Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dziesięć procent, może więcej

Treść

Jeśli potwierdzą się najbardziej pesymistyczne scenariusze, to ceny żywności w tym roku wzrosną nawet o ponad 10 procent. Dla wielu rodzin takie podwyżki spowodują drastyczne pogorszenie się ich sytuacji materialnej. Droga żywność to skutek rosnących cen artykułów rolnych na krajowym i światowych rynkach. W Polsce odczuwamy też już negatywne skutki podwyżki podatku VAT.
Co prawda dopiero za kilka tygodni poznamy oficjalny wskaźnik wzrostu cen żywności w styczniu, jaki opublikuje Główny Urząd Statystyczny, ale i bez tego widać - płacąc codziennie rachunki w sklepach, że żywność drożeje. W kolejnych miesiącach lepiej raczej nie będzie. Według Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w pierwszym półroczu 2011 r. żywność podrożeje o 4-5 proc., a najbardziej takie wyroby, jak mąka i inne przetwory zbożowe (w tym pieczywo i makarony), olej, warzywa i owoce. Drożeć ma też przez najbliższe miesiące cukier. Podobne są prognozy innych ekspertów. Wskazują oni, że podwyżki cen żywności będą skutkiem przede wszystkim słabego w tamtym roku urodzaju na zboża, rzepak, owoce i warzywa. A ponieważ te produkty są również podstawą produkcji pasz, które też już drożeją, to w górę pójdą ceny mięsa, zwłaszcza drobiu i wołowiny. Co do wieprzowiny opinie ekspertów są rozbieżne: jedni prognozują, że ten gatunek mięsa potanieje, bo duża będzie podaż trzody chlewnej, a w dodatku na skutek afery dioksynowej w Niemczech może spaść popyt na ten gatunek mięsa; inni analitycy spodziewają się jednak, że po długich miesiącach kiepskich cen skupu wieprzowiny zacznie ona wreszcie drożeć. W drugim półroczu ceny żywności mogą wzrosnąć jeszcze bardziej niż w pierwszym, bo zbiory znowu nie zapowiadają się rewelacyjnie.
Problem nr 1: bardzo droga pszenica
Producentów żywności martwi zwłaszcza drogie zboże. Jak już wiele razy informowaliśmy, od kilku miesięcy ceny ziarna idą nieustannie w górę, a najlepsza pszenica chlebowa kosztuje już około 1000 zł za tonę - to o ponad połowę więcej niż w styczniu 2010 roku. Tona żyta kosztuje natomiast ponad 700 zł i przez rok podrożało ono podwójnie. Ekonomiści wskazują jednak, że winne sytuacji na rynku zbożowym w Polsce i całej Europie są nie tylko kiepskie zbiory, ponieważ tak jak w sezonie 2007/2008 mamy do czynienia ze spekulacjami na rynku obrotu surowcami rolnymi. Wiele funduszy inwestycyjnych, czy raczej spekulacyjnych, wycofało się np. z inwestycji na rynku surowców energetycznych lub metali kolorowych i kupują kontrakty terminowe na pszenicę, soję, cukier i inne wyroby rolno-spożywcze. Liczą po prostu na szybki i wysoki zysk. Ale w związku z tym, że drogie są surowce rolne, drożeje też żywność. Niepokojące są dane FAO, czyli agendy ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa, że w grudniu ub.r. ceny żywności osiągnęły na świecie przeciętnie najwyższy poziom od 2008 r., gdy mieliśmy koniec ówczesnej bańki spekulacyjnej.
Problem nr 2: wyższy podatek VAT
- W Polsce sytuacja jest o wiele gorsza jeszcze z tego powodu, że podniesiony został VAT - mówi ekonomista Andrzej Piekarski. - Nieprzetworzone produkty rolne obciążone są daniną w wysokości 5 proc., a rok temu było to 3 procent. Co z tego, że spadła o 2 punkty stawka VAT na przetworzoną żywność. Musimy przecież pamiętać, że na koszt produkcji wielu artykułów spożywczych składa się głównie koszt zakupu nośników energii, paliw, transportu, różnego rodzaju usług, a te akurat podrożały, bo są obciążone wyższym podatkiem VAT. Więc jedzenie nie potanieje, jak obiecywał jeszcze niedawno rząd, a podrożeje - tłumaczy.
Jeden z ekspertów GUS podkreśla, że powinniśmy sceptycznie podchodzić także do raportów urzędu na temat wzrostu cen żywności. Oficjalne wskaźniki będą odbiegać od odczucia ludzi, bo nie wszędzie skala podwyżek będzie taka sama. Ale ponadto GUS ma możliwości takiego konstruowania koszyka towarów i usług, aby nieco załagodzić w statystykach skalę podwyżek cen żywności. I takie będzie też oczekiwanie rządu, aby w roku wyborczym przynajmniej oficjalne dane wyglądały lepiej, bo inaczej może narastać społeczne niezadowolenie i żądanie podwyżek płac ze strony sfery budżetowej. W najbiedniejszych rodzinach wciąż niemal wszystkie pieniądze będzie się wydawać na żywność. Ale już i średnio zamożni dostrzegają, jak topnieją ich zasoby. - Co tydzień robię duże zakupy mięsa i wędlin, serów, warzyw i owoców. Z reguły ilość zakupów jest taka sama na moją rodzinę, aby zapasy wystarczyły na tydzień. Ale na początku stycznia zapłaciłam za zakupy dokładnie 378,30 zł, a w ostatnią sobotę już 402,20 zł. A te zakupy są porównywalne pod względem zawartości. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku płaciłam średnio co tydzień około 350 złotych. Nie żyjemy biednie, ale podwyżki nam doskwierają, bo w górę pójdą zapewne opłaty za mieszkanie, energię, gaz czy wydatki na edukację - podkreśla Marta Michalska z Radomia. - A handlowcy mówią wciąż o kolejnych podwyżkach. Chleb i inne gatunki pieczywa też już podrożały - dodaje kobieta.
Producenci żywności i ekonomiści zastrzegają, że ich negatywne prognozy mogą okazać się i tak optymistyczne, bo przecież nie wiemy choćby tego, jak droga będzie ropa naftowa i paliwa. Wszak jeśli dłużej utrzyma się napięcie w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, to ropa może znacznie podrożeć. Wtedy i koszty produkcji, i dystrybucji żywności znacznie wzrosną. I te podwyżki trzeba będzie przerzucić na konsumentów, bo rentowność produkcji żywności wynosi nie więcej niż 1-2 proc. i zakłady nie mają rezerw finansowych.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2011-02-01

Autor: jc