Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dzień "wypędzonych" ponad podziałami

Treść

Niemieccy "wypędzeni", wspierani przez polityków CDU i CSU, nie przejmują się negatywną opinią kilkudziesięciu historyków ani nieprzychylną opinią opozycji w sprawie ustanowienia 5 sierpnia narodowym dniem pamięci wypędzonych.

Niemieckie media odnotowały list otwarty kilkudziesięciu znanych historyków, którzy ostro skrytykowali pomysł utworzenia w Niemczech narodowego dnia pamięci wypędzonych. "Frankfurter Rundschau" stwierdza, że nie będzie to dobry znak pojednania, "Berliner Zeitung" wspomina o fałszywym sygnale, hamburski "Der Spiegel" pisze o ostrzeżeniach płynących z ust dziesiątków historyków, natomiast tygodnik "Cicero" stwierdza wprost, że pomysł ten jest prowokacją w stosunku do Polski, nie służy niesieniu pokoju w Europe i od nowa otwiera stare rany. Redaktor naczelny "Cicero" Michael Naumann, krytykując pomysł ewentualnego tworzenia "dnia pamięci", pisze, że prawdziwa pamięć o tamtych dniach przez lata przechowywana jest w sercach ludzi, których dotknęły wysiedlenia. "Erika Steinbach nie należy do tej grupy - czytamy w tygodniku "Cicero" - gdyż jako 18-miesięczne dziecko przyjechała "ze wschodu" do Szlezwiku Holsztyna i wychowywała się właśnie tam, "na zachodzie", w domu swoich rodziców. Część gazet w całości cytuje list historyków.

Środowiska "wypędzonych" nie mają zamiaru zwracać uwagi na krytykę i domagają się od rządu wypełnienia uchwał parlamentarnych, czyli ustanowienia 5 sierpnia Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Wypędzeń. Klaus Braehmig, poseł CDU i szef grupy roboczej ds. wypędzonych, uciekinierów i przesiedleńców, stwierdził m.in., że tak zdecydowana reakcja wielu środowisk na stanowisko Bundestagu związane z Kartą Wypędzonych jest dowodem na to, iż problem ten jest wyjątkowo istotny w społeczeństwie. Jego zdaniem, niemieccy "wypędzeni" mają prawo do pamięci o swoim losie. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" członek Związku Wypędzonych i przewodniczący Ziomkostwa Ślązaków Rudi Pawelka stwierdził, że jest oczywistym faktem, iż Niemcy potrzebują dnia pamięci wypędzonych. Komentując list historyków, stwierdził, że w większości akcja ta została zorganizowana przez środowiska lewicowe. - Najbardziej byłem zdziwiony, gdy zobaczyłem pod listem podpisy Włodzimierza Borodzieja i Krzysztofa Juchniewicza, z tym ostatnim często się spotykałem i nawet był u mnie w domu - mówi Pawełka. Krytyka środowisk żydowskich, w jego opinii, jest spowodowana obawami o odebranie im roli jedynych ofiar II wojny światowej. - Z żydowskimi protestami w tej materii to jest jasna sprawa, boją się po prostu konkurencji, że ktoś mógłby obniżyć znaczenie ich roli jako ofiar - twierdzi. Szef ziomków Śląskich przyznał się nam jednak, że obawia się, iż obecna kanclerz Angela Merkel nie będzie miała tyle odwagi, aby odpowiednio uczcić niemieckich wypędzonych i apel Bundestagu pozostanie niezrealizowany.

Niemiecka izba wyższa parlamentu po burzliwej debacie, głosami posłów CDU, CSU i FDP, przegłosowała uchwałę o ustanowieniu 5 sierpnia narodowym dniem pamięci wypędzonych. Liberałowie z FDP, popierając projekt, wykonali zwrot o 180 stopni, bo jeszcze kilka tygodni temu należeli do jego zdecydowanych krytyków.

Waldemar Maszewski, Hamburg

Nasz Dziennik 2011-02-18

Autor: jc