Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziś początek mistrzostw świata siatkarek

Treść

Meczem z Kenią polskie siatkarki zainaugurują dziś zmagania na mistrzostwach świata. Turniej, którego gospodarzem jest Japonia, potrwa od 31 października do 16 listopada. Trener naszej reprezentacji Ireneusz Kłos uważa, że sukcesem jego podopiecznych będzie miejsce w czołowej szóstce. Zarówno on, jak i same zawodniczki po cichu marzą jednak o czymś więcej. Tylko czy to marzenia realne?
Kilka miesięcy temu - jak najbardziej tak. W naszym zespole było wiele gwiazd i trener Andrzej Niemczyk, który w ostatnich latach stał się niemal gwarantem sukcesów (wszak dwa razy doprowadził zespół do mistrzostwa Europy). Ten idylliczny wręcz wizerunek został zburzony podczas ostatniego turnieju z cyklu Grand Prix. W kadrze doszło do potężnego tąpnięcia. Po kłótni ze szkoleniowcem z gry w narodowej drużynie zrezygnowała jedna z najlepszych siatkarek świata Małgorzata Glinka. Niedługo później z kadrą pożegnał się Niemczyk. Atmosfera była fatalna, oliwy do ognia dolewały wypowiedzi byłych i aktualnych zawodniczek, które przedstawiały daleki od idealnego obraz reprezentacji. Na szczęście czas goi rany... Drużynę objął Ireneusz Kłos. Glinka co prawda podtrzymała decyzję o rezygnacji z występów, ale ograniczyła ją tylko do obecnego roku; w przyszłym wróci. Zawodniczki z zapałem wzięły się do pracy, ale kłopoty się nie skończyły.
Zmorą Kłosa stały się zdrowotne perypetie jego podopiecznych. Już na długo przed mistrzostwami było wiadomo, że nie zagra w nich Dorota Świeniewicz (spodziewa się dziecka). Później okazało się, iż do Japonii nie pojedzie Agata Mróz. Te zawodniczki plus Glinka to trzon drużyny, który sięgał po mistrzostwo Europy. Ale nie był to koniec problemów zdrowotnych. Na różne urazy narzekały m.in. Katarzyna Skowrońska-Dolata, Maria Liktoras i Milena Rosner. Lekarze kadry mieli pełne ręce roboty, ale udało im się postawić wszystkie zawodniczki na nogi.
Polki pojechały do Japonii pełne wiary, że mogą postarać się o niespodziankę. Nie są faworytkami, nikt nie wymaga od nich za wszelką cenę walki o najwyższe cele. Nasze zawodniczki mają jednak swoje ambicje i chcą zaprezentować się z jak najlepszej strony. Zgodnym chórem powtarzają, iż myślą o medalach, bo inaczej nie byłoby sensu w ogóle wychodzić na parkiet. Zapomniały już o niedawnych kłopotach, skupiają się tylko na grze i każdym przeciwniku po kolei. Polki mają świadomość, że drużyny, która w fantastycznym stylu sięgała po mistrzostwo Europy, już praktycznie nie ma. Ale jest szansa stworzyć nowy zespół, który zapisze kolejną kartę w historii naszej siatkówki. Kapitan Joanna Mirek ma za sobą wspaniały sezon, podobnie Rosner i Skowrońska. Ogromne możliwości mają Liktoras, Natalia Bamber, Anna Podolec, Izabela Bełcik i Kamila Frątczak. Polki oczekują mistrzostw z nadziejami i obiecują, że nie zawiodą.
Dziś "Złotka" zainaugurują zmagania meczem z Kenią. - To teoretycznie najsłabszy zespół w grupie i cieszę się, że zagramy z nim na początek - nie ukrywa trener Kłos. Szkoleniowiec przyznaje, iż awans z grupy jest absolutnym celem minimum. Nie wyobraża sobie, by jego podopiecznych zabrakło wśród najlepszych dwunastu drużyn turnieju, miejsce w szóstce uznałby za sukces. - Co nie znaczy, że rezygnujemy z walki o medal - podkreśla. O to będzie już jednak bardzo, ale to bardzo ciężko. Ale czy kilka lat temu ktoś się spodziewał, że Polki dwa razy staną na najwyższym stopniu podium mistrzostw Europy?
Oprócz Kenii rywalkami naszych reprezentantek w grupie A (rywalizacja w Tokio) będą: Korea Południowa (1 XI), Kostaryka (3 XI), Tajwan (4 XI) i Japonia (V XI). Cztery najlepsze zespoły awansują do następnej rundy (grupa E, Nagoja), gdzie dołączą do nich czołowe drużyny grupy D (Egipt, Kuba, Peru, Włochy, Turcja lub Serbia i Czarnogóra). Wszystkie ekipy zachowają dorobek z pierwszej rundy, a zagrają tylko z zespołami, z którymi dotąd się nie spotykały. Po dwie najlepsze ekipy z grup E i F zmierzą się ze sobą w półfinałach (pierwsza z drugą), zwycięscy awansują do finału. Trener Kłos przyznał niedawno, że śnił mu się finał z udziałem Polski i Chin...
Cztery lata temu mistrzostwa świata odbywały się w Niemczech. Nie były zbyt udane dla naszych reprezentantek, które zajęły miejsca 13.-16. Zmagania zakończyły na pierwszej rundzie, a o wszystkim zadecydowała niespodziewana porażka z Grecją 2:3. Tytuł zdobyły Włoszki.
Polki jak na razie trzy razy stały na podium MŚ. Było to jednak dość dawno - w 1952 r. (srebro) oraz 1956 i 1962 (brąz).
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2006-10-31

Autor: wa