjątkiem tych materiałów, które zagrażałyby ujawnieniem chronionych danych pracowników, potencjalnych źródeł informacji służb specjalnych.
A co z odpowiedzialnością najwyższych osób w państwie, nadzorujących służby specjalne? Premier Kaczyński wymienia w tym kontekście Hannę Suchocką, Jana Rokitę i Konstantego Miodowicza.
- Właśnie tutaj widzę grę polityczną, całkiem niepotrzebną w tej sprawie. Gdyby "szafa Lesiaka" była złamaniem prawa, to nie przepuszczono by tego Miodowiczowi czy Rokicie. Nie przepuściłby tego SLD, który nie darzył ich sympatią.
Siemiątkowski złożył zawiadomienie do prokuratury...
- Ale proszę zwrócić uwagę, że nie zrobił tego w stosunku do Miodowicza. Te akta były zbierane dość długo, do 1997 roku, więc - moim zdaniem - wygłaszanie tez obciążających pana Rokitę czy Miodowicza to poważne nadużycie i wykorzystanie "szafy Lesiaka" do gry politycznej.
Mówi się o inwigilacji prawicy w czasach, gdy premierem była Hanna Suchocka, ale o inwigilowaniu, szykanowaniu polityków młodej prawicy, np. Ligi Republikańskiej, głośno było w okresie rządów Oleksego czy Cimoszewicza.
- Ja też niedawno, kiedy była tzw. sprawa starachowicka, odczuwałem, że w pewien sposób interesowano się moją osobą. Nie chcę oceniać. Jeżeli nastąpiło złamanie prawa, to natychmiast powinny zostać wyegzekwowane konsekwencje.
Opowiada się Pan za ujawnieniem całości "szafy Lesiaka". Czy jest Pan również za odtajnieniem raportu z likwidacji WSI?
- Dzisiaj wystąpiłem do ministra obrony narodowej o przedstawienie listy spraw, które są związane z likwidacją WSI, m.in. wykazu nielegalnej agentury. Bardzo jestem ciekaw, jaką odpowiedź otrzymam; czy będzie konkretna, czy będą to kolejne insynuacje. Od półtora miesiąca gra się u nas teczkami, służbami. Nie wiem, czy są jakieś tego podstawy, ale niszczy się system bezpieczeństwa państwa polskiego, szkodzi się racji stanu.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2006-10-11
Autor: wa