Działacze samorządowi związani z LPR chcą startować w jesiennych wyborach z list Prawa i Sprawiedliwości
Treść
Politycy i samorządowcy związani z Ligą Polskich Rodzin dziś wieczorem w Poznaniu będą rozmawiać o starcie w wyborach samorządowych z list Prawa i Sprawiedliwości. I to w całej Polsce. Spotkanie, w którym udział wezmą przede wszystkim osoby krytycznie oceniające działalność Romana Giertycha i Wojciecha Wierzejskiego, zwołane zostało w tajemnicy przed władzami partii. Jego uczestnikom tak dalece zależało na zachowaniu konfidencji, że na miejsce narady gotowi byli wybrać nawet... pływający po Warcie statek.
- A skąd pan wie? Kto to wypaplał? - tak zareagował na nasze pytanie o udział w spotkaniu jeden z działaczy samorządowych z centralnej Polski, do niedawna ściśle związany z LPR. I choć formalnie nadal należy do tego ugrupowania, to jednak - jak podkreśla - jego związki z tą partią pod obecnym przywództwem stały się czysto iluzoryczne.
Kilkudziesięcioosobowa grupa polityków spotka się dziś wieczorem w Poznaniu. Cel spotkania, utrzymywanego w tajemnicy przed władzami ugrupowania, jest oczywisty - ustalenie strategii na nadchodzące wybory samorządowe. A konkretnie - z jakiej listy wystartować.
Niektórzy samorządowcy kojarzeni do tej pory z LPR, choć już niezwiązani z tą partią, nie mają wątpliwości.
- Albo z list PiS, albo w ogóle - mówi znana działaczka samorządowa, była poseł AWS Elżbieta Barys, przewodnicząca Sejmiku Województwa Wielkopolskiego.
Politykom, którzy wezmą udział w dzisiejszym spotkaniu, tak zależy na zachowaniu tajemnicy, że zastanawiali się nawet nad wynajęciem statku kursującego po Warcie jako jego miejsca, a narada oficjalnie zorganizowana jest pod szyldem konferencji poświęconej telekomunikacji.
Politycy Ligi przekonują, że wszelkie rozmowy dotyczące wyborów samorządowych prowadzone bez udziału "namiestników" Giertycha mogą oznaczać spore problemy wewnątrz partii.
- Tych, którzy wychylili się już przeciwko Romanowi, spotkał sąd kapturowy i konsekwencje - mówią i wymieniają nazwiska przywódców niedawnego "rokoszu": Bogusława Kowalskiego, Macieja Eckardta, Andrzeja Mańki i Roberta Strąka.
Bogusław Kowalski i Maciej Eckardt, jeszcze do niedawna stanowiący o jakości LPR, nie są już działaczami Ligi, zaś Roberta Strąka i Andrzeja Mańkę pozbawiono wpływów w podległych im strukturach wojewódzkich. Parlamentarzystów spotkał "łaskawy wymiar kary", gdyż - jak ironizują ich koledzy z grona dawnych "reformatorów" - ukorzyli się i wrócili na łono partii.
- Nie jadę! Właśnie zbieramy podpisy pod propozycją wprowadzenia kary śmierci dla pedofilów. Będę strasznie zajęty - powiedział nam wczoraj Robert Strąk.
Pytania o spotkanie na tyle go jednak zaniepokoiły, że już po zakończeniu rozmowy sam ponownie się z nami skontaktował. - Ale niech pan napisze, że mnie tam nie będzie, mnie naprawdę tam nie będzie! - zarzeka się parlamentarzysta.
O ile jeszcze kilka miesięcy wcześniej konflikt wewnątrz LPR związany z decyzjami o ewentualnym udziale bądź nie w koalicji rządowej wiązał się też z próbą przejęcia władzy w tym ugrupowaniu, o tyle teraz "poznańska narada", choć przyciągnie przede wszystkim przeciwników kierunku polityki prowadzonej przez duet Giertych - Wierzejski, zdecydowanie nie będzie miała nic wspólnego z jakąkolwiek walką o władzę w LPR.
- W ogóle temat zmiany kierownictwa LPR nie będzie poruszany. Liga to teraz tylko wielka masa upadłościowa. Procenty lecą w dół, struktury się kruszą, tylko kłopot z taką partią - mówi jeden z polityków - uczestników poznańskiego spotkania.
Tematu przyszłości partii nie da się jednak uniknąć. Samorządowcy, którzy pracując w terenie, dysponują zdecydowanie lepszą wiedzą od centrali na temat sytuacji i opinii działaczy w gminach i powiatach, zgodnie przyznają, że sytuacja ugrupowania, z którym są lub jeszcze do niedawna byli związani, jest bardzo zła.
- Utworzyło się jednak pewne ciekawe, wartościowe środowisko osób o poglądach endeckich. Trzeba pomyśleć, co zrobić, by to środowisko nie rozsypało się po wyborach, nie rozeszło się - twierdzi Maciej Eckardt, do niedawna sztandarowa postać LPR w województwie kujawsko-pomorskim.
W tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz
Zdecydowana większość samorządowców i działaczy regionalnych związanych z LPR, którzy wezmą udział w "naradzie", opowiada się za startem z list Prawa i Sprawiedliwości. Jak jednak podkreślają nasi rozmówcy, głównie ze względu na spodziewane "czystki" przedwyborcze w LPR. Nie ulega bowiem wątpliwości, że rejestracja list wyborczych będzie znakomitą okazją do pozbycia się tych samorządowców, którzy krytycznie oceniali decyzje władz partii. I jak bywało wcześniej, może się okazać, że zmiany na listach dokonywane będą na polecenie Warszawy dosłownie w ostatniej chwili. - Ogólnie wśród naszych działaczy, którzy funkcjonują już w samorządach, jest wola, by startować wspólnie z PiS bądź z list PiS. Problem w tym, że w wielu regionach lokalni działacze partii Kaczyńskiego są niechętni takim działaniom. To zresztą zrozumiałe - mają swoich ludzi, których chcą umieścić na listach. Dlatego będziemy rozmawiać o tym, jak zapewnić naszemu środowisku jak najszerszą reprezentację w samorządach - tłumaczy jeden z organizatorów narady, znany poznański samorządowiec.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2006-08-04
Autor: wa